czwartek, 21 listopada 2013

9. "Jus, gdzie jesteś?"

To on... Nie mogłam tam zostać, po prostu nie mogłam. Wybiegłam z salonu przed willę. Słyszałam wołającego mnie Justin'a, ale ja nie mogłam tam dłużej zostać.
Cała się trzęsłam, usiadłam na stopniu przed budynkiem i zaczęłam płakać. Łzy leciały po moich policzkach, nie mogłam ich opanować.
- Carol, co się dzieje? - spytał Jus siadając obok mnie.
- Nic Justin, po prostu źle się poczułam.. - nie mogłam mu powiedzieć to jego jedyny przyjaciel.
- Nie kłam. Przecież widzę, że coś się dzieje..
- Źle się poczułam. Zadzwonię po taksówkę i wrócę do domu. A Ty przeproś swoich rodziców i Clark'ów. Powiedz im, że źle się poczułam i zostań.
- Nie ma mowy! Nie wrócisz sama do domu! Idź do samochodu ja zaraz przyjdę.
- Nie! Ty musisz zostać.. - ostatnie zdanie wyszeptałam ciszej, mając nadzieje że go nie usłyszy i będzie chciał ze mną wrócić. Potrzebowałam go teraz.
- Idź do samochodu - szatyn złapał moją dłoń włożył w nią kluczyki i przyciągnął mnie do siebie zamykając w ciasnym uścisku.

