Dochodziła czwarta rano, a my leżeliśmy i wciąż rozmawialiśmy, śmialiśmy się i wygłupialiśmy. Carol zasnęła a ja byłem zapatrzony w nią jak w obraz. Była piękna i nie mogłem zrozumieć, czemu ktokolwiek mógł ją skrzywdzić... Przecież ją można tylko kochać, a nie... Ehh..
Obudziłem się, bo było mi zdecydowanie za gorąco mimo że bardzo chciało mi się spać. Caroline leżała na mnie i cicho pochrapywała. Gdy próbowałem ją z siebie zrzucić otworzyła oczy i sama ze mnie zeszła.
- Przepraszam - szepnęła zachrypniętym głosem.
- Nie przepraszaj, po prostu byłaś strasznie gorąca i..
- Czyli chcesz powiedzieć, że już nie jestem?
- Nie. Nie o to mi chodziło, tylko o to, że..
- Wiem, wiem, Jus spokojnie - zachichotała i cmoknęła mnie w usta, po czym przytuliła się do mnie.
Leżeliśmy jeszcze chwilę i postanowiliśmy wreszcie wstać. Caroline miała ochotę jak najszybciej wracać do domu, więc spakowaliśmy się i zeszliśmy na dół pożegnać się z rodziną Carol.
- Tato, my już wyjeżdżamy.
- Dlaczego? Zostańcie do jutra!
- Nie, Justin ma jutro prace - Carol spojrzała na mnie porozumiewawczo.
- Tak właśnie panie Gregory.
- No dobrze, Mam nadzieje, że niedługo znów nas odwiedzicie.
- Tak, na pewno tato. Zadzwoń do mnie jak nie będzie mamy. To z chęcią przyjadę.
- Och córeczko! Przecież możesz przyjeżdżać kiedy jestem - jak zwykle w odpowiednim momencie pojawiła się pani Gregory.
- Taa.. Pa tato, dziękuje - Carol rzuciła się ojcu na szyję i sceptycznie podeszła do matki. - Do wiedzenia matko.
- Do widzenia państwo Gregory - wymieniłem się uściskiem dłoni z ojcem Carol i ucałowałem dłoń jej matki,
- Kocham Cie Carol - krzyknął za nami ojciec dziewczyny.
- Ja Ciebie też tato.
I odjechaliśmy.
Caroline siedziała z grymasem na twarzy i w ogóle się nie odzywała. Położyłem dłoń na jej kolano aby zwrócić jej uwagę na swoją osobę. Spojrzała na mnie wyrwana z zamyśleń i uśmiechnęła się słabo.
- Co Ci tak zaprząta myśli Skarbie ? - spytałem.
- Nic takiego. Nie potrzebnie tam jechaliśmy, mogliśmy zostać w mieście, a nie wlec się taki kawał.. Tylko się wkurwiłam i nic więcej..
- Hej, spokojnie. Nie było tak źle, to był miły wieczór.
- Byłby milszy gdybyśmy zostali w domu.
- Caroline, nie przesadzaj. Rozumiem, że nie masz dobrych kontaktów z matką, ale mogłabyś tak nie narzekać. Twój ojciec bardzo sie ucieszył, że mógł Cię zobaczyć.
W tym momencie się wkurwiłem i skończyłem swoją wypowiedz. Mocno ścisnąłem dłońmi kierownice i przyśpieszyłem.
Minęła godzina podczas której żadne z nas sie nie odezwało. Cisza.
W samochodzie rozbrzmiał dźwięk dzwoniącego telefonu.
- Mogłabyś mi podać telefon - poprosiłem ją o pomoc, ponieważ leżał on na przeciwko niej, na desce rozdzielczej.
- Ależ oczywiście - odparła z grymasem w głosie i podała mi telefon.
- Halo? - odebrałem telefon. - Witam pani McQueen! .... Tak, oczywiście, nie ma problemu. ... Do zobaczenia, miłego dnia Jannet.
- Kto to?
- No kli..
- No tak zapomniałam jaką masz prace.
- To dobrze, wole jak nie rozmawiamy o mojej pracy.
I znów zapadła grobowa cisz. Jechaliśmy jeszcze około trzydziestu minut i dojechaliśmy pod mieszkanie Carol. Wysiadłem z samochodu z zamiarem otworzenia jej drzwi, ale ona mnie wyprzedziła i szybko wysiadła, mocno zatrzaskując drzwi. Kobiety.. Wyciągnąłem z bagażnika jej torbę i zamknąłem samochód.
- Nie musisz mnie odprowadzać, sama dam rade zanieś sobie torbę. - uśmiechnęła sie sztucznie.
- O co Ci teraz kurwa chodzi? Strzelasz fochy, bo co? Bo powiedziałem co myśle?
- Tak, własnie dlatego! Jedź już, przynajmniej nie będziesz musiał słuchać moich narzekań! - wykrzyczała prosto w moją twarz i wyrwała mi jej torbę z ręki. - Jedź i zostaw mnie w spokoju!
Bez zastanowienia wsiadłem do samochodu i z impetem wyjechałem na drogę. Teraz przesadziła..
Caroline
Tylko tego brakowało, żebym pokłóciła sie z Justin'em.
Ruszyłam w stronę klatki schodowej, wygrzebałam z torebki klucze i otworzyłam drzwi do budynku. Wdrapałam się na pierwsze piętro, gdy nagle zaczął dzwonić mój telefon. Wyciągnęłam go z torebki i odczytałam SMS-a od Lou. Złapał doła i leżał w łóżku. Wchodząc po schodach odpisałam mu, że już idę, gdy nagle poczułam zimną ciesz na mojej klatce piersiowej.
- Patrz jak chodzisz! - krzyknął na mnie chłopak w ciemnych okularach i poszedł dalej.
- A przepraszam to kurwa gdzie!? - krzyknęłam z nim.
Szybko weszłam na moje piętro i wybuchnęłam płaczem zaraz po wejściu do mieszkania.
niedziela, 14 grudnia 2014
piątek, 20 czerwca 2014
20. "Za długo już mnie torturujesz."
Gdy Carol zasnęła zszedłem na dół, do kuchni, by napić się trochę mleka. Przyznam, że ten dom jest ogromny i cholernie trudno jest mi się w nim połapać, mimo że sam dorastałem w nie małym domu.
Po znalezieniu szklanki napełniłem ją mlekiem i wypiłem duszkiem całą, napełniłem szklankę ponownie i schowałem karton z mlekiem do lodówki.
- Liczę na to, że Carol się o niczym nie dowie - usłyszałem, jak zwykle formalny, głos pani Gregory. Wiedziałem, że chce żebym trzymał język na kłódkę i nic nie mówił Caroline. Szczerze? Nie miałem zamiaru jej mówić. Nie chciałem, by miała jeszcze gorsze zdanie o swojej matce.
- Oczywiście. O niczym się nie dowie. - dopiłem mleko i odszedłem, mijając ją z wrogim spojrzeniem.
Położyłem się i wziąłem głęboki wdech. Jak ta kobieta tak może? Przecież ona... to... tak..
- Coś się stało? - usłyszałem cichy i zachrypnięty głoski Carol za moimi plecami.
- Nie, wszystko w porządku. Śpij dalej. - odpowiedziałem szorstko. Jak widać nie spodobało jej się to, bo pociągnęła mnie za ramię przez co leżałem na plecach.
- Justin. Mów co się stało.
- Przecież mówię, że wszystko w porządku, daj mi spokój. - warknąłem i położyłem się w poprzedniej pozycji. Usłyszałem westchnięcie i poczułem, że Caroline podniosła się z łóżka. Po chwili otworzyła drzwi i wyszła. Co za dziewczyna..
Leżałem przez jakiś czas myśląc o pani Gregory i Carolinie.. Jakie ona musiała mieć okropne dzieciństwo.. Brak oparcia w matce.. kłótnie rodziców.. I teraz się jeszcze się na mnie obraziła.. Postanowiłem jej poszukać i sprowadzić z powrotem do łóżka. Wstałem i wyszedłem na korytarz. Nie miałem pojęcia gdzie jej szukać. Skierowałem się w dół schodów. Sprawdzając najpierw kuchnię, a potem salon i drugi salon. Nie było jej. Udałem się na taras, bo zauważyłem, że pali się tam światło. Gdy otworzyłem drzwi, poczułem chłodny lipcowy wiatr.
Siedziała na kanapie w samej koszulce. Na pewno zmarzła.. Podszedłem do niej i usiadłem obok. Nawet na mnie nie spojrzała.
- Hejj.. - zaczepnie szturchnąłem ją łokciem.
- Daj mi spokój. - odpowiedziała udając mój głos na co się zaśmiałem.
- Przepraszam - szepnąłem - Nie powinienem się tak zachować. - popatrzyła na mnie i nieśmiało się uśmiechnęła.
- Ehh..- westchnęła - powiesz mi co się stało? - znów zaczęła dopytywać.
- Nie odpuścisz? - spytałem na co przecząco pokiwała głową- Mam po prostu dużo na głowie.. muszę to sobie wszystko poukładać.
- Chcesz o tym pogadać? - spytała z nadzieją, że dowie się co mnie męczy.
- Nie dzisiaj. Chodź do łóżka, na pewno zmarzłaś. - powiedziałem wstając i wyciągając rękę, aby pomóc jej wstać.
- Nie chce mi się. Może mnie zaniesiesz? - popatrzyła na mnie swoim uroczym spojrzeniem i nie mogłem jej n ie zanieść. Wziąłem ją na ręce w stylu ślubnym, a ona owinęła dłonie w okół mojej szyi i położyła głowę na moimi ramieniu, przytulając się do mnie.
- Zmarzłaś - zarzuciłem jej, gdy poczułem jej zimną skórę, na moim torsie.
Caroline
Leżeliśmy patrząc na siebie, widziałam w jego oczach zmartwienie i zdenerwowanie. Chciałam wiedzieć co się stało, ale nie chciałam naciskać. Jus chciał coś powiedzieć, ale koniuszkiem palców dotknęłam jego warg. Przesunęłam dłoń na jego policzek, a on ją pocałował. Poczuł jak przesuwam dłoń na jego kark, na co uniósł się na łokciu przysuwając się do mnie. Pocałowałam go delikatnie, ale nasz pocałunek stał się gwałtowny i namiętny. Oboje tego potrzebowaliśmy. Odpycham go i wdrapuje się na niego, kładąc nogi po obu stronach jego ud. Całuje, liżę, i ssę skórę jego szyi, przy czym kręcę biodrami napierając na niego. Justin zacznę ciężej oddychać i gardło jęczeć.
- Carol, przestań, bo.. - przerwałam mu namiętnym pocałunkiem. Złapał za krańce mojej koszulki przeciągając ją przez moją głowę, przez co zostałam w samych majtkach.Pragnę go, a on mnie. Chwilę później reszta naszej garderoby leży na podłodze, a Jus mocno mnie całuje napierając na mnie całym swoim ciałem. Gdy umiejscawia się między moimi nogami, odpycham go przez co leży na plecach, a ja wdrapuje się na niego.
- Ja chce to zrobić - powiedziałam pewnym siebie głosem i pocałowałam go mocno w usta. Denerwowałam się, bo nigdy tego nie robiłam, ale starałam się to ukryć. Nakierowuje jego członek na moje wejście, a gdy obniżam się głośno jęczę, czując jak wypełnia mnie całą. Moje biodra wolno się poruszały, torturując Jus'a. Powstrzymywałam się od głośnych jęków, by nie obudzić całego domu. Justin obraca nas i przejmuję kontrole.
- Za długo już mnie torturujesz - jęczał wprost do mojego ucha i przygryzł jego płatek. Wszedł we mnie mocno i głęboko. Czułam go tak bardzo.. Poruszał się zdecydowanym tempem, ale starając się nie zrobić mi krzywdy. Byłam blisko, moje ścianki mocno zaciskały się w okół jego penisa, przez co coraz głośniej jęczał. Całowałam go, by nikt nie usłyszał naszych głośnych westchnięć i jęków.
Fala gorąca zaczęła rozlewać się w moimi wnętrzu. Było mi tak dobrze. Justin opadł całym ciężarem na moje ciało, a chwilę później położył się obok i przyciągnął mnie do siebie.
Leżeliśmy i rozmawialiśmy. Czułam się przy nim bezpieczna, doceniona. Tego potrzebowałam. Potrzebowałam go.
Przepraszam za wszystkie błędy :)
Po znalezieniu szklanki napełniłem ją mlekiem i wypiłem duszkiem całą, napełniłem szklankę ponownie i schowałem karton z mlekiem do lodówki.
- Liczę na to, że Carol się o niczym nie dowie - usłyszałem, jak zwykle formalny, głos pani Gregory. Wiedziałem, że chce żebym trzymał język na kłódkę i nic nie mówił Caroline. Szczerze? Nie miałem zamiaru jej mówić. Nie chciałem, by miała jeszcze gorsze zdanie o swojej matce.
