Cała się trzęsłam, usiadłam na stopniu przed budynkiem i zaczęłam płakać. Łzy leciały po moich policzkach, nie mogłam ich opanować.
- Carol, co się dzieje? - spytał Jus siadając obok mnie.
- Nic Justin, po prostu źle się poczułam.. - nie mogłam mu powiedzieć to jego jedyny przyjaciel.
- Nie kłam. Przecież widzę, że coś się dzieje..
- Źle się poczułam. Zadzwonię po taksówkę i wrócę do domu. A Ty przeproś swoich rodziców i Clark'ów. Powiedz im, że źle się poczułam i zostań.
- Nie ma mowy! Nie wrócisz sama do domu! Idź do samochodu ja zaraz przyjdę.
- Nie! Ty musisz zostać.. - ostatnie zdanie wyszeptałam ciszej, mając nadzieje że go nie usłyszy i będzie chciał ze mną wrócić. Potrzebowałam go teraz.
- Idź do samochodu - szatyn złapał moją dłoń włożył w nią kluczyki i przyciągnął mnie do siebie zamykając w ciasnym uścisku.
10 minut później jechaliśmy z szatynem do jego mieszkania. Nie rozmawialiśmy. Jechaliśmy w niekomfortowej ciszy. Zatrzymaliśmy się na światłach. Czułam wzrok Jus na mojej twarzy. Obróciłam się w jego kierunku. Patrzył na mnie smutnym wzrokiem. Poczułam ze znów do oczu napływają mi łzy.
- Powiedz mi co się dzieje? - ruszył gdy światła zmieniły kolor na zielony. Jego dłoń wylądowała na moim kolanie. Ale od razu ją zrzuciłam. Jus dziwnie na mnie spojrzał.
- Przepraszam... - wychrypiałam i otarłam łzy z moich policzków.
Po paru minutach drogi w martwej ciszy zatrzymaliśmy się przed mieszkaniem Justin'a.
- Odwieziesz mnie do domu?
- Nie, stajesz u mnie. Musisz mi to wszystko wytłumaczyć.
Chłopak wyszedł z samochodu i otworzył mi drzwi. Wysiadłam z samochodu. Szlak w kierunku drzwi do budynku płacząc, nie chciałam o tym rozmawiać. Chciałam tylko o tym zapomnieć, nigdy więcej do tego nie wracać i nie zobaczyć tego skurwysyna już więcej.
Weszliśmy do mieszkania. Jus cały czas na mnie patrzył podejrzliwie, ale ze smutkiem. Poszłam do sypialni szatyna i zająłem sukienkę.
- Chcesz się czegoś napić? - zawołał z kuchni.
- Poproszę herbatę..
Założyłam na siebie koszulkę Justin'a i jakieś spodenki od koszykówki. Udałam się w kierunku kuchni, gdzie chłopak wlewał do kubków wrzątek. Stałam i patrzyłam na niego. Widziałam, że było mu przykro, ze nic mu nie chce powiedzieć. Obrócił się i spojrzał prosto w moje oczy.
[MUZYKA]
- Powiesz mi w końcu co się stało? - cisza. Nic nie odpowiedziałam. - Carol co jest. Dziwnie zareagowałaś na Christiana.
Na sam dźwięk jego imienia przeszły mnie dreszcze. Łzy ponownie napłynęły mi do oczu. Wybiegłam z kuchni i poszłam do pokoju Jus'a. Położyłam się na łóżku i wybuchłam niekontrolowanym płaczem.
- Skarbie co się dzieje? - usłyszałam za mną głos szatyna. Położył się za mną i objął mnie ramieniem. Gwałtownie wstałam i podeszłam do okna.
- Carol?
- To on. On mi to zrobił! To przez niego jestem taka! - szlochałam. Jus podszedł do mnie i przytulił mnie. Wyrywałam się ale to nic nie dało.
- Nie bój się mnie. Ja nie jestem nim. Wiesz o tym, że nigdy Cię nie skrzywdzę.
Przytuliłam się do niego i zaczęłam głośnej szlochać. W jego ramionach od razu poczułam się bezpieczniej. Razem z Justin'em położyliśmy się na łóżku. Przestałam płakać i czułam, że zasypiam. Wybudziłam się gdy poczułam, że chłopaka nie ma obok mnie.
- Jus, gdzie jesteś? - wstałam i wyszłam z sypialni. Szatyn stał na balkonie paląc papierosa. Podeszłam do niego po cichu i przytuliłam się do jego chłodnych pleców.
- Nie wiedziałam, ze palisz.