10 minut później jechaliśmy z szatynem do jego mieszkania. Nie rozmawialiśmy. Jechaliśmy w niekomfortowej ciszy. Zatrzymaliśmy się na światłach. Czułam wzrok Jus na mojej twarzy. Obróciłam się w jego kierunku. Patrzył na mnie smutnym wzrokiem. Poczułam ze znów do oczu napływają mi łzy.
- Powiedz mi co się dzieje? - ruszył gdy światła zmieniły kolor na zielony. Jego dłoń wylądowała na moim kolanie. Ale od razu ją zrzuciłam. Jus dziwnie na mnie spojrzał.
- Przepraszam... - wychrypiałam i otarłam łzy z moich policzków.
Po paru minutach drogi w martwej ciszy zatrzymaliśmy się przed mieszkaniem Justin'a.
- Odwieziesz mnie do domu?
- Nie, stajesz u mnie. Musisz mi to wszystko wytłumaczyć.
Chłopak wyszedł z samochodu i otworzył mi drzwi. Wysiadłam z samochodu. Szlak w kierunku drzwi do budynku płacząc, nie chciałam o tym rozmawiać. Chciałam tylko o tym zapomnieć, nigdy więcej do tego nie wracać i nie zobaczyć tego skurwysyna już więcej.
Weszliśmy do mieszkania. Jus cały czas na mnie patrzył podejrzliwie, ale ze smutkiem. Poszłam do sypialni szatyna i zająłem sukienkę.
- Chcesz się czegoś napić? - zawołał z kuchni.
- Poproszę herbatę..
Założyłam na siebie koszulkę Justin'a i jakieś spodenki od koszykówki. Udałam się w kierunku kuchni, gdzie chłopak wlewał do kubków wrzątek. Stałam i patrzyłam na niego. Widziałam, że było mu przykro, ze nic mu nie chce powiedzieć. Obrócił się i spojrzał prosto w moje oczy.
[MUZYKA]
- Powiesz mi w końcu co się stało? - cisza. Nic nie odpowiedziałam. - Carol co jest. Dziwnie zareagowałaś na Christiana.
Na sam dźwięk jego imienia przeszły mnie dreszcze. Łzy ponownie napłynęły mi do oczu. Wybiegłam z kuchni i poszłam do pokoju Jus'a. Położyłam się na łóżku i wybuchłam niekontrolowanym płaczem.
- Skarbie co się dzieje? - usłyszałam za mną głos szatyna. Położył się za mną i objął mnie ramieniem. Gwałtownie wstałam i podeszłam do okna.
- Carol?
- To on. On mi to zrobił! To przez niego jestem taka! - szlochałam. Jus podszedł do mnie i przytulił mnie. Wyrywałam się ale to nic nie dało.
- Nie bój się mnie. Ja nie jestem nim. Wiesz o tym, że nigdy Cię nie skrzywdzę.
Przytuliłam się do niego i zaczęłam głośnej szlochać. W jego ramionach od razu poczułam się bezpieczniej. Razem z Justin'em położyliśmy się na łóżku. Przestałam płakać i czułam, że zasypiam. Wybudziłam się gdy poczułam, że chłopaka nie ma obok mnie.
- Jus, gdzie jesteś? - wstałam i wyszłam z sypialni. Szatyn stał na balkonie paląc papierosa. Podeszłam do niego po cichu i przytuliłam się do jego chłodnych pleców.
- Nie wiedziałam, ze palisz.
- Dużo jeszcze o mnie nie wiesz - chłopak wyrzucił niedopałek i obrócił się do mnie twarzą - Już wszystko okej?
- Tak, jest już dobrze. Ale chodź połóż się ze mną... Potrzebuje Twojej bliskości - stanęłam na palcach i pocałowałam jego usta - ale najpierw umyj zęby, bo śmierdzisz papierosami.
- To chodź ze mną wziąć prysznic - zrobił minę smutnego pieska.
- Nie Jus. Jeszcze nie..
- Czemu mi nie ufasz? Przecież nie jestem taki jak on.
- Wiem i ufam, Ci..
- To mi to pokaż.
Chwyciłam jego dłoń i pociągnęłam w kierunku łazienki. Zdjęłam z siebie koszulkę i weszłam pod prysznic, włączając wodę. Jus stał w bez ruchu i chyba nie wiedział co zrobić.
- Chciałeś wziąć prysznic - wyrwał się z transu. Obróciłam się tyłem do niego, nie chcąc patrzeć na jego nagie ciało. Chwile później poczułam jego ręce na moich biodrach i pocałunek na ramieniu. Wzdrygnęłam się i odsunęłam od niego.
- To tylko ja Carol. Mnie nie musisz się bać. Zaufaj mi, proszę.
Obróciłam się i spojrzałam prosto w jego oczy pełne nadzieji i miłości. Miłości? Nie, to nie możliwe.. Położyłam rękę na jego karku i przyciągnęłam go do pocałunku. Smakował papierosami, ale i tak był smaczny. Odsunęłam się od niego i uśmiechnęłam się.
- Umyj mnie - wyszeptałam.
Brązowooki sięgnął po płyn z półki i wycisnął go na dłoń.
- Obróć się - wychrypiał seksownie. obróciłam się, a on delikatnie zaczął rozmasowywać moje plecy a, następnie ręce. Obrócił mnie przodem do siebie i namydlił mój brzuch i dekolt. Ominął moje piersi i chciał zabrać ręce, ale je przytrzymałam.
- Miałeś mnie umyć całą. - położyłam jego dłonie na moich piersiach, które zaczął masować i ugniatać, na co sapnęłam. Szatyn przybliżył się do mnie i pocałował namiętnie moje usta. Przyciągnęłam jego głowę jeszcze bliżej, a on położył swoje dłonie na moich biodrach i pocierał je. Uwielbiałam się z nim całować, czuć jego bliskość i to jaka jestem przy nim bezpieczna. Wiedziałam, że on nie zrobi mi krzywdy. Jego dłonie zjechały na moje pośladki, które delikatnie ścisnął. Wtargnął swoim językiem do mojej buzi. Całował mnie zachłannie. Odsunęłam się od niego i uśmiechnęłam szeroko.
- Ty jeszcze nie jesteś umyty - wyszeptałam przy jego uchu przygryzając jego płatek.
- A umyjesz mnie? Bo chyba sam nie dam rady - wychrypiał gardłowo.
Nabrałam na ręce trochę płynu. Zaczęłam myć jego klatkę piersiową i szyję. Następnie chłopak obrócił się i namydliłam jego plecy. Czułam jak jego mięśnie się rozluźniają i jak jego oddech robi się cięższy. Ponownie sięgnęłam po płyn. Justin przytulił mnie od tyłu i zabrał z moich rąk płyn. Spienił je w swoich dłoniach i namydlił mój brzuch kierując się w górę mojego ciała. Ponownie zaczął pieścić moje piersi. Odchyliłam głowę do tyłu. Chłopak przyciągnął mnie do siebie. Poczułam jego dużą erekcję przy moim biodrze, na co jęknęłam. Zjechał rękoma na mój brzuch. Nie wiem dlaczego to zrobiła, położyłam dłoń na jego i zjechałam naszymi dłońmi do mojego krocza. Jus od razu wiedział co robić dalej. To było takie przyjemne. Szatyn masował moją łechtaczkę równocześnie całując moją szyję. Chłopak włożył we mnie palce, na co głośno jęknęłam. Widziałam, a właściwie czułam, że przez moje jęki doprowadzam go do szału. Obróciłam się do niego przodem i namiętnie wpiłam w jego usta. Dłońmi z klatki piersiowej Justin'a zjechałam do jego krocza.

