niedziela, 23 lutego 2014

16. "Zostaniesz na noc?" (część 2)

Zamarłam, gdy poczułam, że ręka Eric'a jest coraz niżej. Zachciało mi się płakać. Od razu poczułam na sobie ręce tego... Osunęłam Eric'a od siebie i gwałtownie wstałam, czując jak łzy spływają po moich policzkach.Szybko wciągnęłam na siebie sukienkę i ostatni raz spojrzałam na Eric'a, który patrzył na mnie przerażony.
- Przepraszam - wychrypiałam cicho i wybiegłam z jego mieszkania. Za sobą słyszałam jak mnie woła, żeby się zatrzymała, ale ja wybiegłam. Zdjęłam obcasy i szybko zbiegłam po schodach na dół, ocierając po drodze łzy.
Stałam przed budynkiem i patrzyłam na ulicę. Nie wiedziałam co mam zrobić, gdzie iść. Musiałam zatrzymać taksówkę, żeby gdziekolwiek dotrzeć. Szybkim krokiem poszłam w prawą stronę i za rogiem znalazłam postój taksówek. Wsiadłam do pierwszej z brzegu i podałam adres pod który miała pojechać.

Zapłaciłam taksówkarzowi za podwiezienie i wysiadłam. Od razu zdałam sobie sprawę, że jestem pod blokiem Justina. Szczerze nie wiem dlaczego tu przyjechałam, chyba tylko na niego mogłam teraz liczyć.