- Oczywiście. O niczym się nie dowie. - dopiłem mleko i odszedłem, mijając ją z wrogim spojrzeniem.
Położyłem się i wziąłem głęboki wdech. Jak ta kobieta tak może? Przecież ona... to... tak..
- Coś się stało? - usłyszałem cichy i zachrypnięty głoski Carol za moimi plecami.
- Nie, wszystko w porządku. Śpij dalej. - odpowiedziałem szorstko. Jak widać nie spodobało jej się to, bo pociągnęła mnie za ramię przez co leżałem na plecach.
- Justin. Mów co się stało.
- Przecież mówię, że wszystko w porządku, daj mi spokój. - warknąłem i położyłem się w poprzedniej pozycji. Usłyszałem westchnięcie i poczułem, że Caroline podniosła się z łóżka. Po chwili otworzyła drzwi i wyszła. Co za dziewczyna..
Leżałem przez jakiś czas myśląc o pani Gregory i Carolinie.. Jakie ona musiała mieć okropne dzieciństwo.. Brak oparcia w matce.. kłótnie rodziców.. I teraz się jeszcze się na mnie obraziła.. Postanowiłem jej poszukać i sprowadzić z powrotem do łóżka. Wstałem i wyszedłem na korytarz. Nie miałem pojęcia gdzie jej szukać. Skierowałem się w dół schodów. Sprawdzając najpierw kuchnię, a potem salon i drugi salon. Nie było jej. Udałem się na taras, bo zauważyłem, że pali się tam światło. Gdy otworzyłem drzwi, poczułem chłodny lipcowy wiatr.
Siedziała na kanapie w samej koszulce. Na pewno zmarzła.. Podszedłem do niej i usiadłem obok. Nawet na mnie nie spojrzała.
- Hejj.. - zaczepnie szturchnąłem ją łokciem.
- Daj mi spokój. - odpowiedziała udając mój głos na co się zaśmiałem.
- Przepraszam - szepnąłem - Nie powinienem się tak zachować. - popatrzyła na mnie i nieśmiało się uśmiechnęła.
- Ehh..- westchnęła - powiesz mi co się stało? - znów zaczęła dopytywać.
- Nie odpuścisz? - spytałem na co przecząco pokiwała głową- Mam po prostu dużo na głowie.. muszę to sobie wszystko poukładać.
- Chcesz o tym pogadać? - spytała z nadzieją, że dowie się co mnie męczy.
- Nie dzisiaj. Chodź do łóżka, na pewno zmarzłaś. - powiedziałem wstając i wyciągając rękę, aby pomóc jej wstać.
- Nie chce mi się. Może mnie zaniesiesz? - popatrzyła na mnie swoim uroczym spojrzeniem i nie mogłem jej n ie zanieść. Wziąłem ją na ręce w stylu ślubnym, a ona owinęła dłonie w okół mojej szyi i położyła głowę na moimi ramieniu, przytulając się do mnie.
- Zmarzłaś - zarzuciłem jej, gdy poczułem jej zimną skórę, na moim torsie.
Caroline
Leżeliśmy patrząc na siebie, widziałam w jego oczach zmartwienie i zdenerwowanie. Chciałam wiedzieć co się stało, ale nie chciałam naciskać. Jus chciał coś powiedzieć, ale koniuszkiem palców dotknęłam jego warg. Przesunęłam dłoń na jego policzek, a on ją pocałował. Poczuł jak przesuwam dłoń na jego kark, na co uniósł się na łokciu przysuwając się do mnie. Pocałowałam go delikatnie, ale nasz pocałunek stał się gwałtowny i namiętny. Oboje tego potrzebowaliśmy. Odpycham go i wdrapuje się na niego, kładąc nogi po obu stronach jego ud. Całuje, liżę, i ssę skórę jego szyi, przy czym kręcę biodrami napierając na niego. Justin zacznę ciężej oddychać i gardło jęczeć.
- Carol, przestań, bo.. - przerwałam mu namiętnym pocałunkiem. Złapał za krańce mojej koszulki przeciągając ją przez moją głowę, przez co zostałam w samych majtkach.Pragnę go, a on mnie. Chwilę później reszta naszej garderoby leży na podłodze, a Jus mocno mnie całuje napierając na mnie całym swoim ciałem. Gdy umiejscawia się między moimi nogami, odpycham go przez co leży na plecach, a ja wdrapuje się na niego.
- Ja chce to zrobić - powiedziałam pewnym siebie głosem i pocałowałam go mocno w usta. Denerwowałam się, bo nigdy tego nie robiłam, ale starałam się to ukryć. Nakierowuje jego członek na moje wejście, a gdy obniżam się głośno jęczę, czując jak wypełnia mnie całą. Moje biodra wolno się poruszały, torturując Jus'a. Powstrzymywałam się od głośnych jęków, by nie obudzić całego domu. Justin obraca nas i przejmuję kontrole.
- Za długo już mnie torturujesz - jęczał wprost do mojego ucha i przygryzł jego płatek. Wszedł we mnie mocno i głęboko. Czułam go tak bardzo.. Poruszał się zdecydowanym tempem, ale starając się nie zrobić mi krzywdy. Byłam blisko, moje ścianki mocno zaciskały się w okół jego penisa, przez co coraz głośniej jęczał. Całowałam go, by nikt nie usłyszał naszych głośnych westchnięć i jęków.
Fala gorąca zaczęła rozlewać się w moimi wnętrzu. Było mi tak dobrze. Justin opadł całym ciężarem na moje ciało, a chwilę później położył się obok i przyciągnął mnie do siebie.
Leżeliśmy i rozmawialiśmy. Czułam się przy nim bezpieczna, doceniona. Tego potrzebowałam. Potrzebowałam go.
~*~
Witam, po dość długiej przerwie, za którą bardzo Was przepraszam..
Miałam problemy zdrowotne, a do tego jeszcze szkoła..
Nie ma sensu się tłumaczyć, ale mam nadziej, że zrozumiecie..
Jesteście jeszcze ze mną? Zaglądacie tu czasem?
Z rozdziału nie jestem zadowolona, chociaż jest taki jaki miał być.
W następnym rozdziale pojawi się nowy bohater :)
piątek, 2 maja 2014
19. " Bezczelny..." (część 2)
Oczywiście nie obyło się bez spektakularnego wejścia mojej matki. Gdy zobaczyła Jus'a na chwilę się zatrzymała, jak by próbowała go sobie skądś przypomnieć, przynajmniej tak mi się zdawało, ale po chwili ruszyła w naszym kierunku, z tak samą dumną miną jak zawsze.
- Witaj Caroline.
- Dzień dobry. - odpowiedziałam takim tonem jak ona. Nawet nie potrafiła okazać odrobinę matczynej miłości. Nie przytuliłam. Nic, a nic.
- Nie przedstawisz mnie?
- To jest Justin, Justin to jest..
- Jestem matką Caroline, Danielle Gregory. - przerwała mi, jak zawsze.
- Justin, miło mi panią poznać. - pocałował dłoń mojej matki.
- My pójdziemy się rozpakować tato - powiedziałam obracając się w kierunku ojca i łapiąc Jus'a za rękę ruszyłam w kierunku schodów.
- Chce wracać do mojego mieszkania! - fuknęłam zamykając za nami drzwi od mojej dawnej sypialni.
- Dlaczego? Przecież, wszystko jest w porządku, Twoi rodzice chyba mnie lubią. - zaśmiał się.
- Lubią, ale ja nie chce tu być. Jus wracajmy! - wkurzona usiadłam na skraju łóżka.
- Hej, będzie dobrze. Damy radę. Dzisiaj jest ta impreza, tak? - przytaknęłam. - Właśnie, więc rano zjemy śniadanie i wracamy, okej? Wytrzymasz?
- Nie. - szatyn zaśmiał się i podszedł do mnie cmokając mnie w policzek.
- I jak mi idzie udawanie Twojego chłopaka?
- Hmm.. kiepsko - postanowiłam się z nim trochę podroczyć. On prychnął w odpowiedzi i mocno mnie pocałował.
- A teraz?
- Trochę lepiej, ale mógł byś się bardziej postarać - zaśmiałam się, na co on znów połączył nasze usta pogłębiając pocałunek. Justin usiadł na łóżku, a ja usiadłam na jego kolanach okrakiem, mierzwiąc jego włosy.
Ktoś zapukał i wszedł do pokoju, przez co szybko się od siebie odsunęliśmy, a ja zeszłam z Jus'a. Moja matka. Ależ, kto inny mógłby to być?
- Och, przepraszam. Chciałam was poinformować, że przyjęcie zaczyna się o 17.00. Jak jesteście głodni to idźcie na dół, Marie wam coś poda.
- Dobrze. Dziękujemy. - odpowiedziałam jej.
- A i Caroline w szafie jest przygotowana dla Ciebie sukienka.
- Mam swoją. Dziękuje. Możesz już iść.
- To jest mój dom i nie masz prawa mnie wyganiać. Caroline jak ty śmiesz.
- Przepraszam. Carol jest po prostu zmęczona. - wtrącił się Jus.
- Mhm. Przed siedemnastą chce was widzieć gotowych w ogrodzie. - powiedziała i wyszła, zamykając za sobą drzwi.
- Nie musisz być nie miła. - Jus zwrócił mi uwagę.
- Słucham?! To ona jest nie miła dla mnie! Jak możesz stawać po jej stronie. co?!
- Spokojnie! Przepraszam.. Chodź tu do mnie - rozłożył ramiona, a ja mocno się do niego przytuliłam. - Może się zdrzemniesz?
- Nie chce.
- To może weźmiesz kąpiel albo gorący prysznic?
- Dobra, ale chodź ze mną.
Wyszłam z łazienki ubrana w zieloną, obcisłą sukienkę do połowy ud, z delikatnym makijażem i czarnymi szpilkami na stopach. Jus'a nie było w pokoju, ale drzwi na balkon były otwarte, więc skierowałam się w tamtym kierunku. Stał tam i rozmawiał przez telefon. Obrócił się w moim kierunku i od razu zakończył rozmowę. Uśmiechnął się, gdy obcinał wzrokiem każdy milimetr mojego ciała, po czym zaczął kierować się w moją stronę.
- I jak wyglądam?
- Bywało lepiej. - zażartowała, na no uderzyłam go w ramię.
- Bezczelny... - udałam obrażoną i weszłam z powrotem do pokoju. Parę sekund później już chwycił mój nadgarstek i przyciągnął do siebie, delikatnie muskając moje usta swoimi. Oparłam ręce na jego ramionach i na prawdę nie chcąc tego robić, odsunęłam go od siebie.
- Powinniśmy już zejść - wciąż udając złą, otworzyłam drzwi od sypialni i wyszłam na korytarz. Specjalnie, by go wkurzyć seksownie kręciłam biodrami. Słyszałam jak pod nosem na siebie przeklina i cały czas czułam na moim tyłku jego wzrok.
Gdy znaleźliśmy się w ogrodzie kilkoro gości już się tam było. To będzie ciężki wieczór. Justin doganiając mnie, objął mnie w talii i cmoknął mój policzek, bo przecież musieliśmy udawać kochającą się pare.. co chyba nie było dla nas trudne..
- Caroline! Jak Ty urosłaś! Jaka Ty jesteś chuda! Boże dziecko! - Ciotka Sophia.. tego się właśnie spodziewałam. Będę musiał wsłuchiwać tego przez cały wieczór.
Było już po dwudziestej trzeciej, część gości już pojechała. Nie wiem jak przeżyłam ten wieczór, chyba dzięki temu, że Justin cały czas był ze mną i co chwilę popijałam drinki. Jus pomógł mi się wdrapać na górę, nie, nie byłam aż tak pijana, tylko strasznie trudno było chodzić w tych szpilkach. Szatyn otworzył drzwi do naszego pokoju i przepuścił mnie w nich. Podeszłam do lustra i byłam zdziwiona, że wyglądam aż tak dobrze. Gdy obejrzałam się Justin stał już w samych bokserkach gotowy do położenia się spać. Wstałam i odpięłam sukienkę pozwalając spaść jej na podłogę. Justin uważnie mi się przyglądał.
- I jak wyglądam?
- Bywało lepiej. - zażartowała, na no uderzyłam go w ramię.
- Bezczelny... - udałam obrażoną i weszłam z powrotem do pokoju. Parę sekund później już chwycił mój nadgarstek i przyciągnął do siebie, delikatnie muskając moje usta swoimi. Oparłam ręce na jego ramionach i na prawdę nie chcąc tego robić, odsunęłam go od siebie.
- Powinniśmy już zejść - wciąż udając złą, otworzyłam drzwi od sypialni i wyszłam na korytarz. Specjalnie, by go wkurzyć seksownie kręciłam biodrami. Słyszałam jak pod nosem na siebie przeklina i cały czas czułam na moim tyłku jego wzrok.
Gdy znaleźliśmy się w ogrodzie kilkoro gości już się tam było. To będzie ciężki wieczór. Justin doganiając mnie, objął mnie w talii i cmoknął mój policzek, bo przecież musieliśmy udawać kochającą się pare.. co chyba nie było dla nas trudne..