~*~
I jak tam podobał się rozdział? Jak myślicie co się teraz satnie?
Czy Caroline znów na swojej drodze spotka Christiana? 

Widzę, że domyśliłyście się kim jest Christian :D
Następny rozdział na pewno będzie.. ciekawy ;)

A, no i jeszcze jedno, widzę, że liczba czytających spadła ;(

CZYTASZ=KOMENTUJESZ
20 komentarzy = nowy rozdział

poniedziałek, 18 listopada 2013

8. ''...dzisiejszego wieczoru jesteś moją dziewczyną, kochanie.''

Wróciłam do domu po godzinnej kąpieli z Justin'em i szybkim śniadaniu. W domu zastałam rozmawiającego przez telefon Louis'a. Nie chcąc mu przeszkadzać poszłam do swojego pokoju i przebrałam się w dresy i luźną koszulkę. Usiadłam na łóżku i wyciągnęłam laptopa. Przejrzałam portale społecznościowe i włączyłam muzykę. Po 10 minutach do pokoju wparował mój przyjaciel uśmiechnięty od ucha do ucha.
- Cześć skarbie - Lou przywitał mnie i ucałował mój policzek.
- Czemu jesteś taki uchachany ?
- Może najpierw 'Cześć Lou. Nawet nie wiesz jak bardzo się za Tobą stęskniłam!" - uniósł brwi i wyszczerzył się.
- Cześć Lou! Nawet nie wiesz jak się za Tobą stęskniłam! - wypiszczałam - Pasuje? - mój współlokator przytaknął i puścił mi oczko - To teraz gadaj!
- Dobra, dobra.. Co chcesz wiedzieć?
- Z kim rozmawiałeś?
- Z moim chłopakiem - wypiszczał.
- Aaaa! - wykrzyknęłam z radości i rzuciłam się w jego ramiona - Lou! Nareszcie! Kiedy? Jak? Gdzie? Opowiadaj
- Poznałem go w kawiarni. Wiesz tej koło mojego biura.
- Tak, tak wiem.
- No więc, wyszedłem na kawę w czasie przerwy, zamówiłem kawę na wynos i zadzwonił mi telefon, że mam wracać do biura, bo mnie potrzebują. Śpieszyłem się i nie zauważyłem, że ktoś za mną stoi. Wpadłem na tego chłopaka i wylałem na siebie całą kawę. On zaczął mnie przepraszać i chciał mi odkupić kawę, ale śpieszyłem się i nie mogłem, więc wziął ode mnie numer telefonu i obiecał, że zadzwoni. Poznałem go z jakiś tydzień temu, i od wczoraj jesteśmy razem.
- Ooo, Lou wreszcie jesteś szczęśliwy. Kiedy mogę go poznać?
- Może dzisiaj wieczorem? Wychodzimy na kolację, a on na..
- Dzisiaj nie mogę.. Idę na kolację do rodziców Justin'a..
- Ach.. Okey to inny razem.
- Na pewno Lou - pocałowałem jego policzek i ruszyłam w kierunku kuchni, zabierając po drodze telefon.
Zaparzyła sobie herbatę i usiadałam na kanapie włączając sobie mój ulubiony odcinek Plotkary. Było przed szesnastą, więc miałam jeszcze masę czasu. O której jest ta kolacja ?