Zadzwoniłam do jego drzwi z nadzieją, że jest w mieszkaniu. Nie otwierał. Usiadłam na schodach i zaczęłam szlochać. Tak bardzo potrzebowałam się teraz do niego przytulić, usłyszeć, że damy sobie z tym radę. Myślałam, że wszystko już jest dobrze, ale.. Z Justin'em niczego się nie obawiała, a gdy poczułam jak Eric mnie dotyka.. zaczęłam się bać.
Usłyszałam za sobą otwierane drzwi na co spojrzałam w ich stronę. Stał tam Justin. Stał, był! Szybko wstałam i rzuciłam mu się prosto w ramiona jeszcze bardziej się rozklejając.
- Jestem przy tobie. Spokojnie. - wyszeptał mi do ucha i mocno przytulił. Właśnie tego potrzebowałam. Czuć się bezpieczna i kochana. Nie czuć nacisku i presji. Puściłam go spojrzałam mu prosto w oczy.
- Dziękuje - wychrypiałam zapłakana i stając na palcach pocałowałam kącik jego ust. schyliłam się po moje buty i torebkę i ostatni raz spojrzałam na Justin'a. Pewnie był zszokowany moją nagłą wizytą i tego w jakim jestem stanie. delikatnie się do niego uśmiechnęłam i skierowałam się w kierunku schodów.
- Nie zostaniesz? - spytał i szybko do mnie podszedł łapiąc mnie za rękę, którą od razu wyrwałam ponownie zaczynając płakać. Justin spojrzał na mnie zszokowany. Wiedział, że coś jest nie tak. On to wiedział. - Skrzywdził Cię ? - spytał cicho - Wiedziałem, wiedziałem - mówił sam do siebie pod nosem.
- Nie, ja.. my.. po prostu.. - nie mogłam mu tego powiedzieć..
- Wejdź, proszę - złapał mnie za dłoń i delikatnie pociągną w stronę drzwi, które następnie za nami zamknął. Poszliśmy do salonu. Usiedliśmy na kanapie i nic nie mówiliśmy. Jus patrzył na mnie i nie naciskał. Przyciągnął mnie do siebie i zamknął bezpiecznie w swoich ramionach. Mocno się do niego przytuliłam i uspokoiłam się wdychając jego cudowny zapach.
- On mi nie zrobił nic złego..my po prostu... ja nie umiałam - nie mogłam mu tego tak po prostu powiedzieć, bo obawiałam się że zacznie się ze mnie śmieć.  Było mi głupio, że tu przyszłam i robiłam taką scenę.
- Rozumiem. Nie jesteś gotowa.
- Jestem gotowa, ale ja mu chyba aż tak nie ufam..
- Spokojnie.. Nie musisz się śpieszyć, nikt Cie do niczego nie zmusza.
- Wiem - wychrypiałam i otarłam policzki.
- Zostaniesz na noc? - spytał -Nie chce Cie do niczego zmuszać, po prostu bardzo mi Ciebie brakuję i stęskniłem się za Tobą.. Ja.. przepraszam za to co powiedziałem, ja nie chciałem.
- Wiem Justin, to ja przepraszam..
- Nie. Ty nie masz za co. ja wszystko spieprzyłem.
- No masz trochę racji.. A teraz daj mi jakieś rzeczy, żebym mogła się przebrać. - poszłam w kierunku sypialni Jus'a, a on zaraz za mną.
Szatyn wyciągnął z szuflady koszulkę i podał mi ją. Cicho mu podziękowałam i obróciłam się do niego tyłem.
- Odepnij mi sukienkę. - poleciłam mu i wszystkie włosy przesunęłam na prawe ramię.
Justin podszedł do mnie i palcami delikatnie przejechał po moim ramieniu wprost do zapięcia sukienki. Złapał za suwak i powoli odpiął sukienkę. Po chwili sukienka upadła na ziemię, a on przejechał dłonią wzdłuż kręgosłupa, aż do linii moich majtek. Szatyn cofnął dłoń i odsunął się o krok. Obróciłam się w jego kierunku i wyszłam z sukienki. Stałam półnaga z potarganymi włosami i rozmytym makijażem.
- Jesteś taka piękna - wyszeptał Justin swoim seksownym głosem i podszedł do mnie. Wierzchem dłoni pogładził mój policzek. przysunął swoją twarz tak blisko mnie, że aż czułam jego ciepły oddech na moich ustach. Spojrzał mi głęboko w oczy, sprawdzając czy wszystko jest okej.
- Pocałuj mnie - wyszeptałam prawie niesłyszalnie. Szatyn położył dłoń na moim karku i przysunął się jeszcze bliżej.Poczułam jak składa na moich ustak delikatny pocałunek. Przełknęłam cicho ślinę, a jego palce dotknęły mojej szyi. Musiałam złączyć nasze usta, jedną dłonią dotknęłam jego policzka, a drugą powędrowałam na kark. Jus objął mnie w talii i przyciągnął bliżej. Nasze usta się złączyły, chłopak przejechał językiem po mojej dolnej wardze, prosząc w ten sposób o dostęp, który od razu mu dałam. Jego dłonie zjechały na moje uda, zaraz potem owinęłam go nogami w pasie. Trwaliśmy w długim pocałunku, na chwilę się od siebie odsunęliśmy by zaczerpnąć powietrza, ale to nie trwało długo. Justin zaczął kierować się w stronę łóżka całując moją szyje.
W końcu Justin położył mnie na łóżku i zaczął całować, ssać i przygryzać skórę mojej szyi na co jęknęłam. Położyłam dłonie na klatce piersiowej chłopaka i zaczęłam badać każdy jego mięsień. On całował moje ramiona, obojczyki i mostek. Moje ręce zjechały jeszcze niżej, przez co poczułam wypukłość w jego spodniach, przejechałam dłonią po niej no co szatyn cicho warknął w moją szyje.
- Carol... ja zaraz nie wytrzymam jeśli nie przestaniemy - popatrzył mi smutno prosto w oczy - nie jesteś gotowa, wię.. - wpiłam się w jego usta, żeby w końcu przestał mówić..
Byłam gotowa, chciałam to w końcu zrobić i ufałam mu. Złapałam za gumkę jego dresów i zaczęłam je zsuwać. Jus mi pomógł pozbywając się ich całkowicie. Zawisł nade mną i spojrzał mi głęboko w oczy sprawdzając czy na pewno wszytko okej. Uśmiechnęłam się do niego słodko i cmoknęłam jego usta. Wszytko działo się bardzo wolno i delikatnie. Justin oczarowywał moje ciało swoim czułym i delikatnym dotykiem. Jus składał namiętne pocałunki w dół mojej szczęki i schodził z pocałunkami coraz niżej. Obsypał pocałunkami cały mój dekolt. Jego ręka wślizgnęła się pod moje plecy szukając zapięcia od stanika. Upewnił się czy może patrząc w moje oczy. Chwilę później odrzucił stanik na bok i zaczął składać delikatne pocałunki na moich piersiach. Zaczął ssać moje sutki na co głośno jęknęłam. Jedna z jego dłoni znalazła się na linii moich koronkowych majtek, czułam jak robiłam się coraz bardziej mokra pod wpływem jego dotyku.
- Justin - jęknęłam, gdy poczułam jego palce w sobie.
- Jesteś taka piękna i mokra Skarbie - wyszeptał mi prosto do ucha i przygryzł jego płatek, następnie go całując. Byłam zestresowana, strasznie zestresowana, gdy poczułam jak zsuwa mi moje majtki, które następnie zrzucił na podłogę. Zacisnęłam uda. Jus pogładził dłonią moje prawe udo.
- Nie musimy tego robić - wiedziałam, że on nie chciał mnie do niczego zmuszać, ale nawet nie musiał, bo sama chciałam wreszcie to zrobić. Powoli rozszerzyłam uda, dając mu pełen dostęp. Podniosłam się na rękach i pocałowałam go delikatnie w usta, co odwzajemnił. Zsunął z siebie szybko bokserki, a z szuflady obok łóżka wyciągnął jedno opakowanie z prezerwatywą. Wrócił do mnie i ponownie złączył nasze usta.
- Jesteś tego pewna? - spytał zatroskany.
- Tak - wyszeptałam i cmoknęłam go w usta.
Szatyn usadowił się między moimi nogami i zawisł nade mną. Ze strachu zamknęłam oczy i wbiłam delikatnie paznokcie w plecy Jus'a.
- Ej, kochanie spokojnie. Spójrz na mnie. - otworzyłam oczy  i spojrzałam na niego. - Obiecuje, że będę delikatny. Pamiętaj nie mam zamiaru Cie skrzywdzić. Jak będzie źle to od razu mów - przytaknęła, cmoknął czubek mojego nosa i sięgnął po prezerwatywę.
Poczułam jak ustawia się przy moim wejściu i delikatnie całuje moje czoło. Spojrzał w moje oczy, upewniając się czy na pewno tego chcę, na co ja tylko delikatnie przytaknęłam głową. Justin bardzo powoli i ostrożnie we mnie wchodził, co chwila sprawdzając czy jest w porządku. W sumie nie bolało, to było takie obce uczucie. Ale nie bolało. Justin był bardzo delikatny i czuły. Nie chciał sprawić by mnie coś bolało, albo bym była wystraszona. Poczekał chwilę, bym dostosowała się do jego wielkości i zaczął powoli się we mnie poruszać. Cały czas całował okolice mojej twarzy i dekolt. Pieścił moje ciało i poruszał się we mnie, coraz głębiej we mnie wchodząc. To było przyjemne.Na prawdę przyjemne. Jus robił wszytko z czułością. Mimowolnie unosiłam biodra i pojękiwałam. Justin dyszał i gardłowo pojękiwał. Wpił się w moje usta i głęboko we mnie wszedł na co krzyknęłam z rozkoszy w jego usta.
- Justin.. - jęknęłam bardzo głośno i wbiłam paznokcie w jego plecy.


~*~

I jak Wam się podobał rozdział?
Zadowoleni?
Zauważyłam, że nikomu nie podoba się postać Eric'a, ale zmartwię Was, że będzie on z nami jeszcze przez kilka rozdziałów. W najbliższych pojawi się tylko sporadycznie.