- Caroline! Jak Ty urosłaś! Jaka Ty jesteś chuda! Boże dziecko! - Ciotka Sophia.. tego się właśnie spodziewałam. Będę musiał wsłuchiwać tego przez cały wieczór.
Było już po dwudziestej trzeciej, część gości już pojechała. Nie wiem jak przeżyłam ten wieczór, chyba dzięki temu, że Justin cały czas był ze mną i co chwilę popijałam drinki. Jus pomógł mi się wdrapać na górę, nie, nie byłam aż tak pijana, tylko strasznie trudno było chodzić w tych szpilkach. Szatyn otworzył drzwi do naszego pokoju i przepuścił mnie w nich. Podeszłam do lustra i byłam zdziwiona, że wyglądam aż tak dobrze. Gdy obejrzałam się Justin stał już w samych bokserkach gotowy do położenia się spać. Wstałam i odpięłam sukienkę pozwalając spaść jej na podłogę. Justin uważnie mi się przyglądał.
- Jus.. Czemu nikt mnie nie chce?
- Czemu tak uważasz?
- Nie odpowiada się pytaniem na pytanie. - odcięłam się, powoli do niego podchodząc.
- Wydaje mi się, że wszyscy Cie chcą. Widzę jak na Ciebie patrzą.
- Nikt mnie nie chce. Jak b
- W takim razie kto jest dobrym facetem dla mnie, co? Bo nie widzę żadnego!
- Może jest bliżej niż Ci się wydaje! - czy on ma na myśli siebie..
Bez zastanowienia pocałowałam go i wplątałam palce w jego włosy.
- Czemu tak uważasz?
- Nie odpowiada się pytaniem na pytanie. - odcięłam się, powoli do niego podchodząc.
- Wydaje mi się, że wszyscy Cie chcą. Widzę jak na Ciebie patrzą.
- Nikt mnie nie chce. Jak b
y tak było Eric nie znalazł by sobie innej po tym jak go zostawiłam w tamten wieczór!
- Więc to o niego chodziło Ci rano. Mówiłem Ci, że on nie jest dobrym facetem dla Ciebie, mówiłem że Cie zrani!- W takim razie kto jest dobrym facetem dla mnie, co? Bo nie widzę żadnego!
- Może jest bliżej niż Ci się wydaje! - czy on ma na myśli siebie..
Bez zastanowienia pocałowałam go i wplątałam palce w jego włosy.
~*~
Oto druga część rozdziału!
Mam nadzieje, że rozdział wam się podobał, jeśli nie to bardzo przepraszam.
Jak myślicie jak akcja się dalej potoczy?
Życzę Wam udanego weekend robaczki! :* <3
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
piątek, 25 kwietnia 2014
19. "..a teraz mnie pocałuj, bo moja matka patrzy." (część 1)
Zostawiłam go tam bez żadnych wyjaśnień.. Po prostu wybiegłam.. Może się martwi.. ale nie dzwoni, nie pisze, wiec chyba jednak nie.. Jak by się martwił to pewnie próbował by się dodzwonić, prawda?! Ale, ale.. on nie dzwoni, nawet głupiego SMS-a nie napisał.. Może on jednak chciał mnie tylko wykorzystać.. Nie! On taki nie jest! Carol, skończ już!
Starając się przestać o nim myśleć, zaczęłam się pakować i zastanawiać czym moja matka uwierzy, że jestem z Justin'em. Jego rodzice uwierzyli, więc może moim też się na to nabiorą.
Nie mogłam pozbyć się z moich myśli Eric'a. Ja musiałam mu to wyjaśnić. Nie dawało mi to spokoju. Nie patrząc na to, że jest już po dwudziestej pierwszej, wsiadłam w samochód i pojechałam do jego mieszkania. Wysiadając z samochodu, zaczęłam myśleć, że jednak źle zrobiłam przyjeżdżając. Powinnam najpierw zadzwonić i dowiedzieć się czy w ogóle jest w domu i czy chce ze mną porozmawiać... Więcej już nie rozmyślając, ruszyłam w kierunku klatki, która na moje szczęście była otwarta. Po chwili byłam już w windzie, która zdecydowanie za szybko wjechała na piętro Eric'a. Stanęłam przed drzwiami jego mieszkania i zadzwoniłam.
I oto on. Otworzył mi drzwi, w dość nie pasującym do niego stroju. Pierwszy raz widziałam go w zwykłej koszulce w serek i jeansach. Chyba był w szoku, że tu się pojawiłam, bo nie miał zbyt wesołej miny.
- Hej..
- Cześć - odpowiedział, odkaszlując.
- Ja chciałam..
- Wiesz, to nie jest odpowiedni moment.. Po prostu nie jestem teraz sam..
- Aa.. Dobrze, przepraszam za najście. - nie czekając na odpowiedz, szybko zbiegłam po schodach i wybiegłam z budynku..
Co on sobie kurwa myśli...?
Wsiadłam do samochodu i jak najszybciej pojechałam do mieszkania, powstrzymując łzy które cisnęły mi się do oczu. Gdy wróciłam, od razu położyłam się spać z myślą czy ja na prawdę jestem, aż tak beznadziejna?
Obudził minie dzwonek do drzwi. Lou! Otwórz te drzwi! A no tak przecież, go cały czas nie ma.. Zwlekłam się z łóżka, krzycząc, że zaraz otworze. Po drodze spoglądając w lustro, stwierdziłam, że wyglądam jak gówno. Włosy potargane, rozmyty makijaż.. Mniejsza z tym.. Nie patrząc kto to otworzyłam drzwi. Stał w nich, jak zawsze uśmiechnięty i pięknie ubrany Justin.
- Gotowa? - spytał i zaśmiał się gdy zobaczył jak wyglądam.
- Dzięki.. - ruszyłam w kierunku kuchni, a on zaraz za mną.
- Co jest? Czemu nie jesteś jeszcze gotowa?
- Justin? Jestem beznadziejna, prawda?
- Co?! Skąd Ci to przyszło do głowy?
- Bo.. Nie ważne.. - obróciłam się w stronę kuchni i włączyłam wodę na kawę.
- Ważne. Mów. - podszedł do mnie i złapał mnie za dłonie.
- Nie.. Jestem beznadziejna i tyle.. żaden facet mnie nie chce.
- Ja.. - przerwał - To nie prawda Carol. Kto Ci nagadał takich bzdur?
- Nie ważne.. Daj mi pół godziny i będę gotowa. - delikatnie się uśmiechnęłam i wyminęłam go udając się w kierunku mojej sypialni.
Godzinę później siedzieliśmy już w samochodzie Jus'a w drodze do mojego rodzinnego miasta. Cały czas myślałam o Eric'u i o tym, że.. znalazł sobie kogoś innego, tak szybko..
- Powiesz mi wreszcie co się stało? - Justin wyrwał minie z moich rozmyślań.
- Już mówiłam, że nic.
- Proszę Cię, nie kłam. Ktoś Ci coś zrobił? Kto? Mów! - zaczął na mnie krzyczeć, ale wiem, że się zdenerwował i nie kontrolował swojego zachowania.
- Nie! Nic mi nie jest!
- Okej.. - zamilkł.
I w ten sposób przez resztę drogi się do siebie nie odzywaliśmy.
Dojechaliśmy na miejsce. Niestety. Nienawidzę tego miejsca, wszystko jest takie drętwe, jak moja matka. Nie wiem, czemu tu przyjechałam, chyba tylko po to żeby pokazać jej, że już nie jestem zamkniętą w sobie osobą i że nareszcie sobie kogoś znalazłam. Spojrzałam na Jus'a, który cały czas był na mnie zły.
- Przepraszam, ja..
- Nie przepraszaj. Przecież nie musisz mi wszystkiego mówić - wychrypiał i wysiadł z samochodu, trzaskając drzwiami.
- Super. - wyszeptałam zła sama do siebie, również wychodząc z auta.
Widziałam jak wygląda przez okno i dokładnie przygląda się Justin'owi. Boże.. Ona jest straszna. razem z szatynem podeszliśmy do bagażniku, w celu wyciągnięcia bagaży.
- Możesz przestać się gniewać? - spytałam gorzko.
- Możesz przestać ukrywać wszystko co Cie gryzie?
- Przepraszam.. - powiedziałam zrezygnowanym głosem. - Wyjaśnię Ci wszystko jak będziemy sami, okej?
- Dobrze. - uśmiechnął się.
- Super, a teraz mnie pocałuj, bo moja matka patrzy. - zaśmiałam się. Jus od razu przyciągnął mnie do siebie i delikatnie musnął moje usta. Przyciągnęłam go bliżej pogłębiając pocłunek.
Razem ruszyliśmy w kierunku drzwi wejściowych, które czekały już na nas otwarte.
- Witaj córeczko. - przywitał nas mój zawsze uśmiechnięty ojciec. Tylko przy matce był taki sztywny, ale gdy jej nie było zaraz był wesoły i uśmiechnięty. Nie wiem jak z nią wytrzymywał. Biedy tatuś.
- Cześć tato - ucałowałam jego policzek i mocno go przytuliłam. - To jest Justin, mój..
- Chłopak - przerwał mi Jus i uśmiechnął się. - Witam. Miło mi pana wreszcie poznać.
- Witaj chłopcze, Ciebie również. Proszę, mów mi Dan. - powiedział z uśmiechem wyciągając dłoń w kierunku szatyna.
- Justin - uścisnął dłoń mojego ojca.
- Proszę wchodźcie - wpuścił nas do wnętrza domu.
Nastrój domu się nie zmienił, może trochę meble, ale cały czas było tak drętwo i nie przyjemnie.
- A mnie nikt nie przedstawi! - I o to jest. Moja kochana mamusia.
~*~
Rozdział jest tragiczny/ta część przynajmniej/ . Zmieniałam go kilka razy i nie mogłam zdecydować która wersja jest najlepsza. Także rozdział jest do dupy.. Przepraszam..
Zapraszam na drugą część tego rozdziału ;)
I dziękuje za komentarze ;**
Przepraszam, że jest taki krótki. Chciałam przerwać właśnie w tym momencie.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ ;)
Starając się przestać o nim myśleć, zaczęłam się pakować i zastanawiać czym moja matka uwierzy, że jestem z Justin'em. Jego rodzice uwierzyli, więc może moim też się na to nabiorą.
Nie mogłam pozbyć się z moich myśli Eric'a. Ja musiałam mu to wyjaśnić. Nie dawało mi to spokoju. Nie patrząc na to, że jest już po dwudziestej pierwszej, wsiadłam w samochód i pojechałam do jego mieszkania. Wysiadając z samochodu, zaczęłam myśleć, że jednak źle zrobiłam przyjeżdżając. Powinnam najpierw zadzwonić i dowiedzieć się czy w ogóle jest w domu i czy chce ze mną porozmawiać... Więcej już nie rozmyślając, ruszyłam w kierunku klatki, która na moje szczęście była otwarta. Po chwili byłam już w windzie, która zdecydowanie za szybko wjechała na piętro Eric'a. Stanęłam przed drzwiami jego mieszkania i zadzwoniłam.
I oto on. Otworzył mi drzwi, w dość nie pasującym do niego stroju. Pierwszy raz widziałam go w zwykłej koszulce w serek i jeansach. Chyba był w szoku, że tu się pojawiłam, bo nie miał zbyt wesołej miny.
- Hej..
- Cześć - odpowiedział, odkaszlując.
- Ja chciałam..
- Wiesz, to nie jest odpowiedni moment.. Po prostu nie jestem teraz sam..
- Aa.. Dobrze, przepraszam za najście. - nie czekając na odpowiedz, szybko zbiegłam po schodach i wybiegłam z budynku..
Co on sobie kurwa myśli...?
Wsiadłam do samochodu i jak najszybciej pojechałam do mieszkania, powstrzymując łzy które cisnęły mi się do oczu. Gdy wróciłam, od razu położyłam się spać z myślą czy ja na prawdę jestem, aż tak beznadziejna?
Obudził minie dzwonek do drzwi. Lou! Otwórz te drzwi! A no tak przecież, go cały czas nie ma.. Zwlekłam się z łóżka, krzycząc, że zaraz otworze. Po drodze spoglądając w lustro, stwierdziłam, że wyglądam jak gówno. Włosy potargane, rozmyty makijaż.. Mniejsza z tym.. Nie patrząc kto to otworzyłam drzwi. Stał w nich, jak zawsze uśmiechnięty i pięknie ubrany Justin.
- Gotowa? - spytał i zaśmiał się gdy zobaczył jak wyglądam.
- Dzięki.. - ruszyłam w kierunku kuchni, a on zaraz za mną.
- Co jest? Czemu nie jesteś jeszcze gotowa?
- Justin? Jestem beznadziejna, prawda?
- Co?! Skąd Ci to przyszło do głowy?
- Bo.. Nie ważne.. - obróciłam się w stronę kuchni i włączyłam wodę na kawę.
- Ważne. Mów. - podszedł do mnie i złapał mnie za dłonie.