Do: Justin
O której jest ta kolacja?

Po chwili otrzymałam odpowiedz.

Od: Justin
O 19, więc przyjadę po Ciebie po 18. Rodzice mieszkają 30 minut od centrum.

Do: Justin
Okej. Czekam.

Po obejrzeniu serialu, gadałam z Lou i poprosiłam go by wybrał mi sukienkę na dzisiejszy wieczór. Udałam się wziąć prysznic. Umyłam włosy jabłkowym szamponem, ogoliłam ciało w odpowiednich miejscach i wyszłam z pod prysznica. Ciało przetarłam miękkim ręcznikiem i owinęłam nim swoje ciało. Włosy podsuszyłam drugim i również je owinęłam. Wyszłam z łazienki i od razu w oczy rzuciła mi się czarna, kloszowana sukienka bez ramiączek. Nawet nie wiedziałam, że mam taką sukienkę. Podeszłam do szafki z której wyciągnęłam czarne stringi i założyłam je od razu. Usiadłam przy toaletce i zająłem ręcznik z włosów. Zabrałam się za ich suszenie. W wysuszone włosy wtarłam jedwab i posmarowałam ciało balsamem. Zabrałam się za robienie makijażu. Nałożyłam na oczy trochę cieniu i namalowałam kreskę eyeliner'em. Usłyszałam dzwonek do drzwi i od razu spojrzałam na telefon. Było już po 18. Szybko zsunęłam z siebie ręcznik i założyłam sukienkę. Nie mogłam dopiąć do końca zamka. Po chwili walki z zapięciem poczułam czyjeś dłonie odsuwające moje. Od razu wiedziałam kto to. Zapiął moją sukienkę i odgarnął moje włosy na lewe ramię, składając pocałunek na mojej odkrytej, prawej łopatce. Odwróciłam się do niego twarzą w twarz i uśmiechnęłam się. On nachylił się i złożył krótki pocałunek na moich ustach.
- Gotowa? - spytał.
- Jeszcze buty - wyminęłam go i podeszłam do szafy z której wyciągnęłam wysokie turkusowe szpilki. Założyłam je na nogi, czując cały czas na sobie wzrok Justin'a. Założyłam jeszcze kolczyki i wzięłam torebkę z toaletki.
- Gotowa.
- Ślicznie wyglądasz - Justin podszedł i złożył długi i namiętny pocałunek na moich ustach.
- Justin jesteśmy przyjaciółmi...
- Ale dzisiejszego wieczoru jesteś moją dziewczyną, kochanie - uśmiechnął się łobuzersko się uśmiechnął.
- Idziemy ?
- Oczywiście - wskazał dłonią na drzwi.
Po drodze pożegnałam się z Lou buziakiem w usta i założyłam czarny płaszcz.