Carol pogodziła się z Justin'em :D Nareszcie :P

CZYTASZ = KOMENTUJESZ



PRZEPRASZAM ZA BŁĘDY!

poniedziałek, 17 lutego 2014

16."..nie mogłam mu wybaczyć tego co powiedział.." (część 1)

 MIŁEGO CZYTANIA ;)

Po namiętnym pocałunku z Miller'em udało mi się znaleźć klucz do mieszkania. Po tym jak już poszedł wzięłam relaksacyjną kąpiel przemyślając w mojej głowie wszystkie istotne szczegóły. Byłam wykończona dzisiejszym dniem więc szybko zasnęłam. Obudziłam się w południe, wyspana i gotowa na siedzenie w domu przez cały dzień. Udałam się do kuchni gdzie wstawiłam wodę na herbatę i wyciągnęłam wszystkie niezbędne produkty do zrobienia kanapek. Podczas gdy smarowałam chleb masłem naszła mnie myśl, czy Lou może jest w domu. Szybkim krokiem ruszyłam w kierunku jego pokoju, niestety okazał się pusty. Wracając do kuchni usłyszałam dzwonek mojej komórki. Wyciągnęłam ją z torebki i odebrałam nawet nie patrząc kto dzwoni. Wróciłam do kuchni.
- Halo?
- Hej mała. Jak tam randka? - gdy usłyszałam ten głos od razu się uśmiechnęłam.
- Hmm.. No może sam mi powiesz? Przecież też tam byłeś! - wykrzyczałam do słuchawki.
- Nie wiedziałem, że tak będziecie. - słyszałam w jego głosie zakłopotanie i wiedziałam, że w tym momencie kłami.
- Nie kłam! - ponowie uniosłam głos.
- Okej, okej.. Specjalnie poszedłem do tamtej restauracji, ja po prostu chciałem..
- Co chciałeś Justin?! Kontrolować mnie? - przerwałam mu.
- Nie, znaczy tak, ale nie kontrolować, chciałem tylko sprawdzić czy wszystko w porządku i czy trzyma ręce przy sobie!
- Nie jestem małym dzieckiem! Sama siebie potrafię kontrolować! I dam sobie radę jeśli nie będę chciała żeby mnie dotykał!
- No jakoś ostatnim razem Ci to nie wyszło, bo tam ten chłopak Cie.. -  rozłączyłam się. Jak on mógł mi powiedzieć coś takiego. To mnie zabolało. Bardzo zabolało.


Nadszedł koniec miesiąca. Spotykałam się z Eric'em praktycznie co wieczór. Przez ten czas bardzo się do siebie zbliżyliśmy. Do Jus'a się nie odzywałam. Dzwonił do mnie tysiące razy i pisał SMS-y, ale ja nie mogłam mu wybaczyć tego co powiedział.. Szczerze miałam ogromną nadzieje na coś większego między mną, a Eric'em. W firmie zachowywaliśmy się w miarę normalnie, bo nie chcieliśmy zwracać na siebie uwagi. Po pracy spotykaliśmy się zwykle w jakiejś restauracji lub klubie. Chodziliśmy na kręgle i miele spędzaliśmy razem czas. Zaszło między nami do kilku gorących sytuacji, miałam ochotę na więcej. Ale bałam się i chyba nawet mu na tyle nie ufałam. Tęskniłam za Justin'em, ale za bardzo mnie zranił. Oddaliliśmy się od siebie, ale z Louis'em było tak samo. Gdy ja miałam czas, on zawsze wyskakiwał że stęsknił się za Christian'em. Wiedziałam, że jest z nim szczęśliwy. Szczerze mnie to nie cieszyło, ale chciałam dla niego tego co najlepsze. Mój staż w The Rolling Stones szybko minął i miałam nadzieję, że uda mi się znaleźć jakąś dobrą pracę.

- Widzimy się dziś wieczorem? - spytał Eric, gdy zaczęłam zbierać wszystkie moje rzeczy, wiedząc, że nie wrócę tu już w poniedziałek. 
- Jeśli tylko masz ochotę na moje towarzystwo - powiedziałam dość cicho, ale mnie usłyszał.
- Przecież wiesz, że zawsze mam ochotę na twoje towarzystwo - podszedł do mnie śmiejąc się.
- No nie wiem.. Może masz mnie już dość. Spędzasz ze mną prawie całe dnie - spojrzałam głęboko w jego oczy z nadzieją, że nie ma mnie dość.
- Jest wręcz przeciwnie. Ciągle mi Ciebie mało - złapał moją dłoń i przyciągnął ją do swoich ust, składając na niej delikatny pocałunek. Cicho się na to zaśmiałam i przysunęłam się do niego bliżej, zarzucając moje ręce na jego szyję. 
- Coś mi się wydaje, że kłamiesz - zaczęłam go podpuszczać. On tylko się zaśmiał i pokiwał przecząco głową zanim pocałował moje usta. Od razu mu go oddałam, ale zaraz potem go od siebie delikatnie odsunęłam. - Nie tutaj. - wyszeptałam i obróciłam się zabierając moją torebkę i chwytając w dłonie karton z moimi rzeczami.
- Dlaczego nie chcesz nadal ze mną pracować? - powiedział ze smutną minką jak pięciolatek.  
- Bo ludzie będą mówić - wychrypiałam i wyminęłam go. 
- Szkoda. Daj ten karton, chociaż Ci pomogę. - złapał za karton chcąc pomóc mi go znieść.
- Poradzę sobie. - Uparłam się i udałam w kierunku drzwi.
- Nie bądź taka uparta - zaśmiał się i wyrwał mi z rąk karton otwierając drzwi.
- To ty jesteś uparty. - wyszłam z pomieszczenia kierując się na parkingu przed budynkiem. Eric szedł za mną śmiejąc się ze mnie, że udaje obrażoną. Otworzyłam bagażnik, a Eric włożył tam moje rzeczy. Zamknęłam bagażnik i udałam się w kierunku drzwi od kierowcy. Kiedy miałam je otworzyć Miller je przytrzymał, cały czas się ze mnie śmiejąc. 
- Ej, kochanie nie bądź na mnie obrażona.
- Nie jestem. - powiedziałam sztywno nie patrząc mu w oczy.
- Nie, w ogóle. - powiedział z ironią w głosie. Przysunął się do mnie bliżej, na co ja odsunęłam się i oparłam o samochód. Nagle jego twarz znalazła się bardzo blisko mojej. - Nie bądź zła. - wyszeptał do mojego ucha, którego płatek chwilę później przygryzł. Zaśmiałam się i złapałam jego twarz w dłonie. Przyciągnęłam i przycisnęłam swoje usta do jego. Trwaliśmy w namiętnym pocałunku, gdy nagle przerwał nam wibrujący w kieszeni Eric'a telefon. Zaczęłam się śmiać czując wibrację na moim biodrze. 
- Odbierz, a ja muszę jechać - cmoknęłam go w policzek, a on  wyciągnął komórkę z kieszeni. 
Wsiadłam do samochodu i machając mu, odjechałam w kierunku mieszkania. 