- Nie.. Jestem beznadziejna i tyle.. żaden facet mnie nie chce.
- Ja.. - przerwał - To nie prawda Carol. Kto Ci nagadał takich bzdur?
- Nie ważne.. Daj mi pół godziny i będę gotowa. - delikatnie się uśmiechnęłam i wyminęłam go udając się w kierunku mojej sypialni.
Godzinę później siedzieliśmy już w samochodzie Jus'a w drodze do mojego rodzinnego miasta. Cały czas myślałam o Eric'u i o tym, że.. znalazł sobie kogoś innego, tak szybko..
- Powiesz mi wreszcie co się stało? - Justin wyrwał minie z moich rozmyślań.
- Już mówiłam, że nic.
- Proszę Cię, nie kłam. Ktoś Ci coś zrobił? Kto? Mów! - zaczął na mnie krzyczeć, ale wiem, że się zdenerwował i nie kontrolował swojego zachowania.
- Nie! Nic mi nie jest!
- Okej.. - zamilkł.
I w ten sposób przez resztę drogi się do siebie nie odzywaliśmy.
Dojechaliśmy na miejsce. Niestety. Nienawidzę tego miejsca, wszystko jest takie drętwe, jak moja matka. Nie wiem, czemu tu przyjechałam, chyba tylko po to żeby pokazać jej, że już nie jestem zamkniętą w sobie osobą i że nareszcie sobie kogoś znalazłam. Spojrzałam na Jus'a, który cały czas był na mnie zły.
- Przepraszam, ja..
- Nie przepraszaj. Przecież nie musisz mi wszystkiego mówić - wychrypiał i wysiadł z samochodu, trzaskając drzwiami.
- Super. - wyszeptałam zła sama do siebie, również wychodząc z auta.
Widziałam jak wygląda przez okno i dokładnie przygląda się Justin'owi. Boże.. Ona jest straszna. razem z szatynem podeszliśmy do bagażniku, w celu wyciągnięcia bagaży.
- Możesz przestać się gniewać? - spytałam gorzko.
- Możesz przestać ukrywać wszystko co Cie gryzie?
- Przepraszam.. - powiedziałam zrezygnowanym głosem. - Wyjaśnię Ci wszystko jak będziemy sami, okej?
- Dobrze. - uśmiechnął się.
- Super, a teraz mnie pocałuj, bo moja matka patrzy. - zaśmiałam się. Jus od razu przyciągnął mnie do siebie i delikatnie musnął moje usta. Przyciągnęłam go bliżej pogłębiając pocłunek.
Razem ruszyliśmy w kierunku drzwi wejściowych, które czekały już na nas otwarte.
- Witaj córeczko. - przywitał nas mój zawsze uśmiechnięty ojciec. Tylko przy matce był taki sztywny, ale gdy jej nie było zaraz był wesoły i uśmiechnięty. Nie wiem jak z nią wytrzymywał. Biedy tatuś.
- Cześć tato - ucałowałam jego policzek i mocno go przytuliłam. - To jest Justin, mój..
- Chłopak - przerwał mi Jus i uśmiechnął się. - Witam. Miło mi pana wreszcie poznać.
- Witaj chłopcze, Ciebie również. Proszę, mów mi Dan. - powiedział z uśmiechem wyciągając dłoń w kierunku szatyna.
- Justin - uścisnął dłoń mojego ojca.
- Proszę wchodźcie - wpuścił nas do wnętrza domu.
Nastrój domu się nie zmienił, może trochę meble, ale cały czas było tak drętwo i nie przyjemnie.
- A mnie nikt nie przedstawi! - I o to jest. Moja kochana mamusia.
~*~
Rozdział jest tragiczny/ta część przynajmniej/ . Zmieniałam go kilka razy i nie mogłam zdecydować która wersja jest najlepsza. Także rozdział jest do dupy.. Przepraszam..
Zapraszam na drugą część tego rozdziału ;)
I dziękuje za komentarze ;**
Przepraszam, że jest taki krótki. Chciałam przerwać właśnie w tym momencie.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ ;)
sobota, 5 kwietnia 2014
18. "Lubisz to co widzisz?"
Obudziłam się czując mocny uścisk w okół mojej talii, który uniemożliwił mi poruszenie się. Powoli otworzyłam oczy i spojrzałam na Justina leżącego na mojej nagiej klatce piersiowej. Wyglądał uroczo kiedy spał. Jego klatka poruszała się w równomiernym tempie, gdy oddychał i cicho pochrapywał, Był przystojny, nawet bardzo. Czułam się przy nim bezpieczna i kochana. Potrzebna. Ufałam mu, tylko jemu.. Nie znałam go długo, ale był facetem idealnym.. Wiem, że to wszystko bardzo szybko się potoczyło, ale ja... pokochałam go.
Udało mi się ponownie zasnąć, lecz ponownie się przebudziłam tym razem czując na sobie czyiś wzrok. Nie czułam już ciasnego uścisku w okół mojej talii, więc rozluźniłam mięśnie i popatrzyłam na leżącego obok Justin'a który uważnie mi się przyglądał. Położyłam się na boku, tak jak on, twarzą do niego. Patrzyliśmy sobie w oczy uśmiechając się do siebie. Szatyn przejechał kciukiem po moim policzki aż do ust. Cmoknęłam jego palec i przysunęłam się bliżej niego, kładąc głowę na jego torsie. Pachniał tak pięknie. Popatrzyłam na niego i musnęłam jego policzek.
- Dziękuje. - szepnęłam, a on tylko się uśmiechnął i przyciągając moją twarz, delikatnie i czule pocałował moje usta.
- Jak się czujesz? - spytał, cały czas się uśmiechając.
- Bardzo dobrze- odpowiedziałam wesoło, przyciągając bliżej pościel, by okryć swoje nagie ciało. Jus popatrzył na mnie podejrzliwie.
- Znów się wstydzisz? - spytał, łapiąc za kołdrę i odsłaniając moje ciało. Zapiszczałam mi szybko zakryłam się poduszką.
- Juuuustin!- wypiszczałam.
- To moje imię - zaśmiał się szeroko uśmiechając. Położył się na plecach i puścił do mnie perskie oko.
Leżał niczym się nie przejmując. Zupełnie nagi i taki piękny.
- Lubisz to co widzisz? - zaśmiał się, a ja ze wstydu zrobiłam się cała czerwona. Justin zaczął się śmiać ze mnie, przez co zrobiło mi się jeszcze bardziej głupio.
Udając obrażoną obróciłam się tyłem do niego, mocno przyciskając poduszkę do mojego ciała. Szatyn przestał się śmiać. Nie widziałam jaki ma teraz wyraz twarzy, ale słyszałam jego ciężki oddech za moimi plecami. Poczułam jak przybliża się i przejeżdża palcami po moim biodrze. Chwilę później czuję jego ciepły oddech i delikatne pocałunki na moim karku.
- Jesteś taka piękna. - wyszeptał do mojego ucha, delikatnie je przy tym całując. Dłońmi badał moje ciało, następie delikatnie ciągnąc i kładąc na plecy. Szybko zakryłam moje ciało, znów zawstydzona.
- To nic, czego nie widziałem kochanie - złapał za moje nadgarstki, na każdym złożył czuły pocałunek. Następnie przybliżył się do mojej twarzy i pogładził policzek kciukiem. Przybliżył usta do moich i mocno, ale czule mnie pocałował. Przyciągnęłam go jeszcze bliżej, by zawisł nade mnę i wplątałam palce w jego włosy. Polizał moje wargi, prosząc o więcej, ale nie pozwoliłam mu. Warknął w moje usta i łapiąc mnie za biodra, usiadł i usadził na swoich kolanach, także siedziałam na nim okrakiem. Ścisnął moje pośladki, na co jęknęłam w jego usta, dając mu wstęp. Nasze języki zaczęły walczyć o dominacje. Czułam jaka robię mokra, na skutek działań Justin'a, który zaczął pieścić moje piersi. Zszedł z pocałunkami na moją szyje i mocno się do niej przyssał. Syknęłam z delikatnego bólu, przygryzając wargę. Usłyszałam dzwonek. Telefon. Kurwa. W takim momencie? Justin spojrzał na mnie i zaśmiał się.
- To twój. - wyszeptał i cmoknął moje usta, przed zdjęciem nie ze swoich kolan. Prychnęła i wstałam sięgając z krzesła koszulkę i założyłam ją na siebie. Szybko podbiegłam do mojej torebki, z której wyciągnęłam telefon. Nie patrząc kto dzwoni, odebrałam.
- Halo?
- No co tak długo nie odbierasz dziecko! Trochę szacunku, chyba mi się należy!? - oczywiście nie mógł być to kto inny, tylko moja kochana mamusia.
- Przepraszam, byłam w łazience..
- Dobrze, dobrze. Dzwonie, by poinformować Cię, że jutro organizuje swoje przyjęcie urodzinowe i oczekuje, że się zjawisz. Wiem, że na pewno zapomniałaś, ale..
- Nie zapomniałam! Przyjadę.
- Zapewne jak co roku sama - mimo, że jej nie widziałam wiedziałam, że na pewno głupio się uśmiecha..
- Nie! Nie przyjdę sama. - zaśmiałam się i popatrzyłam na Jus'a wychodzącego z sypialni w samych bokserkach. Popatrzył na mnie dziwnie i poszedł w kierunku łazienki. - Muszę kończyć. Do zobaczenia. - Nie czekając na pożegnanie od strony matki, rozłączyłam się i głośno westchnęłam.
- Justin.. - spytałam, gdy podał mi kubek z kawą.
- Słucham?
- Jesteś jutro zajęty?
- Nie, dopiero w środę, mam..
- Tak, tak.. - nie nawidziałam jak mówił to słowo 'klienta'.. brr..
- Więc, dlaczego pytasz?
- Moja matka organizuje jutro przyjęcie urodzinowe. Swoje.
- Tak.. I gdzie w tym ja?
- Musisz, ze mną jechać, musisz mi pomóc. Wiesz, to tak jak z Twoimi rodzicami.
- Dobra. - zaśmiał się - To kiedy wyjeżdżamy?
- Jutro z samego rana, w porządku?
- Okej, teraz jedz. - uśmiechnął się i podał talerz z jedzeniem.
Wydałam z siebie okrzyk radości i rzuciłam mu się w ramiona. Mocno całując jego usta.
Gdy już się od siebie odsunęliśmy. Zjedliśmy śniadanie, cały czas wesoło rozmawiając i śmiejąc się.
Gdy doprowadziłam się do stanu, w którym mogłam wyjść na ulicę i ubraniu w ubrania z poprzedniego dnia, Justin zawiózł mnie do mieszkania.
- O której mam przyjechać? - spytał.
- Siódma?
- W porządku, będę punkt siódma - zaśmialiśmy się
- Dziękuje - odezwałam się chwile po niezręcznej ciszy. Jus uśmiechnął się .
- Do usług. - oboje głośno się zaśmialiśmy. Wysiadłam z samochodu i ruszyłam w kierunku wieżowca, nawet się nie oglądając. Otworzyłam drzwi do klatki i weszłam do środka, gdy poczułam uścisk na dłoni.
- Nie pożegnasz się - uśmiechnął się pokazując rząd śnieżnobiałych zębów. Nic nie odpowiadając stanęłam na palcach i cmoknęłam go w policzek. Odwróciłam się i pobiegłam w kierunku schodów. Spojrzałam przez ramię, a Justin śmiał się i kiwał głową. Śmiejąc się weszłam do mieszkania i rzuciłam się prosto na łóżko.
Posmutniałam, gdy przypomniał mi się jedna osoba. Eric.
Udało mi się ponownie zasnąć, lecz ponownie się przebudziłam tym razem czując na sobie czyiś wzrok. Nie czułam już ciasnego uścisku w okół mojej talii, więc rozluźniłam mięśnie i popatrzyłam na leżącego obok Justin'a który uważnie mi się przyglądał. Położyłam się na boku, tak jak on, twarzą do niego. Patrzyliśmy sobie w oczy uśmiechając się do siebie. Szatyn przejechał kciukiem po moim policzki aż do ust. Cmoknęłam jego palec i przysunęłam się bliżej niego, kładąc głowę na jego torsie. Pachniał tak pięknie. Popatrzyłam na niego i musnęłam jego policzek.
- Dziękuje. - szepnęłam, a on tylko się uśmiechnął i przyciągając moją twarz, delikatnie i czule pocałował moje usta.
- Jak się czujesz? - spytał, cały czas się uśmiechając.
- Bardzo dobrze- odpowiedziałam wesoło, przyciągając bliżej pościel, by okryć swoje nagie ciało. Jus popatrzył na mnie podejrzliwie.
- Znów się wstydzisz? - spytał, łapiąc za kołdrę i odsłaniając moje ciało. Zapiszczałam mi szybko zakryłam się poduszką.
- Juuuustin!- wypiszczałam.
- To moje imię - zaśmiał się szeroko uśmiechając. Położył się na plecach i puścił do mnie perskie oko.