Po 30 minutach drogi byliśmy na miejscu. Zatrzymaliśmy się pod ogromną willą, która była pięknie oświetlona. Justin otworzył mi drzwi i pomógł mi wysiąść z samochodu. Dzisiejszy wieczór był wyjątkowo chłodny jak na początek lipca. Udaliśmy się w kierunku drzwi wejściowych, które po chcieili otworzyła nam mama Justin'a.
- Witaj Carol - kobieta ucałowała mnie w oba policzki i przyjaźnie przytuliła.
- Dobry wieczór - obdarzyłam ją szczerym uśmiechem, który od razu odwzajemniła.
- Cześć mamo - przytulił ją i pocałował ją w policzek.
- Witaj synku. Wchodźcie do środka. Jeremy jest w salonie z Emmą i Frank'iem. A Christian rozmawia przez telefon na tarasie. Ja idę do kuchni. Justin oprowadź Caroline.
- Dobrze mamo.
Weszliśmy do salonu i przywitaliśmy się z gośćmi. Jeremy bardzo ucieszył się na mój widok. Emma i Frank byli mną zaskoczeni, bo nie spodziewali się, że Jus przyjdzie z dziewczyną. Po chwili pogawędki. Szatyn wyciągnął mnie z salonu i zaczął oprowadzać po willi. Wszystko było takie piękne i dopracowane. Wszędzie było czysto i stonowanie co bardzo mi się podobało. Chłopak pokazał mi wszystko, a na koniec zabrał do swojego pokoju.
- Ładnie tu i bardzo... skromnie? - powiedziałam gdy rozejrzałam się po prawie pustym pokoju na co zachichotał. Justin złapał mnie za ręce i przytulił.
- I jak się czujesz? Hmm? Zaczęło Ci się to podobać? - spytał zjeżdżając dłońmi na moją talię.
- Ale co ? - udałam, ze nie wiem o co mu chodzi. On zaśmiał się i przycisnął swoje usta do moich w delikatnym pocałunku. Zjechał dłońmi na mój tyłek i ścisnął go.
- Już wiesz o co mi chodzi?
- Tak, już chyba wiem.. Czuje się dobrze. Chodź już bo pewnie nas szukają - złapałam go za rękę i ciągnęłam go w kierunku drzwi.
- Nie chce iść.
- Musimy.
- A dasz buziaka?
- Jak pójdziesz to dam - wyciągnęłam dłoń w jego kierunku, którą od razu chwycił.

Pomagałam Pattie i Emmie w kuchni, gdy Justin rozmawiał z swoim ojcem i Frank'iem. Kobiety pytały mnie o studia i ogólnie o wszystko. Po chwili do kuchni wszedł Justin.
- Już ją męczycie?
- Nie męczymy skarbie, po prostu rozmawiamy - zachichotała Pattie.
- To porwę wam ją na chwile. Chce jej przedstawić Chris'a - uśmiechnął się i objął mnie w tali przyciągając do siebie. Złożył jeszcze szybki pocałunek na moich ustach zanim tu ruszyliśmy w kierunku drzwi.

W salonie chłopak stał tyłem do mnie wiec nie mogłam zobaczyć jak wygląda. Justin złapał mnie za dłoń i lekko ścisnął.
- Christian. To jest Carol - chłopak obróbki się i ujrzałam bardzo znajomą twarz*. Gdzieś go już widziałam. Chris wyciągnął w moim kierunku dłoń, którą chwyciłam. Miał strasznie szorstkie ręce..
- Christian - uśmiechnął się i pocałował moją dłoń. Od razu ją wyrwałam.
To był on.

~
* nowa postać

~*~
Cześć Wam!
Więc jest nowy rozdział! 
Jak Wam się podoba? Jak myślicie kim jest Christian?

Przepraszam za błędy :D

PS Nie wiem kiedy następny rozdział...


CZYTASZ=KOMENTUJESZ

sobota, 9 listopada 2013

7. "Nie wykąpiesz się ze mną?"