Justin znów się do mnie dobijał. Dzwonił i dzwonił. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Zbliżała się godzina siedemnasta, co oznaczało, że czas się szykować, na randkę z Eric'em. Na wieczór wybrałam białą sukienkę do połowy ud, bez rękawów. Nie była jakoś zbyt elegancka, po prostu zwykła sukienka. Do tego wybrałam różowe koturny i w tym samym kolorze torebkę. Uszykowałam również białą bieliznę. Wzięłam szybki prysznic i umyłam włosy, które następnie wysuszyłam i podkręciłam im końcówki. Zrobiłam delikatny makijaż i ubrałam na siebie przygotowane rzeczy.  Wyglądałam dobrze, nie byłam wystrojona jakoś przesadnie. Po prostu wyglądałam dobrze. Spakowałam wszystkie potrzebne mi rzeczy do torebki i byłam już gotowa. Po paru minutach zadzwonił dzwonek do drzwi. Byłam pewna, że to Eric. Szybko spryskałam się jeszcze perfumami i ruszyłam szybkim krokiem w kierunku drzwi.  Gdy je otworzyłam moim oczom ukazał się ubrany w niebieską koszulę i ciemne jeansy Eric. Jak zawsze wyglądał seksownie. Gdy mnie zobaczył, na jego twarzy zagościł łobuzerski uśmiech , przez co wyglądał jeszcze seksowniej.

Po kolacji w ulubionej restauracji Eric'a udaliśmy się w drogę do jego mieszkania. NA prawdę bardzo dobrze się dogadywaliśmy, rozumieliśmy się bez błędnie. Do jego kąta , jechaliśmy z 10 minut, co minęło w zaskakująco szybkim tempie. Eric otworzył mi drzwi i pomógł mi wysiąść z samochodu. Wsiedliśmy do windy, gdyż nie dałabym rady wdrapać się na 5 piętro w dwunasto-centymetrowych szpilkach. W windzie w ogóle się do siebie nie odzywaliśmy. Posyłaliśmy sobie tylko dzikie spojrzenia i seksowne uśmiechy. Gdy winda się zatrzymała, Eric złapał moją dłoń i pociągnął mnie w kierunku mieszkania.

Siedzieliśmy na kanapie słuchając muzyki, śmiejąc się i rozmawiając. W pewnym momencie nie mogłam się powstrzymać i przykryłam jego usta swoimi, zaczynając gorący pocałunek. Eric od razu przejął kontrolę i przejechał językiem po moich wargach, prosząc o pozwolenie na pogłębienie pocałunku. Od razu mu go dałam, wdrapałam się na jego kolana siadając okrakiem, na co moja sukienka się podwinęła i odkryła całe moje uda. Eric zjechał pocałunkami na moją szyję, a dłońmi pocierał moje nagie uda. Po chwili uniósł mnie skierował się do jego sypialni, a ja ponownie wpiłam się w jego usta. Mężczyzna postawił mnie przy brzegu łóżka i położył dłoń na moim policzki delikatnie go gładząc, cicho się zaśmiałam i wtuliłam twarz w jego dłoń. Nachylił się do mojego poziomu i delikatnie pocałował moje usta. Jego dłonie znalazły się na moich plecach odpinając zamek sukienki, a moje odpinały jego koszulę. Gdy ją odpięłam, ściągnęłam ją z niego i przejechałam dłońmi po jego muskularnych bicepsach i umięśnionej klatce piersiowej. Następnie zsunęłam z siebie sukienkę, odrywają moje pół nagie ciało. Czułam jak się rumieni i spuściłam głowę patrząc w podłogę. Eric uniósł mój podbródek pacem wskazującym i cmoknął moje usta, dając mi tym znak bym się nie krępowała. Pocałowałam go i ociągnęłam w kierunku łóżka. Niebieskooki całował moją szyję, obojczyk. dekolt. Ręką gładził moje podbrzusze, powoli wsuwając dłoń za moje majtki.




~*~
Witam Skarby! Jest pierwsza część szesnastego rozdziału!
 
Zaskoczeni biegiem wydarzeń?

 Zauważyłam, że każdy chce się pozbyć Eric'a, ale jak na razie on z mojego opowiadania nie zniknie, ale możliwe, że pojawi się nowy bohater.
(podawajcie pomysły, kto mógł by nim być)


CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Przepraszam za błędy. 

Im więcej komentarzy tym rozdział szybciej.


PS Skończyły mi się już ferie, więc czasu na pisanie mam teraz coraz mniej.


piątek, 14 lutego 2014

15. "Wzbudzasz wielkie zainteresowanie u facetów." (część 2)

- Nie, nie! Bardzo się cieszę, ale..
- Przyszedłem w złym momencie. Rozumiem - sztucznie się uśmiechnął.
- No troszeczkę.
- Na kogo czekasz? Kto jest tym szczęściarzem?
- Eric. Pracuje z nim. - uśmiechnęłam się.
- Super. Kolacja czy drink?
- Drink.
- Pamiętasz wszystko. Umiesz flirtować więc to wykorzystaj - zaśmiał się szczerze.- A teraz przytul - rozłożył ramiona, a ja wtuliłam się w jego klatkę piersiową. Pachniał jak zawsze niesamowicie. Chwile trwaliśmy w uścisku, gdy nagle usłyszeliśmy pukanie do drzwi i odchrząkanie. Szybko oderwałam się od szatyna i obróciłam w kierunku drzwi. Kurwa. W drzwiach stał nie kto inny jak Eric. Głośno przełknęłam ślinę i uśmiechnęłam się do niego.
- Cześć - cicho szepnęłam.
- Nie przeszkadzam? - zapytał.
- Nie..
- Nie, właśnie wychodziłem - wtrącił Justin. Podszedł do Eric'a i wyciągnął rękę. Miller uścisnął ją.
- Eric.
- Justin. Jestem bratem Caroline.
- Nie wiedziałem, że Carol ma brata.
- Ona nie lubi się mną chwalić.. Ale ni ważne ja już muszę iść. - Jus uśmiechnął się do Eric'a i obrócił w moim kierunku powoli do mnie podszedł. Przytulił mnie. - Pamięta pokaż, że nie tylko on cie pragnie - szepnął mi do ucha i puścił mnie.
- Dobranoc, miłej zabawy - szatyn powiedział w kierunku mojego współpracownika i opuścił mieszkanie.
- Przepraszam za zamieszanie. Możemy już iść. - uśmiechnęłam się.
Eric przepuścił mnie w drzwiach i poczekał chwilę za mną, gdy je zamykałam. Udaliśmy się w kierunku wyjścia z budynku, wymieniając między sobą nieśmiałe uśmiechy.  Gdy wyszliśmy z budynku, wsiedliśmy do zaparkowanego na parkingu czarnego Lamborghini. Eric otworzył mi drzwi, a chwile później siedział już obok mnie i ruszył w kierunku głównej drogi.