Leżał niczym się nie przejmując. Zupełnie nagi i taki piękny.
- Lubisz to co widzisz? - zaśmiał się, a ja ze wstydu zrobiłam się cała czerwona. Justin zaczął się śmiać ze mnie, przez co zrobiło mi się jeszcze bardziej głupio.
Udając obrażoną obróciłam się tyłem do niego, mocno przyciskając poduszkę do mojego ciała. Szatyn przestał się śmiać. Nie widziałam jaki ma teraz wyraz twarzy, ale słyszałam jego ciężki oddech za moimi plecami. Poczułam jak przybliża się i przejeżdża palcami po moim biodrze. Chwilę później czuję jego ciepły oddech i delikatne pocałunki na moim karku.
- Jesteś taka piękna. - wyszeptał do mojego ucha, delikatnie je przy tym całując. Dłońmi badał moje ciało, następie delikatnie ciągnąc i kładąc na plecy. Szybko zakryłam moje ciało, znów zawstydzona.
- To nic, czego nie widziałem kochanie - złapał za moje nadgarstki, na każdym złożył czuły pocałunek. Następnie przybliżył się do mojej twarzy i pogładził policzek kciukiem. Przybliżył usta do moich i mocno, ale czule mnie pocałował. Przyciągnęłam go jeszcze bliżej, by zawisł nade mnę i wplątałam palce w jego włosy. Polizał moje wargi, prosząc o więcej, ale nie pozwoliłam mu. Warknął w moje usta i łapiąc mnie za biodra, usiadł i usadził na swoich kolanach, także siedziałam na nim okrakiem. Ścisnął moje pośladki, na co jęknęłam w jego usta, dając mu wstęp. Nasze języki zaczęły walczyć o dominacje. Czułam jaka robię mokra, na skutek działań Justin'a, który zaczął pieścić moje piersi. Zszedł z pocałunkami na moją szyje i mocno się do niej przyssał. Syknęłam z delikatnego bólu, przygryzając wargę. Usłyszałam dzwonek. Telefon. Kurwa. W takim momencie? Justin spojrzał na mnie i zaśmiał się.
- To twój. - wyszeptał i cmoknął moje usta, przed zdjęciem nie ze swoich kolan. Prychnęła i wstałam sięgając z krzesła koszulkę i założyłam ją na siebie. Szybko podbiegłam do mojej torebki, z której wyciągnęłam telefon. Nie patrząc kto dzwoni, odebrałam.
- Halo?
- No co tak długo nie odbierasz dziecko! Trochę szacunku, chyba mi się należy!? - oczywiście nie mógł być to kto inny, tylko moja kochana mamusia.
- Przepraszam, byłam w łazience..
- Dobrze, dobrze. Dzwonie, by poinformować Cię, że jutro organizuje swoje przyjęcie urodzinowe i oczekuje, że się zjawisz. Wiem, że na pewno zapomniałaś, ale..
- Nie zapomniałam! Przyjadę.
- Zapewne jak co roku sama - mimo, że jej nie widziałam wiedziałam, że na pewno głupio się uśmiecha..
- Nie! Nie przyjdę sama. - zaśmiałam się i popatrzyłam na Jus'a wychodzącego z sypialni w samych bokserkach. Popatrzył na mnie dziwnie i poszedł w kierunku łazienki. - Muszę kończyć. Do zobaczenia. - Nie czekając na pożegnanie od strony matki, rozłączyłam się i głośno westchnęłam.
- Justin.. - spytałam, gdy podał mi kubek z kawą.
- Słucham?
- Jesteś jutro zajęty?
- Nie, dopiero w środę, mam..
- Tak, tak.. - nie nawidziałam jak mówił to słowo 'klienta'.. brr..
- Więc, dlaczego pytasz?
- Moja matka organizuje jutro przyjęcie urodzinowe. Swoje.
- Tak.. I gdzie w tym ja?
- Musisz, ze mną jechać, musisz mi pomóc. Wiesz, to tak jak z Twoimi rodzicami.
- Dobra. - zaśmiał się - To kiedy wyjeżdżamy?
- Jutro z samego rana, w porządku?
- Okej, teraz jedz. - uśmiechnął się i podał talerz z jedzeniem.
Wydałam z siebie okrzyk radości i rzuciłam mu się w ramiona. Mocno całując jego usta.
Gdy już się od siebie odsunęliśmy. Zjedliśmy śniadanie, cały czas wesoło rozmawiając i śmiejąc się.
Gdy doprowadziłam się do stanu, w którym mogłam wyjść na ulicę i ubraniu w ubrania z poprzedniego dnia, Justin zawiózł mnie do mieszkania.
- O której mam przyjechać? - spytał.
- Siódma?
- W porządku, będę punkt siódma - zaśmialiśmy się
- Dziękuje - odezwałam się chwile po niezręcznej ciszy. Jus uśmiechnął się .
- Do usług. - oboje głośno się zaśmialiśmy. Wysiadłam z samochodu i ruszyłam w kierunku wieżowca, nawet się nie oglądając. Otworzyłam drzwi do klatki i weszłam do środka, gdy poczułam uścisk na dłoni.
- Nie pożegnasz się - uśmiechnął się pokazując rząd śnieżnobiałych zębów. Nic nie odpowiadając stanęłam na palcach i cmoknęłam go w policzek. Odwróciłam się i pobiegłam w kierunku schodów. Spojrzałam przez ramię, a Justin śmiał się i kiwał głową. Śmiejąc się weszłam do mieszkania i rzuciłam się prosto na łóżko.
Posmutniałam, gdy przypomniał mi się jedna osoba. Eric.
~*~
Przepraszam, przepraszam, przepraszam..
Wróciłam. Tak oficjalnie, wróciłam.
Przepraszam, za tą miesięczną nieobecność..
Jesteście jeszcze ze mną ?
Jak wrażenia po rozdziale?
KOMENTUJCIE
niedziela, 2 marca 2014
17. "Jesteś tego pewna?"
JUSTIN
Próbowałem dodzwonić się do Carol. Ale nie odbierała. Wiem, że przesadziłem mówiąc takie rzeczy... nie wiem co we mnie wstąpiło. Chyba byłem zazdrosny, że ona kręci z tym całym pożal się Boże Eric'em. Nie podobał mi się ten facet, ale Carol patrzyła na niego jak by był ósmym cudem świata.. Nie podobało mi się to.
Nie odzywała się do mnie od naszej rozmowy telefonicznej, która spieprzyłem. Pisałem i dzwoniłem do niej kiedy tylko mogłem, ale ona nie odpowiadała. Tęskniłem za nią cholernie bardzo. Przez to wszystko pracowałem więcej niż dotychczas. W piątek odwiedziłem rodziców, wróciłem koło szesnastej i zmęczony położyłem się spać.
Wybudził mnie dzwonek do drzwi. Byłem zdziwiony, bo nie spodziewałem się nikogo. Nie chciało mi się wstawać. Ponownie usłyszałem dzwonek i postanowiłem, że chyba jednak muszę otworzyć. Wychodząc z sypialni poprawiłem włosy. Podchodząc do drzwi usłyszałem ciche płakanie. Otworzyłem je, a moim oczom ukazała się cała zapłakana Carol.. Gdy mnie zobaczyła od razu rzuciła mi się w ramiona i zaczęła jeszcze bardziej płakać.
- Jestem przy tobie. Spokojnie. - wyszeptałem jej do ucha i mocno przytuliłem. Nie chciałem jej wypuszczać z objęć, tak bardzo za nią tęskniłem i jej potrzebowałem, a gdy zobaczyłem ją w taki stanie to.. po prostu brak min słów. Odsunęła się ode mnie i spojrzała mi prosto w oczy.
- Dziękuje. - wychrypiała zapłakanym głosem i stając na palcach pocałowała kącik moich ust. Podniosła z podłogi buty i torebkę, ostatni raz na mnie spojrzała i uśmiechnęła się delikatnie, ruszając w kierunku schodów.
- Nie zostaniesz? - spytałem dość niespodziewanie i szybko do niej podszedłem, łapiąc ją za rękę, którą od razu wyrwała z mojego delikatnego uścisku. W tym momencie wiedziałem, że coś jest nie tak. Spojrzałem na nią zszokowany i zmartwiony. - Skrzywdził Cię? - bardziej stwierdziłem niż zapytałem cicho. - Widziałem, wiedziałem.. - byłem tego pewny.
- Nie.. Ja.. my.. po prostu.. - nie mogła wydusić z siebie ani jednego pełnego zdania. Zrobiło mi się z tym wszystkim źle. Chciałem mieć ją dzisiaj tylko dla siebie. Dowiedzieć się od niej co się stało i zrobić wszystko by poczuła się lepiej.
- Wejdź.. Proszę.. - ponownie złapałem ją za dłoń i delikatnie pociągnąłem w kierunku drzwi mieszkania, które następnie za nami zamknąłem.
Usiedliśmy na kanapie w salonie. Carol nic się nie odzywała, a ja nie chciałem na nią naciskać i na siłę z niej coś wyciągać. Patrzyłem na nią, była zapłakana, miała rozmazany makijaż, ale jak zawsze wyglądała pięknie. Przyciągnąłem ją do siebie i zamknąłem szczelnie w mich ramionach. Widziałem, że przy mnie czuje się bezpiecznie. Mocno się do mnie przytuliła i zaciągnęła się moim zapachem, na co szeroko się uśmiechnąłem.
- On mi nie zrobił nic złego.. - odezwała się po chwili - my po porostu.. ja nie umiałam - od razu domyśliłem się o co chodzi. Nie naciskałem, nie zmuszałem jej, żeby mówiła..
- Rozumie.Nie jesteś gotowa. - powiedziałem cicho, na co ona się oburzyła.
- Jestem gotowa, ale mu chyba.. aż tak nie ufam.. - i bardzo dobrze pomyślałem.
- Spokojnie. Nie musisz się śpieszyć, nikt Cie do niczego nie zmusza - uspokoiłem ją i przytuliłem.
- Wiem - wychrypiała swoim zapłakanym głosikiem i otarła policzki.
- Zostaniesz na noc? Nie chce Cie do niczego zmuszać, po prostu..bardzo mi Ciebie brakuje i stęskniłem się za Tobą. Ja.. przepraszam za to co powiedziałem, ja chciałem.. - jąkałem się, sam nie wiem czemu..
-Wiem Justin, to ja przepraszam.. - nawet nie wiem, za co chciała mnie przepraszać, przecież to ja wszystko to moja wina.
- Nie. Ty nie masz za co. Ja wszystko spieprzyłem. - to była moja wina. Gdyby nie ta kłótnia, na pewno nie płakała by teraz.
- No masz trochę racji.. - uśmiechnęła się i wstała. - A teraz daj mi jakieś rzeczy, żebym mogła się przebrać - poszła w kierunku sypialni, a ja zaraz za nią.
W szuflady w garderobie wyciągnąłem koszulkę i podałem ją jej Wyszeptałe tylko cigce 'dziękuj' i obróciła się do mnie plecami.
- Odepnij mi sukienkę. - poleciła i zebrała wszystkie włosy przesuwając je na prawe ramię.
Podszedłem bliżej i palcami przejechałam po jej delikatnej skórze ramienia wprost do zapięcia sukienki. Powoli ją odpiąłem i puściłem, by luźno spadła na ziemię. Nie mogłem się powstrzymać, by nie dotknąć jej cudownie gładkiej skóry. Przejechałem dłonią wzdłuż kręgosłupa zatrzymując się tuż przy linii jej majtek. Cofnąłem dłoń i odsunąłem się. Odwróciła się twarzą do mnie. Stała przede mną półnaga, z podtarganymi włosami i rozmytym makijażem, ale jak zawsze wyglądała pięknie.
- Jesteś taka piękna - wyszeptałem cicho i przybliżyłem się do niej. Wierzchem dłoni pogładziłem jej policzek. Przysunąłem twarz jak najbliżej jej i spojrzałem głęboko w jej oczy, upewniając się czy wszystko w porządku i czy nie boli się mojej bliskości.
- Pocałuj mnie - wyszeptała bardzo cicho, z chrypką w głosie.
Położyłem dłoń na jej karku i przysunąłem się jak najbliżej mogłem. Delikatnie musnąłem jej usta, usłyszałem jak przełyka ślinę, a moje palce pogładziły jej szyję. Carol złączyła nasze usta, przyciągając moją twarz ja najbliżej mojej. Objąłem ją w talli i przysunąłem bliżej mnie jej dolną połowę. Przejechałem językiem po jej dolnej wardze, prosząc o pozwolenie na pogłębienie tego czułego pocałunku. Zjechałem dłońmi na jej uda, dając jej tym znak by owinęła je w okół mnie.
Ruszyłem w stronę łóżka, całując jej szyję. Położyłem ją na łóżku i zacząłem ssać, przygryzać i całować skórę jej szyi. Położyła dłonie na mojej klatce piersiowej i czule ją dotykała. Całowałem jej ramiona, obojczyki i mostek. Czułem ja w moich spodniach robi się coraz to ciaśniej. Jej dłonie zjechały do wypukłości w moich spodniach, na co cicho warknąłem w jej szyje.
