piątek, 20 czerwca 2014

20. "Za długo już mnie torturujesz."

Gdy Carol zasnęła zszedłem na dół, do kuchni, by napić się trochę mleka. Przyznam, że ten dom jest ogromny i cholernie trudno jest mi się w nim połapać, mimo że sam dorastałem w nie małym domu.
Po znalezieniu szklanki napełniłem ją mlekiem i wypiłem duszkiem całą, napełniłem szklankę ponownie i schowałem karton z mlekiem do lodówki.
- Liczę na to, że Carol się o niczym nie dowie - usłyszałem, jak zwykle formalny, głos pani Gregory. Wiedziałem, że chce żebym trzymał język na kłódkę i nic nie mówił Caroline. Szczerze? Nie miałem zamiaru jej mówić. Nie chciałem, by miała jeszcze gorsze zdanie o swojej matce.
- Oczywiście. O niczym się nie dowie. - dopiłem mleko i odszedłem, mijając ją z wrogim spojrzeniem.

Położyłem się i wziąłem głęboki wdech. Jak ta kobieta tak może? Przecież ona... to... tak..
- Coś się stało? - usłyszałem cichy i zachrypnięty głoski Carol za moimi plecami.
- Nie, wszystko w porządku. Śpij dalej. - odpowiedziałem szorstko. Jak widać nie spodobało jej się to, bo pociągnęła mnie za ramię przez co leżałem na plecach.
- Justin. Mów co się stało.
- Przecież mówię, że wszystko w porządku, daj mi spokój. - warknąłem i położyłem się w poprzedniej pozycji. Usłyszałem westchnięcie i poczułem, że Caroline podniosła się z łóżka. Po chwili otworzyła drzwi i wyszła. Co za dziewczyna.. 
Leżałem przez jakiś czas myśląc o pani Gregory i Carolinie.. Jakie ona musiała mieć okropne dzieciństwo.. Brak oparcia w matce.. kłótnie rodziców.. I teraz się jeszcze się na mnie obraziła.. Postanowiłem jej poszukać i sprowadzić z powrotem do łóżka. Wstałem i wyszedłem na korytarz. Nie miałem pojęcia gdzie jej szukać. Skierowałem się w dół schodów. Sprawdzając najpierw kuchnię, a potem salon i drugi salon. Nie było jej. Udałem się na taras, bo zauważyłem, że pali się tam światło. Gdy otworzyłem drzwi, poczułem chłodny lipcowy wiatr.
Siedziała na kanapie w samej koszulce. Na pewno zmarzła.. Podszedłem do niej i usiadłem obok. Nawet na mnie nie spojrzała.
- Hejj.. - zaczepnie szturchnąłem ją łokciem.
- Daj mi spokój. - odpowiedziała udając mój głos na co się zaśmiałem.
- Przepraszam - szepnąłem - Nie powinienem się tak zachować. - popatrzyła na mnie i nieśmiało się uśmiechnęła.
- Ehh..- westchnęła - powiesz mi co się stało? - znów zaczęła dopytywać.
- Nie odpuścisz? - spytałem na co przecząco pokiwała głową- Mam po prostu dużo na głowie.. muszę to sobie wszystko poukładać.
- Chcesz o tym pogadać? - spytała z nadzieją, że dowie się co mnie męczy.
- Nie dzisiaj. Chodź do łóżka, na pewno zmarzłaś. - powiedziałem wstając i wyciągając rękę, aby pomóc jej wstać.
- Nie chce mi się. Może mnie zaniesiesz? - popatrzyła na mnie swoim uroczym spojrzeniem i nie mogłem jej n ie zanieść. Wziąłem ją na ręce w stylu ślubnym, a ona owinęła dłonie w okół mojej szyi i położyła głowę na moimi ramieniu, przytulając się do mnie.
- Zmarzłaś - zarzuciłem jej, gdy poczułem jej zimną skórę, na moim torsie.




Caroline

Leżeliśmy patrząc na siebie, widziałam w jego oczach zmartwienie i zdenerwowanie. Chciałam wiedzieć co się stało, ale nie chciałam naciskać. Jus chciał coś powiedzieć, ale koniuszkiem palców dotknęłam jego warg. Przesunęłam dłoń na jego policzek, a on ją pocałował. Poczuł jak przesuwam dłoń na jego kark, na co uniósł się na łokciu przysuwając się do mnie. Pocałowałam go delikatnie, ale nasz pocałunek stał się gwałtowny i namiętny. Oboje tego potrzebowaliśmy. Odpycham go i wdrapuje się na niego, kładąc nogi po obu stronach jego ud. Całuje, liżę, i ssę skórę jego szyi, przy czym kręcę biodrami napierając na niego. Justin zacznę ciężej oddychać i gardło jęczeć.
- Carol, przestań, bo.. - przerwałam mu namiętnym pocałunkiem. Złapał za krańce mojej koszulki przeciągając ją przez moją głowę, przez co zostałam w samych majtkach.Pragnę go, a on mnie. Chwilę później reszta naszej garderoby leży na podłodze, a Jus mocno mnie całuje napierając na mnie całym swoim ciałem. Gdy umiejscawia się między moimi nogami, odpycham go przez co leży na plecach, a ja wdrapuje się na niego.
- Ja chce to zrobić - powiedziałam pewnym siebie głosem i pocałowałam go mocno w usta. Denerwowałam się, bo nigdy tego  nie robiłam, ale starałam się to ukryć. Nakierowuje jego członek na moje wejście, a gdy obniżam się głośno jęczę, czując jak wypełnia mnie całą. Moje biodra wolno się poruszały, torturując Jus'a. Powstrzymywałam się od głośnych jęków, by nie obudzić całego domu. Justin obraca nas i przejmuję kontrole.
- Za długo już mnie torturujesz - jęczał wprost do mojego ucha i przygryzł jego płatek. Wszedł we mnie mocno i głęboko. Czułam go tak bardzo.. Poruszał się zdecydowanym tempem, ale starając się nie zrobić mi krzywdy.  Byłam blisko, moje ścianki mocno zaciskały się w okół jego penisa, przez co coraz głośniej jęczał. Całowałam go, by nikt nie usłyszał naszych głośnych westchnięć i jęków.
Fala gorąca zaczęła rozlewać się w moimi wnętrzu. Było mi tak dobrze. Justin opadł całym ciężarem na moje ciało, a chwilę później położył się obok i przyciągnął mnie do siebie.
Leżeliśmy i rozmawialiśmy. Czułam się przy nim bezpieczna, doceniona. Tego potrzebowałam. Potrzebowałam go.




~*~
Witam, po dość długiej przerwie, za którą bardzo Was przepraszam..
Miałam problemy zdrowotne, a do tego jeszcze szkoła..
Nie ma sensu się tłumaczyć, ale mam nadziej, że zrozumiecie..
Jesteście jeszcze ze mną? Zaglądacie tu czasem?

Z rozdziału nie jestem zadowolona, chociaż jest taki jaki miał być.
W następnym rozdziale pojawi się nowy bohater :)

Przepraszam za wszystkie błędy :)