Dwadzieścia minut później weszliśmy do restauracji Seven Heaven, która znajdowała się w centrum miasta i była jedną z lepszych. Weszliśmy do środka, od razu podszedł do nas mężczyzna w garniturze i wskazał zarezerwowany przez Eric'a stolik. Gdy mężczyzna odszedł, Eric odsunął mi krzesło i pomógł* usiąść. Podziękowałam mu i patrzyłam jak siada. Chwilkę później, do naszego stolika przyszedł kelner. Od razu pomyślałam o ostatniej kolacji z Justin'em, gdy powiedział, że dobrą metodą jest pokazanie, że nie tylko on mnie pragnie.
- Dobry wieczór. - uśmiechnął się do nas. - Może najpierw czegoś by się państwo napili?
- Tak, oczywiście - przytaknął Eric i spojrzał w moim kierunku. - Czego byś się napiła Caroline?
- Poproszę wino. Czerwone, wytrawne. - uśmiechnęłam się w kierunku kelnera.
- Dobrze. Poprosimy butelkę czerwonego Allende - Eric powiedział w kierunku kelnera. Chłopak wyglądał na nie więcej niż dwadzieścia pięć lat. Był wysoki i szczupły -  A za posiłek, jak na razie podziękujemy.
- Oczywiście. Za chwilę wrócę z winem. - ostatni raz się uśmiechnął i odszedł.
- Więc, masz jeszcze jakieś rodzeństwo oprócz brata - Eric spytał niespodziewanie.
- Nie. Justin jest moimi.. jedynym bratem - uśmiechnęłam się - A Ty? Masz rodzeństwo ?
- Mam siostrę. Młodszą, jest mniej więcej w twoim ..
- Proszę bardzo. - kelner podszedł i podał nam po kieliszku. Nalał na po odrobinie na spróbowanie.
Eric napił się łyk i przytaknął głową, następnie kelner spojrzał na mnie. Chwyciłam kieliszek w dłoń i powoli przysunęłam go do ust. Zamknęłam oczy i powąchałam alkohol. Wzięłam mały łyk i cicho mruknęłam zachwycona smakiem wina. Gdy otworzyłam oczy, u obu mężczyzn widziałam pożądanie. O to właśnie mi chodziło. 
- Jak ma pan na imię? - zwróciłam się od kelnera, powtarzając kwestię z poprzedniej kolacji.
- David. Mam na imię David. - wyjąkał i uśmiechnął się.
- Wino jest wyśmienite, David. - wyszeptałam. On tylko przytaknął głową i uśmiechnął się.
- Dziękuję - powiedział Eric, gdy David wypełnij ponownie nasze kieliszki winem i z uśmiechem na twarzy mnie obserwował.
- Oczywiście. Gdy państwo czegoś potrzebowali, proszę wołać. - uśmiechnął się i wolnym krokiem się oddalił. Chwyciłam ponownie kieliszek i upiłam łyk.
- Wzbudzasz wielkie zainteresowanie u facetów. - powiedział Eric, a ja prawie zakrztusiłam się winem.
- Nie zauważyłam tego.
- Nie? To nie możliwe. Jesteś piękną i inteligentną kobietą. Kto by takiej nie chciał. - w odpowiedzi tylko wzruszyłam ramionami, zdziwiona jego słowami. - I bywasz czasami dość nie śmiała. Co dodaje Ci uroku.
- Dziękuję - wyszeptałam i zarumieniłam się.
- Bardzo lubię jak się rumienisz - zaśmiał się i wyciągnął dłoń by wierzchem dłoni przejechać po moim policzku. Kurde.. Zauważył. 
- Nie rumienie się. To od alkoholu. - szybko wybrnęłam z sytuacji, na co on się zaśmiał.
- Tak, tak. Oczywiście. - chwycił w dłoń kieliszek i wziął łyk wina.


Czas leciał szybko. Rozluźniliśmy się i dobrze rozumieliśmy. Co chwilę znajdowaliśmy coraz to nowe tematy do rozmowy. Szczerze mówiąc miałam nadzieję na coś więcej. Że może wreszcie się ustatkuję, przestane się bać mężczyzn. Eric to fantastyczny facet. Zniewalająco przystojny. Samo patrzenie na niego zapierało dech w piersiach.
Siedzieliśmy chwilę w ciszy, kończąc butelkę wina, którą praktycznie sama całą wypiłam. Eric, zmarszczył brwi, patrząc gdzieś za mnie.
- Coś nie tak? - spojrzałam na niego podejrzliwie i popatrzyłam w tym samym kierunku co on.
- Czy to nie twój brat? - wychrypiał.
Tak. Tam faktycznie stał Justin. Ubrany jak zwykle zabójczo seksowne. Była z nim kobieta. Szczupła, trochę starsza od niego, ale nie dużo. Cicho się śmiali i przytulali. Szczerze, byłam zazdrosna. Nawet nie wiem dlaczego. Nie lubiłam patrzeć, gdy u jego boku znajdowała się jaką kobieta. Szybko się otrząsnęłam i spojrzałam na Eric'a.
- Tak, to faktycznie mój brat. Wiesz.. Powinnam już się zbierać, jest już późno - wychrypiałam nieśmiało.
- Tak, w porządku. - uśmiechnął się do mnie i zawołał kelnera.