- Carol.. ja zaraz nie wytrzymam, jeśli nie przestaniemy. Nie jesteś gotowa, wię.. - nie pozwoliła mi skończyć, tylko wpiła się w moje usta.
Złapała za gumkę moich dresów i zaczęła je ze mnie zsuwać. Zrobiłem to za nią.
Byłem pewny, że chce to zrobić.
Zawisłem nad nią, sprawdzając czy jest w stu procentach tego pewna, ona uśmiechnęła się i cmoknęła słodko moje usta.
Nie chciałem jej skrzywdzić. Delikatnie i czule pieściłem i całowałem jej ciało. Jedną ręką odpiąłem jej stanik i odrzuciłem go gdzieś na bok. Obsypałem jej piersi delikatnymi pocałunkami, a następnie ssałem jej sutki, na co wydała z siebie głośny jęk. Zjechałem do jej majtek, poczułem jaka robi się mokra pod wpływem mojego dotyku.
- Justin - wyjąkała moje imię gdy poczuła moje palce poruszające się w niej.
- Jesteś taka piękna i mokra Skarbie - wyszeptałem jej wprost do ucha i przygryzłem, jego płatek składając na nim delikatny pocałunek.
Zsunąłem z niej majtki i rzuciłem na ziemię. Carol zacisnęła uda, wiedziałem, że się boli.
- Nie musimy tego robić. - nic nie odpowiedziała tylko delikatnie rozsunęła uda i podnosząc się na rękach pocałowała mnie. Zsunąłem z siebie bokserki, a z szuflady obok łóżka wyciągnąłem prezerwatywę.
Ponownie złączyłem nasze usta.
- Jesteś tego pewna? - upewniłem się.
- Tak - pocałowała mnie.
Umieściłem się między jej nogami. Ona zamknęła czy. Widziałem, że była przerażona i zdenerwowana, ale ja w żadnym wypadku nie chciałem zrobić jej krzywdy. Wbiła w skórę moich pleców paznokcie co przez co byłem jeszce bardziej tego pewny.
- Ej, kochanie spokojnie. Spójrz na mnie. Obiecuję, że będę delikatny. Pamiętaj nie mam zamiaru Cie skrzywdzić. Jak będzie źle to od razu mi mów - przytaknęła tylko, a ja cmoknąłem czubek jej małego noska.
Spojrzałem jeszcze raz w jej oczy i bardzo powoli zacząłem w nią wchodzić. Starałem się być najdelikatniejszy jak umiałem. Nie chciałem zrobić jej krzywdy. Chwilę poczekałem, aż dostosuje się do mojej wielkości i powoli zacząłem się w niej poruszać. Obsypywałem delikatnymi i czułymi pocałunkami jej twarz i dekolt. Pieściłem całe jej ciało coraz to głębiej w nią wchodząc. Unosiła swoje biodra, dostosowując się do naszego rytmu i pojękiwała coraz głośniej. Również dyszałem, było mi z nią tak dobrze. Pocałowałem ją namiętnie wkładając w ten pocałunek całą moją miło.. czułość.
Krzyczała moje imię i wbijała paznokcie dochodząc w tym samym momencie co ja.
Zasnęła w moich ramionach, po tym jak mi podziękowała. Obserwowałem jak jej oddech się uspokaja jak pięknie wygląda, po seksie ze mną. Była cudowną dziewczyną. Piękną i cudownym charakterem. Była moja.
- Kocham Cię - wyszeptałem cicho do jej ucha i jeszcze raz złożyłem delikatny pocałunek na jej nabrzmiałych ustach.
Przepraszam za błędy :)
Próbowałem dodzwonić się do Carol. Ale nie odbierała. Wiem, że przesadziłem mówiąc takie rzeczy... nie wiem co we mnie wstąpiło. Chyba byłem zazdrosny, że ona kręci z tym całym pożal się Boże Eric'em. Nie podobał mi się ten facet, ale Carol patrzyła na niego jak by był ósmym cudem świata.. Nie podobało mi się to.
Nie odzywała się do mnie od naszej rozmowy telefonicznej, która spieprzyłem. Pisałem i dzwoniłem do niej kiedy tylko mogłem, ale ona nie odpowiadała. Tęskniłem za nią cholernie bardzo. Przez to wszystko pracowałem więcej niż dotychczas. W piątek odwiedziłem rodziców, wróciłem koło szesnastej i zmęczony położyłem się spać.
Wybudził mnie dzwonek do drzwi. Byłem zdziwiony, bo nie spodziewałem się nikogo. Nie chciało mi się wstawać. Ponownie usłyszałem dzwonek i postanowiłem, że chyba jednak muszę otworzyć. Wychodząc z sypialni poprawiłem włosy. Podchodząc do drzwi usłyszałem ciche płakanie. Otworzyłem je, a moim oczom ukazała się cała zapłakana Carol.. Gdy mnie zobaczyła od razu rzuciła mi się w ramiona i zaczęła jeszcze bardziej płakać.
- Jestem przy tobie. Spokojnie. - wyszeptałem jej do ucha i mocno przytuliłem. Nie chciałem jej wypuszczać z objęć, tak bardzo za nią tęskniłem i jej potrzebowałem, a gdy zobaczyłem ją w taki stanie to.. po prostu brak min słów. Odsunęła się ode mnie i spojrzała mi prosto w oczy.
- Dziękuje. - wychrypiała zapłakanym głosem i stając na palcach pocałowała kącik moich ust. Podniosła z podłogi buty i torebkę, ostatni raz na mnie spojrzała i uśmiechnęła się delikatnie, ruszając w kierunku schodów.
- Nie zostaniesz? - spytałem dość niespodziewanie i szybko do niej podszedłem, łapiąc ją za rękę, którą od razu wyrwała z mojego delikatnego uścisku. W tym momencie wiedziałem, że coś jest nie tak. Spojrzałem na nią zszokowany i zmartwiony. - Skrzywdził Cię? - bardziej stwierdziłem niż zapytałem cicho. - Widziałem, wiedziałem.. - byłem tego pewny.
- Nie.. Ja.. my.. po prostu.. - nie mogła wydusić z siebie ani jednego pełnego zdania. Zrobiło mi się z tym wszystkim źle. Chciałem mieć ją dzisiaj tylko dla siebie. Dowiedzieć się od niej co się stało i zrobić wszystko by poczuła się lepiej.
- Wejdź.. Proszę.. - ponownie złapałem ją za dłoń i delikatnie pociągnąłem w kierunku drzwi mieszkania, które następnie za nami zamknąłem.
Usiedliśmy na kanapie w salonie. Carol nic się nie odzywała, a ja nie chciałem na nią naciskać i na siłę z niej coś wyciągać. Patrzyłem na nią, była zapłakana, miała rozmazany makijaż, ale jak zawsze wyglądała pięknie. Przyciągnąłem ją do siebie i zamknąłem szczelnie w mich ramionach. Widziałem, że przy mnie czuje się bezpiecznie. Mocno się do mnie przytuliła i zaciągnęła się moim zapachem, na co szeroko się uśmiechnąłem.
- On mi nie zrobił nic złego.. - odezwała się po chwili - my po porostu.. ja nie umiałam - od razu domyśliłem się o co chodzi. Nie naciskałem, nie zmuszałem jej, żeby mówiła..
- Rozumie.Nie jesteś gotowa. - powiedziałem cicho, na co ona się oburzyła.
- Jestem gotowa, ale mu chyba.. aż tak nie ufam.. - i bardzo dobrze pomyślałem.
- Spokojnie. Nie musisz się śpieszyć, nikt Cie do niczego nie zmusza - uspokoiłem ją i przytuliłem.
- Wiem - wychrypiała swoim zapłakanym głosikiem i otarła policzki.
- Zostaniesz na noc? Nie chce Cie do niczego zmuszać, po prostu..bardzo mi Ciebie brakuje i stęskniłem się za Tobą. Ja.. przepraszam za to co powiedziałem, ja chciałem.. - jąkałem się, sam nie wiem czemu..
-Wiem Justin, to ja przepraszam.. - nawet nie wiem, za co chciała mnie przepraszać, przecież to ja wszystko to moja wina.
- Nie. Ty nie masz za co. Ja wszystko spieprzyłem. - to była moja wina. Gdyby nie ta kłótnia, na pewno nie płakała by teraz.
- No masz trochę racji.. - uśmiechnęła się i wstała. - A teraz daj mi jakieś rzeczy, żebym mogła się przebrać - poszła w kierunku sypialni, a ja zaraz za nią.
W szuflady w garderobie wyciągnąłem koszulkę i podałem ją jej Wyszeptałe tylko cigce 'dziękuj' i obróciła się do mnie plecami.
- Odepnij mi sukienkę. - poleciła i zebrała wszystkie włosy przesuwając je na prawe ramię.
Podszedłem bliżej i palcami przejechałam po jej delikatnej skórze ramienia wprost do zapięcia sukienki. Powoli ją odpiąłem i puściłem, by luźno spadła na ziemię. Nie mogłem się powstrzymać, by nie dotknąć jej cudownie gładkiej skóry. Przejechałem dłonią wzdłuż kręgosłupa zatrzymując się tuż przy linii jej majtek. Cofnąłem dłoń i odsunąłem się. Odwróciła się twarzą do mnie. Stała przede mną półnaga, z podtarganymi włosami i rozmytym makijażem, ale jak zawsze wyglądała pięknie.
- Jesteś taka piękna - wyszeptałem cicho i przybliżyłem się do niej. Wierzchem dłoni pogładziłem jej policzek. Przysunąłem twarz jak najbliżej jej i spojrzałem głęboko w jej oczy, upewniając się czy wszystko w porządku i czy nie boli się mojej bliskości.
- Pocałuj mnie - wyszeptała bardzo cicho, z chrypką w głosie.
Położyłem dłoń na jej karku i przysunąłem się jak najbliżej mogłem. Delikatnie musnąłem jej usta, usłyszałem jak przełyka ślinę, a moje palce pogładziły jej szyję. Carol złączyła nasze usta, przyciągając moją twarz ja najbliżej mojej. Objąłem ją w talli i przysunąłem bliżej mnie jej dolną połowę. Przejechałem językiem po jej dolnej wardze, prosząc o pozwolenie na pogłębienie tego czułego pocałunku. Zjechałem dłońmi na jej uda, dając jej tym znak by owinęła je w okół mnie.
Ruszyłem w stronę łóżka, całując jej szyję. Położyłem ją na łóżku i zacząłem ssać, przygryzać i całować skórę jej szyi. Położyła dłonie na mojej klatce piersiowej i czule ją dotykała. Całowałem jej ramiona, obojczyki i mostek. Czułem ja w moich spodniach robi się coraz to ciaśniej. Jej dłonie zjechały do wypukłości w moich spodniach, na co cicho warknąłem w jej szyje.
- Carol.. ja zaraz nie wytrzymam, jeśli nie przestaniemy. Nie jesteś gotowa, wię.. - nie pozwoliła mi skończyć, tylko wpiła się w moje usta.
Złapała za gumkę moich dresów i zaczęła je ze mnie zsuwać. Zrobiłem to za nią.
Byłem pewny, że chce to zrobić.
Zawisłem nad nią, sprawdzając czy jest w stu procentach tego pewna, ona uśmiechnęła się i cmoknęła słodko moje usta.
Nie chciałem jej skrzywdzić. Delikatnie i czule pieściłem i całowałem jej ciało. Jedną ręką odpiąłem jej stanik i odrzuciłem go gdzieś na bok. Obsypałem jej piersi delikatnymi pocałunkami, a następnie ssałem jej sutki, na co wydała z siebie głośny jęk. Zjechałem do jej majtek, poczułem jaka robi się mokra pod wpływem mojego dotyku.
- Justin - wyjąkała moje imię gdy poczuła moje palce poruszające się w niej.
- Jesteś taka piękna i mokra Skarbie - wyszeptałem jej wprost do ucha i przygryzłem, jego płatek składając na nim delikatny pocałunek.
Zsunąłem z niej majtki i rzuciłem na ziemię. Carol zacisnęła uda, wiedziałem, że się boli.
- Nie musimy tego robić. - nic nie odpowiedziała tylko delikatnie rozsunęła uda i podnosząc się na rękach pocałowała mnie. Zsunąłem z siebie bokserki, a z szuflady obok łóżka wyciągnąłem prezerwatywę.
Ponownie złączyłem nasze usta.
- Jesteś tego pewna? - upewniłem się.
- Tak - pocałowała mnie.
Umieściłem się między jej nogami. Ona zamknęła czy. Widziałem, że była przerażona i zdenerwowana, ale ja w żadnym wypadku nie chciałem zrobić jej krzywdy. Wbiła w skórę moich pleców paznokcie co przez co byłem jeszce bardziej tego pewny.