Obudziłam się przez szum wody. Powoli otworzyłam oczy i zorientowałam się, że Justin'a nie ma obok mnie. Postanowiłam chwilę poleżeć i miałam nadzieje, że jeszcze zasnę. Powoli zasypiałam, gdy nagle poczułam chłodne powietrze na karku. Obróciłam się i zobaczyłam uśmiechniętego od ucha do ucha szatyna.
- Jak się czujesz? - spytał i cmoknął moje usta.
- Dobrze, tylko jestem trochę nie wyspana. Która godzina?
- Przed dziewiątą. Wstawaj uszykowałem Ci kąpiel.
- Jesteś taki kochany - zachichotałam jak nastolatka. - A teraz wyjdź - powiedziałam surowym głosem i wskazałam na drzwi. Justin zaczął się głośno śmiać.
- Dlaczego mam wyjść? Wstydzisz się? - czułam jak moje policzki robiły się ciepłe i czerwone, bo to była prawda. Przejrzał mnie. - Uwielbiam jak się rumienisz - schowałam twarz we włosach, ale brązowooki podniósł mój podbródek. - Jakoś wczoraj się nie wstydziłaś. Nie miałaś żadnych problemów. Krzyczałaś w niebo głosy - ze wstydu schowałam twarz w dłonie. - A może chodzi Ci o to, że ja Cie widziałem nago, a Ty mnie nie? Hmm? Jak chcesz mogę się rozebrać.
- Nie, nie musisz! Wyjdź chce się ubrać.
- Dalej nie wstydź się, jesteś przecież piękna - szatyn szarpnął za pościel i odkrył całe moje ciało. Szybko chwyciłam za poduszkę leżącą obok mnie i zakryłam swoją nagość, na co chłopak wybuchł śmiechem.
- Spierdalaj! Już wyjdź!
- Tak się do mnie teraz odzywasz? Mam Ci przypomnieć jak w nocy jęczałaś?
-Zamknij się - pokazałam mu środkowy palec, a on ponownie wybuchł śmiechem.
- Wstawaj jędzo - szatyn wyszedł z pokoju zostawiając mnie samą. Weszłam do garderoby chłopaka i wzięłam czarną koszulkę, którą na siebie od razu założyłam. Wyszłam z sypialni i zaczęłam szukać Justin'a. Nie było go w kuchni, czyli musiał być w łazience. Udałam się w kierunku pomieszania.
- Co robisz? - spytałam go wchodząc do łazienki.
- Uszykowałem Ci wszystko. Możesz się wykąpać - wszystko powiedział bez jakiegokolwiek uczucia nawet nie patrząc mi w oczy. Obraził się.
- Nie wykąpiesz się ze mną? - wychrypiałam seksownym głosem. Palcem wskazującym przejechałam od obojczyka szatyna, aż po brzeg jego koszulki.
- Nie. Przecież się wstydzisz. Zrobię śniadanie - brązowooki trącił moje ramię swoim, kierując się ku wyjściu. Chwyciłam jego dłoń przez co natychmiast się obrócił. Bez zastanowienia wpiłam się w jego usta, czego na początku nie odwzajemnił. Wymiękł i oddał mi pocałunek, pogłębiając go. Wplątałam palce w końcówki jego włosów i pociągnęłam za nie. Pchnęłam chłopaka na ścianę i zjechałam dłońmi na jego klatkę piersiową. On wplątał palce w moje włosy, przyciągając moją twarz bliżej. Oderwałam się od niego i ściągnęłam mu koszulkę.
- Wykąpmy się - wyszeptałam i ściągnęłam koszulkę którą miałam na sobie. Weszłam do wanny i od razu poczułam się odprężona. - No chodź, zmieścimy się - zamknęłam oczy nie chcąc patrzeć na roznegliżowanego Justin'a. Chwilę później poczułam jak szatyn wchodzi do wanny i siada tuż za mną. Oparłam się plecami o jego klatkę piersiową i głęboko westchnęłam.
- Jak długo masz już taką prace?
- Półtora roku temu studiowałem psychologię. Ale rzuciłem to. Byłem bez wykształcenia i co miałem zrobić? Szukałem w internecie pracy dla nie wykształconych i natknąłem się agencję męskich prostytutek. Siedzę w tym już jakiś czas, ale podoba mi się to - posłał mi szczery uśmiech i odgarnął moje włosy na prawą stronę.