Po dwudziestej drugiej, staliśmy już pod drzwiami mojego mieszkania. Byłam strasznie zdenerwowana tym, że zaraz będę musiał się z nim pożegnać, że nawet nie mogłam znaleźć kluczy w mojej torebce. Ręce mi się trzęsły i czułam, że zaczyna robić się się strasznie gorąco.
- Spokojnie - Eric chwycił jedną z moich dłoni i przyciągnął ją do swoich ust, składając na niej delikatny pocałunek.  - Spokojnie - wyszeptał. Wypuściłam z płuc powietrze i zamknęłam na chwilę oczy. Gdy je otworzyłam, idealnie piękna twarz Eric'a była bardzo blisko mojej. Mężczyzna wodził nosem po moim policzku, czasem delikatnie ocierając swoim o mój i podrażniając swoim zarostem moją delikatną skórę. Zamknęłam oczy i cicho zaciągnęłam się jego zapachem. Jedną dłoń położyłam na jego policzku i delikatnie przejechałam po jego zaroście. Poczułam jak jego usta składają delikatny pocałunek w kąciku moich. Parę sekund później jego usta delikatnie cmoknęły moje. Pocałunek się przedłużył. Jego dłonie znalazły się na tyle moich pleców. Przesunęłam moją dłoń w jego włosy i delikatnie za nie pociągnęłam, przez co delikatnie ugryzł mnie w wargę. Z wrażenia opuściłam torebkę, przerywając nasz namiętny pocałunek.



* chodzi mi o to, że wysunął jej krzesło, a jak usiadła to przysunął ją do stołu :P





~*~

Cześć Skarby!
Może na początku Was przeproszę. Miałam dodać rozdział, gdy pojawi się 25 komentarzy. Przepraszam, że nie dodałam, ale nie miałam czasu go napisać, gdyż miałam gości.
Bardzo Was przepraszam.
To już koniec rozdziału piętnastego.
Jak wrażenia? Zaskoczeni ostatnią sceną? Czy będą następne randki?

Co z tego wyniknie?

Możliwe, że w następnym rozdziale pojawi się długo wyczekiwany moment. Tylko pytanie czy to będzie z Justin'em..


CZYTASZ = KOMENTUJESZ

30 komentarzy = nowy rozdział


PS Proszę Was o komentarze tylko dla tego, że chcę znać waszą opinie. Cz opowiadanie wam się podoba i czy mam pisać je dalej :)



poniedziałek, 10 lutego 2014

15. "Może miałabyś ochotę pójść ze mną na drinka?" (część 1)

Po szybkim śniadaniu u Justin'a udałam się do biura. Wykonałam moje codzienne obowiązki przed przyjściem Eric'a. Dzień minął spokojnie. Co chwilę wymieniałam z moim szefem nieśmiałe uśmiechy i skryte spojrzenia. On mi się podobał, nawet bardzo. Seksowny, przystojny i miły. Ideał. W taki sposób minął cały tydzień. Od czasu mojej lekcji podrywu nie widziałam się z Justin'em. odbyliśmy tylko parę krótkich rozmów przez telefon. Jus miał dużo klientek i nie miał czasu dla mnie, niestety. Nawet Louis był cały czas zajęty. Był tak zakochany w sowim cudownym chłopak, że praktycznie ze mną nie rozmawiał. Tylko praca i wieczorne spotkania z chłopakiem. Ale nic nie mówiłam. Cieszyłam się, że wreszcie jest szczęśliwy.

Nadszedł piątek, jak co rano wstałam po ósmej i przygotowałam się do pracy. Dzień nie zapowiadał się zbyt dobrze. Padał deszcz, co zniszczyło mój dobry humor. Parę minut przed dziewiątą, była już w firmowej 'kuchni'c i przygotowywałam Eric'owi kawę. Niestety zapomniała parasola i byłam mokra od deszczu, szybko się wysuszyłam i poszłam z kawą do gabinetu. Postawiłam ją na jego biurku i udałam się po pocztę do recepcji. Odebrałam ją i wróciłam do gabinetu, w którym już czekał na mnie Miller. Szczerze uśmiechnęłam się na jego widok. Najwidoczniej to zauważył, bo zaśmiał się.
- Witaj Caroline - powiedział swoim niskim głosem i uśmiechnął się do mnie, pokazując rząd białych zębów.
- Dzień dobry - cały czas się uśmiechając, podeszłam do jego biurka i podałam mu pocztę. Odebrał ją i skinął głową w podziękowaniu.
- Miałaś jakieś problemy w dotarciu do firmy? - spytał zatroskany.
- Jakoś dałam radę, przejechać przez tę ulewę. Tylko zapomniałam parasola i wchodząc tu byłam mokra. - zarumieniłam się, gdy przetworzyłam w głowie to co właśnie powiedziałam. Eric cicho się zaśmiał.
- Mnie takie coś nie spotkało, jestem suchy, jak na razie.. - ostanie słowa wyszeptał pod nosem śmiejąc się. - Ale widzę, że już jesteś sucha.
- Tak, tak - czułam jaka jestem czerwona ze wstydu. Usiadałam przy moim biurku i zabrałam się do pracy.

Cały dzień mi się dłużył, starał się unikać spojrzenia Eric'ka. Było mi wstyd za to co powiedziałam. Nareszcie wybiła długo oczekiwana przeze mnie godzina siedemnasta, co oznaczało koniec pierwszego tygodnia mojego stażu. Spakowałam moje rzeczy do torebki i wyłączyłam komputer. Eric też zaczął się zbierać i sprzątać biurko.
- Miłego weekendu - powiedziałam stojąc w drzwiach wyjściowych od gabinetu.
- Poczekaj - powiedział i podszedł do mnie. Obróciłam się w jego kierunku i spojrzał w górę na jego twarz. - Może.. może miałabyś ochotę pójść ze mną na drinka? No wiesz.., żeby uczcić twój pierwszy tydzień stażu? - Czy on mi właśnie zaproponował pójście na drinka?! O matko! Uśmiechnęłam się i przytaknęłam głową.
- Bardzo chętnie - powiedziałam z małą chrypką w głosie.
- Super! To przyjadę po Ciebie o dziewiętnastej, w porządku? - spytał z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Tak. Do zobaczenia. - obróciłam się i wyszłam, zostawiając go samego. Wychodząc z budynku zobaczyłam, że niestety nadal padało. Szybko pobiegłam do samochodu i bez zastanowienia ruszyłam do mojego mieszkania.