- Ej, kochanie spokojnie. Spójrz na mnie. Obiecuję, że będę delikatny. Pamiętaj nie mam zamiaru Cie skrzywdzić. Jak będzie źle to od razu mi mów - przytaknęła tylko, a ja cmoknąłem czubek jej małego noska.
Spojrzałem jeszcze raz w jej oczy i bardzo powoli zacząłem w nią wchodzić. Starałem się być najdelikatniejszy jak umiałem. Nie chciałem zrobić jej krzywdy. Chwilę poczekałem, aż dostosuje się do mojej wielkości i powoli zacząłem się w niej poruszać. Obsypywałem delikatnymi i czułymi pocałunkami jej twarz i dekolt. Pieściłem całe jej ciało coraz to głębiej w nią wchodząc. Unosiła swoje biodra, dostosowując się do naszego rytmu i pojękiwała coraz głośniej. Również dyszałem, było mi z nią tak dobrze. Pocałowałem ją namiętnie wkładając w ten pocałunek całą moją miło.. czułość.
Krzyczała moje imię i wbijała paznokcie dochodząc w tym samym momencie co ja.
Zasnęła w moich ramionach, po tym jak mi podziękowała. Obserwowałem jak jej oddech się uspokaja jak pięknie wygląda, po seksie ze mną. Była cudowną dziewczyną. Piękną i cudownym charakterem. Była moja.
- Kocham Cię - wyszeptałem cicho do jej ucha i jeszcze raz złożyłem delikatny pocałunek na jej nabrzmiałych ustach.
~*~
I mamy kolejny rozdział. Tym razem z perspektywy Justin'a.
Jak Wam się podobał?
Mam nadzieje, że jesteście zadowoleni z przebiegu sytuacji :D
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Bardzo Was przepraszam za to, że tak późno dodaję, ale musicie mnie zrozumieć.
niedziela, 23 lutego 2014
16. "Zostaniesz na noc?" (część 2)
Zamarłam, gdy poczułam, że ręka Eric'a jest coraz niżej. Zachciało mi się płakać. Od razu poczułam na sobie ręce tego... Osunęłam Eric'a od siebie i gwałtownie wstałam, czując jak łzy spływają po moich policzkach.Szybko wciągnęłam na siebie sukienkę i ostatni raz spojrzałam na Eric'a, który patrzył na mnie przerażony.
- Przepraszam - wychrypiałam cicho i wybiegłam z jego mieszkania. Za sobą słyszałam jak mnie woła, żeby się zatrzymała, ale ja wybiegłam. Zdjęłam obcasy i szybko zbiegłam po schodach na dół, ocierając po drodze łzy.
Stałam przed budynkiem i patrzyłam na ulicę. Nie wiedziałam co mam zrobić, gdzie iść. Musiałam zatrzymać taksówkę, żeby gdziekolwiek dotrzeć. Szybkim krokiem poszłam w prawą stronę i za rogiem znalazłam postój taksówek. Wsiadłam do pierwszej z brzegu i podałam adres pod który miała pojechać.
Zapłaciłam taksówkarzowi za podwiezienie i wysiadłam. Od razu zdałam sobie sprawę, że jestem pod blokiem Justina. Szczerze nie wiem dlaczego tu przyjechałam, chyba tylko na niego mogłam teraz liczyć.
Zadzwoniłam do jego drzwi z nadzieją, że jest w mieszkaniu. Nie otwierał. Usiadłam na schodach i zaczęłam szlochać. Tak bardzo potrzebowałam się teraz do niego przytulić, usłyszeć, że damy sobie z tym radę. Myślałam, że wszystko już jest dobrze, ale.. Z Justin'em niczego się nie obawiała, a gdy poczułam jak Eric mnie dotyka.. zaczęłam się bać.
Usłyszałam za sobą otwierane drzwi na co spojrzałam w ich stronę. Stał tam Justin. Stał, był! Szybko wstałam i rzuciłam mu się prosto w ramiona jeszcze bardziej się rozklejając.
- Jestem przy tobie. Spokojnie. - wyszeptał mi do ucha i mocno przytulił. Właśnie tego potrzebowałam. Czuć się bezpieczna i kochana. Nie czuć nacisku i presji. Puściłam go spojrzałam mu prosto w oczy.
- Dziękuje - wychrypiałam zapłakana i stając na palcach pocałowałam kącik jego ust. schyliłam się po moje buty i torebkę i ostatni raz spojrzałam na Justin'a. Pewnie był zszokowany moją nagłą wizytą i tego w jakim jestem stanie. delikatnie się do niego uśmiechnęłam i skierowałam się w kierunku schodów.
- Nie zostaniesz? - spytał i szybko do mnie podszedł łapiąc mnie za rękę, którą od razu wyrwałam ponownie zaczynając płakać. Justin spojrzał na mnie zszokowany. Wiedział, że coś jest nie tak. On to wiedział. - Skrzywdził Cię ? - spytał cicho - Wiedziałem, wiedziałem - mówił sam do siebie pod nosem.
- Nie, ja.. my.. po prostu.. - nie mogłam mu tego powiedzieć..
- Wejdź, proszę - złapał mnie za dłoń i delikatnie pociągną w stronę drzwi, które następnie za nami zamknął. Poszliśmy do salonu. Usiedliśmy na kanapie i nic nie mówiliśmy. Jus patrzył na mnie i nie naciskał. Przyciągnął mnie do siebie i zamknął bezpiecznie w swoich ramionach. Mocno się do niego przytuliłam i uspokoiłam się wdychając jego cudowny zapach.
- On mi nie zrobił nic złego..my po prostu... ja nie umiałam - nie mogłam mu tego tak po prostu powiedzieć, bo obawiałam się że zacznie się ze mnie śmieć. Było mi głupio, że tu przyszłam i robiłam taką scenę.
- Rozumiem. Nie jesteś gotowa.
- Jestem gotowa, ale ja mu chyba aż tak nie ufam..
- Spokojnie.. Nie musisz się śpieszyć, nikt Cie do niczego nie zmusza.
- Wiem - wychrypiałam i otarłam policzki.
- Zostaniesz na noc? - spytał -Nie chce Cie do niczego zmuszać, po prostu bardzo mi Ciebie brakuję i stęskniłem się za Tobą.. Ja.. przepraszam za to co powiedziałem, ja nie chciałem.
- Wiem Justin, to ja przepraszam..
- Nie. Ty nie masz za co. ja wszystko spieprzyłem.
- No masz trochę racji.. A teraz daj mi jakieś rzeczy, żebym mogła się przebrać. - poszłam w kierunku sypialni Jus'a, a on zaraz za mną.
Szatyn wyciągnął z szuflady koszulkę i podał mi ją. Cicho mu podziękowałam i obróciłam się do niego tyłem.
- Odepnij mi sukienkę. - poleciłam mu i wszystkie włosy przesunęłam na prawe ramię.
Justin podszedł do mnie i palcami delikatnie przejechał po moim ramieniu wprost do zapięcia sukienki. Złapał za suwak i powoli odpiął sukienkę. Po chwili sukienka upadła na ziemię, a on przejechał dłonią wzdłuż kręgosłupa, aż do linii moich majtek. Szatyn cofnął dłoń i odsunął się o krok. Obróciłam się w jego kierunku i wyszłam z sukienki. Stałam półnaga z potarganymi włosami i rozmytym makijażem.
- Jesteś taka piękna - wyszeptał Justin swoim seksownym głosem i podszedł do mnie. Wierzchem dłoni pogładził mój policzek. przysunął swoją twarz tak blisko mnie, że aż czułam jego ciepły oddech na moich ustach. Spojrzał mi głęboko w oczy, sprawdzając czy wszystko jest okej.
- Pocałuj mnie - wyszeptałam prawie niesłyszalnie. Szatyn położył dłoń na moim karku i przysunął się jeszcze bliżej.Poczułam jak składa na moich ustak delikatny pocałunek. Przełknęłam cicho ślinę, a jego palce dotknęły mojej szyi. Musiałam złączyć nasze usta, jedną dłonią dotknęłam jego policzka, a drugą powędrowałam na kark. Jus objął mnie w talii i przyciągnął bliżej. Nasze usta się złączyły, chłopak przejechał językiem po mojej dolnej wardze, prosząc w ten sposób o dostęp, który od razu mu dałam. Jego dłonie zjechały na moje uda, zaraz potem owinęłam go nogami w pasie. Trwaliśmy w długim pocałunku, na chwilę się od siebie odsunęliśmy by zaczerpnąć powietrza, ale to nie trwało długo. Justin zaczął kierować się w stronę łóżka całując moją szyje.
W końcu Justin położył mnie na łóżku i zaczął całować, ssać i przygryzać skórę mojej szyi na co jęknęłam. Położyłam dłonie na klatce piersiowej chłopaka i zaczęłam badać każdy jego mięsień. On całował moje ramiona, obojczyki i mostek. Moje ręce zjechały jeszcze niżej, przez co poczułam wypukłość w jego spodniach, przejechałam dłonią po niej no co szatyn cicho warknął w moją szyje.
- Carol... ja zaraz nie wytrzymam jeśli nie przestaniemy - popatrzył mi smutno prosto w oczy - nie jesteś gotowa, wię.. - wpiłam się w jego usta, żeby w końcu przestał mówić..
Byłam gotowa, chciałam to w końcu zrobić i ufałam mu. Złapałam za gumkę jego dresów i zaczęłam je zsuwać. Jus mi pomógł pozbywając się ich całkowicie. Zawisł nade mną i spojrzał mi głęboko w oczy sprawdzając czy na pewno wszytko okej. Uśmiechnęłam się do niego słodko i cmoknęłam jego usta. Wszytko działo się bardzo wolno i delikatnie. Justin oczarowywał moje ciało swoim czułym i delikatnym dotykiem. Jus składał namiętne pocałunki w dół mojej szczęki i schodził z pocałunkami coraz niżej. Obsypał pocałunkami cały mój dekolt. Jego ręka wślizgnęła się pod moje plecy szukając zapięcia od stanika. Upewnił się czy może patrząc w moje oczy. Chwilę później odrzucił stanik na bok i zaczął składać delikatne pocałunki na moich piersiach. Zaczął ssać moje sutki na co głośno jęknęłam. Jedna z jego dłoni znalazła się na linii moich koronkowych majtek, czułam jak robiłam się coraz bardziej mokra pod wpływem jego dotyku.
- Justin - jęknęłam, gdy poczułam jego palce w sobie.
- Jesteś taka piękna i mokra Skarbie - wyszeptał mi prosto do ucha i przygryzł jego płatek, następnie go całując. Byłam zestresowana, strasznie zestresowana, gdy poczułam jak zsuwa mi moje majtki, które następnie zrzucił na podłogę. Zacisnęłam uda. Jus pogładził dłonią moje prawe udo.
- Nie musimy tego robić - wiedziałam, że on nie chciał mnie do niczego zmuszać, ale nawet nie musiał, bo sama chciałam wreszcie to zrobić. Powoli rozszerzyłam uda, dając mu pełen dostęp. Podniosłam się na rękach i pocałowałam go delikatnie w usta, co odwzajemnił. Zsunął z siebie szybko bokserki, a z szuflady obok łóżka wyciągnął jedno opakowanie z prezerwatywą. Wrócił do mnie i ponownie złączył nasze usta.
- Jesteś tego pewna? - spytał zatroskany.
- Tak - wyszeptałam i cmoknęłam go w usta.
Szatyn usadowił się między moimi nogami i zawisł nade mną. Ze strachu zamknęłam oczy i wbiłam delikatnie paznokcie w plecy Jus'a.
- Ej, kochanie spokojnie. Spójrz na mnie. - otworzyłam oczy i spojrzałam na niego. - Obiecuje, że będę delikatny. Pamiętaj nie mam zamiaru Cie skrzywdzić. Jak będzie źle to od razu mów - przytaknęła, cmoknął czubek mojego nosa i sięgnął po prezerwatywę.
Poczułam jak ustawia się przy moim wejściu i delikatnie całuje moje czoło. Spojrzał w moje oczy, upewniając się czy na pewno tego chcę, na co ja tylko delikatnie przytaknęłam głową. Justin bardzo powoli i ostrożnie we mnie wchodził, co chwila sprawdzając czy jest w porządku. W sumie nie bolało, to było takie obce uczucie. Ale nie bolało. Justin był bardzo delikatny i czuły. Nie chciał sprawić by mnie coś bolało, albo bym była wystraszona. Poczekał chwilę, bym dostosowała się do jego wielkości i zaczął powoli się we mnie poruszać. Cały czas całował okolice mojej twarzy i dekolt. Pieścił moje ciało i poruszał się we mnie, coraz głębiej we mnie wchodząc. To było przyjemne.Na prawdę przyjemne. Jus robił wszytko z czułością. Mimowolnie unosiłam biodra i pojękiwałam. Justin dyszał i gardłowo pojękiwał. Wpił się w moje usta i głęboko we mnie wszedł na co krzyknęłam z rozkoszy w jego usta.
- Justin.. - jęknęłam bardzo głośno i wbiłam paznokcie w jego plecy.