- Spotykasz się z kimś? - spytałam przygryzając wargę.
- A kto by chciał być w związku z kimś takim jak ja? Chciałabyś faceta który sypia z kobietami i dostaje za to pieniądze? Przecież to chore..
- Więc kiedy miałeś dziewczynę?
- Dawno.. Już nawet nie pamiętam.
- Dobra, a jak przyjaciele reagują na to kim jesteś? - obróciłam się przodem do niego i zaczęłam kreślić nieznanie nam wzory na jego klatce piersiowej.
- Zostawili mnie. Powiedzieli, że nie będą przyjaźnić się z męską dziwką.. Chociaż jeden przyjaciel został. Reszta odeszła.
- Ja mogę zostać Twoją przyjaciółką - popatrzyłam w jego oczy błagalnym wzrokiem i zrobiłam smutną minkę.
- Wiesz, że czasem zachowujesz się jak pięciolatka? - zachichotał i przyciągnął mnie do siebie. Wtuliłam się w jego ciepły tors siadając mu na kolanach.
- To będziemy przyjaciółmi? - spojrzałam w jego uśmiechnięte, brązowe oczy i wtuliłam się w niego bardziej.
- Jesteśmy przyjaciółmi - posłał mi szczery uśmiech, który odwzajemniłam i cmoknęłam jego usta.
- Chce poznać Twojego przyjaciela. Przedstawisz mi go? Proszę.
- Dobrze, dobrze poznasz go dzisiaj wieczorem.
- Hmm? Czy Ty to już zaplanowałeś? - spojrzałam na niego groźnym wzrokiem, na co wybuchł śmiechem.
- Nie, ale wczoraj coś mi obiecałaś - zachichotał.
- Nie pamiętam.
- Nie wymiguj się. Idziemy dzisiaj na kolację do moich rodziców.
- Co?!
- Obiecałaś. Bardzo się im spodobałaś i postanowili zorganizować kolację. Pierwszy raz poznali 'moją dziewczynę'.
- Mam iść tam jako twoja dziewczyna tak?
- To chyba nie problem? Przecież cały czas dotykamy się i całujemy.
- Dobra pójdę. Ale tylko dlatego, że chcę poznać Twojego przyjaciela.
- Poznasz - Justin pocałował delikatnie moje usta i przyciągnął mnie bliżej siebie. Zawsze jak mnie całował zapominałam o całym świecie. Usiadłam okrakiem na kolanach szatyna, a on pogłębił pocałunek. Poczułam między nogami przyrodzenie chłopaka, na co jęknęłam w jego usta. Przyciągnął mnie bliżej, dzięki czemu otarłam się o jego męskość. Jakie to było przyjemne. Poruszyłam biodrami i ponownie się o niego otarłam. Z ust brązowookiego wydobył się gardłowy jęk, co oznaczało ze podobało mu także się to podoba. Oderwałam usta od jego wciąż poruszając biodrami. Justin całował moją szczęknę. Przeszedł na szyję szukając mojego czułego punktu, który szybko znalazł. Przyssał się mocno do mojej skóry, na co jęknęłam głośno z podwójnej rozkoszy. Chłopak wziął do ręki swoje przyrodzenie i jego główką zaczął robić kółeczka na mojej łechtaczce. Niekontrolowany głośny jęk wydobył się z moich ust, gdy Justin dojechał do mojego wejścia. Popatrzyłam na chłopaka, który z troską wpatrywał się w moją twarz. Pocałowałam go czule w usta i ponownie głośno jęknęłam.

~*~
Rozdział nudny, ale musiałam jakoś nawiązać do następnego rozdziału..
Mam nadzieję, że nadal jesteście za mną... 
Przepraszam, że nie dodawałam tak długo, ale wiecie
 szkoła=brak czasu
Przepraszam za błędy, które na pewno są ;)
Dzięki za 25 komentarzy pod poprzednim rozdziałem ;*

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

nie wiem kiedy dodam następny rozdział...