Weszłam do pustego mieszkania. Rozebrałam buty i poszłam do kuchni zjeść szybki obiad. Miałam półtorej godziny na przygotowanie się. Trochę mało, ale musiałam dać radę. Zjadłam szybko spaghetti z poprzedniego dnia i włożyłam brudne naczynia do zmywarki.
Nie wiedziałam dokąd zabierze mnie Eric i jak ma się ubrać. Postawiłam na pudrową, rozkloszowaną sukienkę do połowy ud z dekoltem w szpic. Do tego cieliste, sandałki na platformie i w ty samym kolorze kopertówkę. Wzięłam szybki prysznic i umyłam włosy. Obsuszyłam ciało i założyłam cielistą bieliznę. Włosy wyszyłam i wyprostowałam. Zrobiłam delikatny makijaż i pomalowałam usta błyszczykiem. Już ubrana stanęłam przed lustrem i uznałam, że wyglądam zbyt elegancko. Zadzwonił dzwonek do drzwi co oznaczało, że już za późno na przebranie się. Chwyciłam torebkę i wrzuciłam do niej najpotrzebniejsze rzeczy. Szybkim krokiem podeszłam do drzwi. Poprawiłam włosy i chwyciłam za klamkę. Otworzyłam drzwi. Zobaczyłam nonszalancko opartego o framugę drzwi Justin'a z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Justin! Co Ty tu robisz?
- Chyba nie cieszy Cie mój widok.



~*~

Cześć! 
No i mam pierwszą część 15 rozdziału.
Jak myślicie co zdarzy się na randce Caroline i Eric'a?


CZYTASZ = KOMENTUJESZ 

25 komentarzy = druga część rozdziału


wtorek, 4 lutego 2014

14. "Przecież ja nie narzekam."

Parę minut po osiemnastej stałam już przed mieszkaniem szatyna, ubrana w rozkloszowaną, granatową sukienkę do połowy ud, bez pleców. Do tego czerwone szpilki i delikatny makijaż również ze szminką w kolorze czerwieni. Wyglądałam zwyczajnie, nie jakoś zachwycająco. Zadzwoniłam do drzwi i czekałam, aż Justin otworzy. Chwilę później otworzyły się drzwi, w których zobaczyłam chłopaka ubranego w białą dopasowaną koszulę, która podkreślała jego posturę i muskularną sylwetkę, a do tego ciemne jeansy. Był ubrany wieczorowo, jego wygląd zapierał dech w piersi. Zmierzył mnie wzrokiem i przygryzł wargę.
- Wyglądasz...
- Tak, wiem, zwyczajnie, prosto - przerwałam mu.
- Nie. Pięknie, zachwycająco. Wow..
- Nie musisz mnie okłamywać Justin, znam prawdę. Jestem zwyczajną, brzydką dziewczyną, która.. - Justin coś mruknął pod nosem, złapał mnie za kark i przysunął swoje usta do moich warg. Zaskoczona pisnęłam, co przerodziło się w cichy jęk, gdy szatyn przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie. Po chwili jego język wdarł się do jej buzi i pogłębił pocałunek.
- Czy ty zawsze musisz się tak kłócić ? - spytał.
Wzięłam głęboki oddech i odsunęłam się od niego.


Justin delikatnie położył dłoń na moich niemal całkowicie odkrytych plecach i poprowadził między restauracyjnymi stolikami. Kelner wskazał nam stolik i poinformował, że za chwilę podejdzie. Szatyn odsunął mi krzesło i poczekał aż usiądę, a następnie zajął miejsce na przeciwko. Podniosłam menu i zaczęłam przeglądać pozycje. Po chwili do naszego stolika podszedł kelner i zapytał nas o napoje.
- Poproszę whisky - powiedział Justin, a następnie spojrzał na mnie - a, dla mojej siostry kieliszek czerwonego wina - spojrzał na kelnera, który skinął głową.
Nie mógł on mieć więcej niż dwadzieścia trzy lata, ale uśmiechnął się do mnie i mrugnął.
- Przyjemność po mojej stronie. Zaraz wrócę z pani winem - uśmiechnął się i odszedł.
- Jeśli przebywanie ze mną w takim miejscu, jest dla ciebie krępujące, nie powinieneś mnie tu przyprowadzać - wysyczałam.
- Dlaczego miał bym być skrępowany? Przecież siedzę w restauracji z tak piękną kobietą - zmarszczył brwi, a następnie posłał mi szczery uśmiech.
- Taa.. - prychnęłam - Nazwałeś mnie siostrą, więc chyba nie chcesz być widziany z tak zwyczajną dziewczyną jak ja.
- Nie chcę więcej słyszeć, że mówisz o sobie 'zwykła dziewczyna', bo jest wręcz przeciwnie. Każdy facet chciałby mieć Cię w swoich ramionach. - powiedział hardo - Łącznie ze mną - wyszeptał pod nosem. Łącznie ze mną? Co to miało znaczyć? - No dobrze, więc teraz czas na pierwszy podryw. Musisz poflirtować z kelnerem.
- Co ?! - krzyknęłam szeptem - Chyba sobie żartujesz, ja nie potrafię.
- Mówię serio. Nie zauważyłaś jak zmienił podejście do ciebie jak dowiedział się, że jesteśmy rodzeństwem? Pożerał cie wzrokiem.
- Nie! Chyba zwariowałeś. - pokręciłam głową. - Co ja niby osiągnę flirtując z nieznajomym ?
- Wiele, ale przede wszystkim pokażesz osobie z którą jesteś na randce, że inni cię pragną.
- Nie potrafię flirtować. Wiec to nie zadziała.
- Chyba po to tu jestem, żeby Cie nauczyć. Są dwa rodzaje flirtu. Mowa ciała i przekomarzanie. Dzisiaj spróbujemy tego pierwszego. Jeśli będziesz używała właściwych sygnałów, żaden facet Ci się nie oprze.
Cicho prychnęłam, wiedziałam że nie dam rady, ale nie chciałam się kłócić.
- Więc co mam robić?
-To łatwe Carol. Zachowuj się jak zawsze, rozmawiaj, śmiej się, ale dodawaj kilka subtelnych detali. Nawiązuj i utrzymuj kontakt wzrokowy, to pokaże, że nie jesteś zdenerwowana i że czujesz się komfortowo. - poinstruował mnie.
- Kontakt wzrokowy? To wszytko? Przecież to potrafię.
- Nie, to nie wszystko. Zwracaj jego uwagę. Pokaż mu wszystkie zalety jakie masz. Żeby zauważył twoje oczy ,musisz utrzymywać kontakt wzrokowy, ale do tego potem szybko spojrzeć spod powiek. Faceci szaleją, gdy kobiety są zawstydzone.
- Okej, wstydliwa.. Coś jeszcze ?
- Przyciągnij uwagę uśmiechem, sposobem jedzenia i picia. Przygryzaj i oblizuj wargi. - uśmiechnął się i obliznął wargi, zarumieniłam się, miałam ochotę go pocałować.. Caroline. - Na kobiety też to działa - zaśmiał się, a ja zakryłam twarz włosami. - Okej. Nadchodzi twój cel z naszymi napojami. Daj mały pokaz Caroline.
Okej, umiem to zrobić. Wolne ruchy, namiętny wzrok. Dam radę. Kelner podał mi kieliszek, który po chwili podniosłam, spojrzałam na niego i upiłam mały łyk alkoholu. Przymknęłam powieki i mruknęłam zanim odstawiłam kieliszek. Otworzyłam oczy i uśmiechnęłam się.
- Przepraszam, jak masz na imię? - zwróciłam się do kelnera.
- Mark - jego jabłko Adama poruszyło się widoczne, gdy przełykał ślinę. - Mam na imię Mark - uśmiechnął się do mnie delikatnie.
- Wspaniałe wino, Mark. Dziękuje. Za chwilę złożymy zamówienie - Mark skinął i uśmiechnął się w odpowiedzi.
- Oczywiście. Jeśli mogę w czymkolwiek pomóc, proszę pytać - powiedział do mnie - Za chwilę wrócę, by przyjąć państwa zamówienie - odszedł. Justin zaśmiał się i zaczął cicho klaskać dłońmi w uznaniu.
- Brawo. Mogła byś poprosić by skoczył z mostu, a on by to zrobił. Jak się czułaś, rak go uwodząc?
- Okropnie.
- Daj spokój. Bądź szczera ze sobą - uśmiechnął się biorąc łyk whisky, ja również wzięłam łyk wina. Miał rację. Nie byłam szczera.
- To mi.. schlebiało. Poczułam sie silniejsza.
- Dokładnie. Pamiętaj, nie ma niczego złego w niewinnym flirtowaniu. A teraz zawołaj tego kelnera, bo jestem strasznie głodny.