- Dużo jeszcze o mnie nie wiesz - chłopak wyrzucił niedopałek i obrócił się do mnie twarzą - Już wszystko okej?
- Tak, jest już dobrze. Ale chodź połóż się ze mną... Potrzebuje Twojej bliskości - stanęłam na palcach i pocałowałam jego usta - ale najpierw umyj zęby, bo śmierdzisz papierosami.
- To chodź ze mną wziąć prysznic - zrobił minę smutnego pieska.
- Nie Jus. Jeszcze nie..
- Czemu mi nie ufasz? Przecież nie jestem taki jak on.
- Wiem i ufam, Ci..
- To mi to pokaż.
Chwyciłam jego dłoń i pociągnęłam w kierunku łazienki. Zdjęłam z siebie koszulkę i weszłam pod prysznic, włączając wodę. Jus stał w bez ruchu i chyba nie wiedział co zrobić.
- Chciałeś wziąć prysznic - wyrwał się z transu. Obróciłam się tyłem do niego, nie chcąc patrzeć na jego nagie ciało. Chwile później poczułam jego ręce na moich biodrach i pocałunek na ramieniu. Wzdrygnęłam się i odsunęłam od niego.
- To tylko ja Carol. Mnie nie musisz się bać. Zaufaj mi, proszę.
Obróciłam się i spojrzałam prosto w jego oczy pełne nadzieji i miłości. Miłości? Nie, to nie możliwe.. Położyłam rękę na jego karku i przyciągnęłam go do pocałunku. Smakował papierosami, ale i tak był smaczny. Odsunęłam się od niego i uśmiechnęłam się.
- Umyj mnie - wyszeptałam.
Brązowooki sięgnął po płyn z półki i wycisnął go na dłoń.
- Obróć się - wychrypiał seksownie. obróciłam się, a on delikatnie zaczął rozmasowywać moje plecy a, następnie ręce. Obrócił mnie przodem do siebie i namydlił mój brzuch i dekolt. Ominął moje piersi i chciał zabrać ręce, ale je przytrzymałam.
- Miałeś mnie umyć całą. - położyłam jego dłonie na moich piersiach, które zaczął masować i ugniatać, na co sapnęłam. Szatyn przybliżył się do mnie i pocałował namiętnie moje usta. Przyciągnęłam jego głowę jeszcze bliżej, a on położył swoje dłonie na moich biodrach i pocierał je. Uwielbiałam się z nim całować, czuć jego bliskość i to jaka jestem przy nim bezpieczna. Wiedziałam, że on nie zrobi mi krzywdy. Jego dłonie zjechały na moje pośladki, które delikatnie ścisnął. Wtargnął swoim językiem do mojej buzi. Całował mnie zachłannie. Odsunęłam się od niego i uśmiechnęłam szeroko.
- Ty jeszcze nie jesteś umyty - wyszeptałam przy jego uchu przygryzając jego płatek.
- A umyjesz mnie? Bo chyba sam nie dam rady - wychrypiał gardłowo.
Nabrałam na ręce trochę płynu. Zaczęłam myć jego klatkę piersiową i szyję. Następnie chłopak obrócił się i namydliłam jego plecy. Czułam jak jego mięśnie się rozluźniają i jak jego oddech robi się cięższy. Ponownie sięgnęłam po płyn. Justin przytulił mnie od tyłu i zabrał z moich rąk płyn. Spienił je w swoich dłoniach i namydlił mój brzuch kierując się w górę mojego ciała. Ponownie zaczął pieścić moje piersi. Odchyliłam głowę do tyłu. Chłopak przyciągnął mnie do siebie. Poczułam jego dużą erekcję przy moim biodrze, na co jęknęłam. Zjechał rękoma na mój brzuch. Nie wiem dlaczego to zrobiła, położyłam dłoń na jego i zjechałam naszymi dłońmi do mojego krocza. Jus od razu wiedział co robić dalej. To było takie przyjemne. Szatyn masował moją łechtaczkę równocześnie całując moją szyję. Chłopak włożył we mnie palce, na co głośno jęknęłam. Widziałam, a właściwie czułam, że przez moje jęki doprowadzam go do szału. Obróciłam się do niego przodem i namiętnie wpiłam w jego usta. Dłońmi z klatki piersiowej Justin'a zjechałam do jego krocza.
~*~
I jak tam podobał się rozdział? Jak myślicie co się teraz satnie?
Czy Caroline znów na swojej drodze spotka Christiana?
Widzę, że domyśliłyście się kim jest Christian :D
Następny rozdział na pewno będzie.. ciekawy ;)
A, no i jeszcze jedno, widzę, że liczba czytających spadła ;(
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
20 komentarzy = nowy rozdział