Wieczór minął nam na doskonałej rozmowie i cichym podśmiewaniu się z zauroczonego we mnie Mark'a. Po zjedzeniu przepysznej kolacji, poprosiliśmy naszego kelnera o rachunek. Wyrwałam z ręki Justin'a rachunek i sięgnęłam do torebki po portfel.
- Nie Caroline. Ja zapłacę.
- Ja. Mam pieniądze, spokojnie.
- Ja też mam. - wyrwał mi z ręki rachunek i wyciągnął z portfela gotówkę. - No patrz, Twój kelner nawet zostawił numer telefonu - zaśmiał się Justin pokazując mi zostawioną wizytówkę restauracji i dopisanym numerem Mark'a. Byłam w szoku. Po raz pierwszy udało mi się kogoś poderwać. Chciałam ją zabrać, ale Justin podarł ją na kawałki i wrzucił do mojego kieliszka po winie. Uśmiechnął się do mnie i wstał. Odsunął mi krzesło i pomógł mi wstać. Chwycił moją dłoń i udaliśmy się w kierunku wyjścia z restauracji. Po drodze mijając Mark'a, uśmiechającego się znacząco, odwzajemniłam uśmiech.
- Dlaczego podarłeś tą kartę?!
- Po co Ci jego numer? Przecież on był tylko naszym króliczkiem doświadczalnym - zaśmiał się i przepuścił w drzwiach. Na dworze było ciepło, jak przystało na połowę lipca. Kiedy szliśmy w kierunku samochodu obserwowałam kątem oka Justin'a. On jest wspaniałym facetem i trochę żal mi tego, że nie może ułożyć sobie normalnego życia, przez to jaką ma pracę. Ale to jego wybór, niech robi co chce. Gdy doszliśmy do samochodu, Justin otworzył mi drzwi i poczekał aż wsiądę. Złapałam jego ramię i przybliżyłam usta do jego ucha.
- Dziękuję. - wyszeptałam, chciałam cmoknąć jego policzek, ale jego usta wyglądały tak kusząco. Przez kilka sekund staliśmy z przyciśniętymi wargami, zarzuciłam ręce na kark Jus'a i mocniej wpiłam się w jego usta. Jego ręce powędrowały do moich nagich pleców. Zaczął delikatnie pocierać rękoma moje plecy. Nie powinnam była go pocałować. Zjechałam rękoma na jego klatkę piersiową i delikatnie go od siebie odsunęłam. Dotknęłam palcami moich ust.
- Przepraszam - powiedziałam zakłopotana.
- Za co? Przecież ja nie narzekam - zaśmiał się, a ja zakryłam twarz włosami czując że robię się czerwona. - Hej, kochanie.. Nie zakrywaj swojej pięknej buzi, lubię twoje rumieńce - podciągnął moją brodę do góry i złożył delikatny pocałunek w rogu moim ust.
Wsiadłam do samochodu, a szatyn zamknął moje drzwi. Parę sekund później siedział już obok mnie zapinając pas. Ruszyliśmy w kierunku jego mieszkania, w trochę niezręcznej ciszy.

~*~

Jest nowy rozdział.
Krótki dlatego że nie chciałam mieszać wątków.
Następny rozdział pojawi się już niedługo.
A tak na pocieszenie, że rozdział krótki, zdradzę Wam, że za jakieś 2 rozdziały pojawi się długo wyczekiwany przez was moment <3



CZYTASZ = KOMENTUJESZ

(20 komentarzy=nowy rozdział)