~*~
I jak Wam się podobał rozdział?
Zadowoleni?
Zauważyłam, że nikomu nie podoba się postać Eric'a, ale zmartwię Was, że będzie on z nami jeszcze przez kilka rozdziałów. W najbliższych pojawi się tylko sporadycznie.
Carol pogodziła się z Justin'em :D Nareszcie :P
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
poniedziałek, 17 lutego 2014
16."..nie mogłam mu wybaczyć tego co powiedział.." (część 1)
MIŁEGO CZYTANIA ;)
Po namiętnym pocałunku z Miller'em udało mi się znaleźć klucz do mieszkania. Po tym jak już poszedł wzięłam relaksacyjną kąpiel przemyślając w mojej głowie wszystkie istotne szczegóły. Byłam wykończona dzisiejszym dniem więc szybko zasnęłam. Obudziłam się w południe, wyspana i gotowa na siedzenie w domu przez cały dzień. Udałam się do kuchni gdzie wstawiłam wodę na herbatę i wyciągnęłam wszystkie niezbędne produkty do zrobienia kanapek. Podczas gdy smarowałam chleb masłem naszła mnie myśl, czy Lou może jest w domu. Szybkim krokiem ruszyłam w kierunku jego pokoju, niestety okazał się pusty. Wracając do kuchni usłyszałam dzwonek mojej komórki. Wyciągnęłam ją z torebki i odebrałam nawet nie patrząc kto dzwoni. Wróciłam do kuchni.
- Halo?
- Hej mała. Jak tam randka? - gdy usłyszałam ten głos od razu się uśmiechnęłam.
- Hmm.. No może sam mi powiesz? Przecież też tam byłeś! - wykrzyczałam do słuchawki.
- Nie wiedziałem, że tak będziecie. - słyszałam w jego głosie zakłopotanie i wiedziałam, że w tym momencie kłami.
- Nie kłam! - ponowie uniosłam głos.
- Okej, okej.. Specjalnie poszedłem do tamtej restauracji, ja po prostu chciałem..
- Co chciałeś Justin?! Kontrolować mnie? - przerwałam mu.
- Nie, znaczy tak, ale nie kontrolować, chciałem tylko sprawdzić czy wszystko w porządku i czy trzyma ręce przy sobie!
- Nie jestem małym dzieckiem! Sama siebie potrafię kontrolować! I dam sobie radę jeśli nie będę chciała żeby mnie dotykał!
- No jakoś ostatnim razem Ci to nie wyszło, bo tam ten chłopak Cie.. - rozłączyłam się. Jak on mógł mi powiedzieć coś takiego. To mnie zabolało. Bardzo zabolało.
Nadszedł koniec miesiąca. Spotykałam się z Eric'em praktycznie co wieczór. Przez ten czas bardzo się do siebie zbliżyliśmy. Do Jus'a się nie odzywałam. Dzwonił do mnie tysiące razy i pisał SMS-y, ale ja nie mogłam mu wybaczyć tego co powiedział.. Szczerze miałam ogromną nadzieje na coś większego między mną, a Eric'em. W firmie zachowywaliśmy się w miarę normalnie, bo nie chcieliśmy zwracać na siebie uwagi. Po pracy spotykaliśmy się zwykle w jakiejś restauracji lub klubie. Chodziliśmy na kręgle i miele spędzaliśmy razem czas. Zaszło między nami do kilku gorących sytuacji, miałam ochotę na więcej. Ale bałam się i chyba nawet mu na tyle nie ufałam. Tęskniłam za Justin'em, ale za bardzo mnie zranił. Oddaliliśmy się od siebie, ale z Louis'em było tak samo. Gdy ja miałam czas, on zawsze wyskakiwał że stęsknił się za Christian'em. Wiedziałam, że jest z nim szczęśliwy. Szczerze mnie to nie cieszyło, ale chciałam dla niego tego co najlepsze. Mój staż w The Rolling Stones szybko minął i miałam nadzieję, że uda mi się znaleźć jakąś dobrą pracę.
- Widzimy się dziś wieczorem? - spytał Eric, gdy zaczęłam zbierać wszystkie moje rzeczy, wiedząc, że nie wrócę tu już w poniedziałek.
- Jeśli tylko masz ochotę na moje towarzystwo - powiedziałam dość cicho, ale mnie usłyszał.
- Przecież wiesz, że zawsze mam ochotę na twoje towarzystwo - podszedł do mnie śmiejąc się.
- No nie wiem.. Może masz mnie już dość. Spędzasz ze mną prawie całe dnie - spojrzałam głęboko w jego oczy z nadzieją, że nie ma mnie dość.
- Jest wręcz przeciwnie. Ciągle mi Ciebie mało - złapał moją dłoń i przyciągnął ją do swoich ust, składając na niej delikatny pocałunek. Cicho się na to zaśmiałam i przysunęłam się do niego bliżej, zarzucając moje ręce na jego szyję.
- Coś mi się wydaje, że kłamiesz - zaczęłam go podpuszczać. On tylko się zaśmiał i pokiwał przecząco głową zanim pocałował moje usta. Od razu mu go oddałam, ale zaraz potem go od siebie delikatnie odsunęłam. - Nie tutaj. - wyszeptałam i obróciłam się zabierając moją torebkę i chwytając w dłonie karton z moimi rzeczami.
- Dlaczego nie chcesz nadal ze mną pracować? - powiedział ze smutną minką jak pięciolatek.
- Bo ludzie będą mówić - wychrypiałam i wyminęłam go.
- Szkoda. Daj ten karton, chociaż Ci pomogę. - złapał za karton chcąc pomóc mi go znieść.
- Poradzę sobie. - Uparłam się i udałam w kierunku drzwi.
- Nie bądź taka uparta - zaśmiał się i wyrwał mi z rąk karton otwierając drzwi.
- To ty jesteś uparty. - wyszłam z pomieszczenia kierując się na parkingu przed budynkiem. Eric szedł za mną śmiejąc się ze mnie, że udaje obrażoną. Otworzyłam bagażnik, a Eric włożył tam moje rzeczy. Zamknęłam bagażnik i udałam się w kierunku drzwi od kierowcy. Kiedy miałam je otworzyć Miller je przytrzymał, cały czas się ze mnie śmiejąc.
- Ej, kochanie nie bądź na mnie obrażona.
- Nie jestem. - powiedziałam sztywno nie patrząc mu w oczy.
- Nie, w ogóle. - powiedział z ironią w głosie. Przysunął się do mnie bliżej, na co ja odsunęłam się i oparłam o samochód. Nagle jego twarz znalazła się bardzo blisko mojej. - Nie bądź zła. - wyszeptał do mojego ucha, którego płatek chwilę później przygryzł. Zaśmiałam się i złapałam jego twarz w dłonie. Przyciągnęłam i przycisnęłam swoje usta do jego. Trwaliśmy w namiętnym pocałunku, gdy nagle przerwał nam wibrujący w kieszeni Eric'a telefon. Zaczęłam się śmiać czując wibrację na moim biodrze.
- Odbierz, a ja muszę jechać - cmoknęłam go w policzek, a on wyciągnął komórkę z kieszeni.
Wsiadłam do samochodu i machając mu, odjechałam w kierunku mieszkania.
Justin znów się do mnie dobijał. Dzwonił i dzwonił. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Zbliżała się godzina siedemnasta, co oznaczało, że czas się szykować, na randkę z Eric'em. Na wieczór wybrałam białą sukienkę do połowy ud, bez rękawów. Nie była jakoś zbyt elegancka, po prostu zwykła sukienka. Do tego wybrałam różowe koturny i w tym samym kolorze torebkę. Uszykowałam również białą bieliznę. Wzięłam szybki prysznic i umyłam włosy, które następnie wysuszyłam i podkręciłam im końcówki. Zrobiłam delikatny makijaż i ubrałam na siebie przygotowane rzeczy. Wyglądałam dobrze, nie byłam wystrojona jakoś przesadnie. Po prostu wyglądałam dobrze. Spakowałam wszystkie potrzebne mi rzeczy do torebki i byłam już gotowa. Po paru minutach zadzwonił dzwonek do drzwi. Byłam pewna, że to Eric. Szybko spryskałam się jeszcze perfumami i ruszyłam szybkim krokiem w kierunku drzwi. Gdy je otworzyłam moim oczom ukazał się ubrany w niebieską koszulę i ciemne jeansy Eric. Jak zawsze wyglądał seksownie. Gdy mnie zobaczył, na jego twarzy zagościł łobuzerski uśmiech , przez co wyglądał jeszcze seksowniej.
Po kolacji w ulubionej restauracji Eric'a udaliśmy się w drogę do jego mieszkania. NA prawdę bardzo dobrze się dogadywaliśmy, rozumieliśmy się bez błędnie. Do jego kąta , jechaliśmy z 10 minut, co minęło w zaskakująco szybkim tempie. Eric otworzył mi drzwi i pomógł mi wysiąść z samochodu. Wsiedliśmy do windy, gdyż nie dałabym rady wdrapać się na 5 piętro w dwunasto-centymetrowych szpilkach. W windzie w ogóle się do siebie nie odzywaliśmy. Posyłaliśmy sobie tylko dzikie spojrzenia i seksowne uśmiechy. Gdy winda się zatrzymała, Eric złapał moją dłoń i pociągnął mnie w kierunku mieszkania.
Siedzieliśmy na kanapie słuchając muzyki, śmiejąc się i rozmawiając. W pewnym momencie nie mogłam się powstrzymać i przykryłam jego usta swoimi, zaczynając gorący pocałunek. Eric od razu przejął kontrolę i przejechał językiem po moich wargach, prosząc o pozwolenie na pogłębienie pocałunku. Od razu mu go dałam, wdrapałam się na jego kolana siadając okrakiem, na co moja sukienka się podwinęła i odkryła całe moje uda. Eric zjechał pocałunkami na moją szyję, a dłońmi pocierał moje nagie uda. Po chwili uniósł mnie skierował się do jego sypialni, a ja ponownie wpiłam się w jego usta. Mężczyzna postawił mnie przy brzegu łóżka i położył dłoń na moim policzki delikatnie go gładząc, cicho się zaśmiałam i wtuliłam twarz w jego dłoń. Nachylił się do mojego poziomu i delikatnie pocałował moje usta. Jego dłonie znalazły się na moich plecach odpinając zamek sukienki, a moje odpinały jego koszulę. Gdy ją odpięłam, ściągnęłam ją z niego i przejechałam dłońmi po jego muskularnych bicepsach i umięśnionej klatce piersiowej. Następnie zsunęłam z siebie sukienkę, odrywają moje pół nagie ciało. Czułam jak się rumieni i spuściłam głowę patrząc w podłogę. Eric uniósł mój podbródek pacem wskazującym i cmoknął moje usta, dając mi tym znak bym się nie krępowała. Pocałowałam go i ociągnęłam w kierunku łóżka. Niebieskooki całował moją szyję, obojczyk. dekolt. Ręką gładził moje podbrzusze, powoli wsuwając dłoń za moje majtki.
~*~
Witam Skarby! Jest pierwsza część szesnastego rozdziału!
Zaskoczeni biegiem wydarzeń?
Zauważyłam, że każdy chce się pozbyć Eric'a, ale jak na razie on z mojego opowiadania nie zniknie, ale możliwe, że pojawi się nowy bohater.
(podawajcie pomysły, kto mógł by nim być)
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Przepraszam za błędy.
Im więcej komentarzy tym rozdział szybciej.
PS Skończyły mi się już ferie, więc czasu na pisanie mam teraz coraz mniej.
Witam Skarby! Jest pierwsza część szesnastego rozdziału!
Zaskoczeni biegiem wydarzeń?
Zauważyłam, że każdy chce się pozbyć Eric'a, ale jak na razie on z mojego opowiadania nie zniknie, ale możliwe, że pojawi się nowy bohater.
(podawajcie pomysły, kto mógł by nim być)
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Przepraszam za błędy.
Im więcej komentarzy tym rozdział szybciej.
piątek, 14 lutego 2014
15. "Wzbudzasz wielkie zainteresowanie u facetów." (część 2)
- Nie, nie! Bardzo się cieszę, ale..
- Przyszedłem w złym momencie. Rozumiem - sztucznie się uśmiechnął.
- No troszeczkę.
- Na kogo czekasz? Kto jest tym szczęściarzem?
- Eric. Pracuje z nim. - uśmiechnęłam się.
- Super. Kolacja czy drink?
- Drink.
- Pamiętasz wszystko. Umiesz flirtować więc to wykorzystaj - zaśmiał się szczerze.- A teraz przytul - rozłożył ramiona, a ja wtuliłam się w jego klatkę piersiową. Pachniał jak zawsze niesamowicie. Chwile trwaliśmy w uścisku, gdy nagle usłyszeliśmy pukanie do drzwi i odchrząkanie. Szybko oderwałam się od szatyna i obróciłam w kierunku drzwi. Kurwa. W drzwiach stał nie kto inny jak Eric. Głośno przełknęłam ślinę i uśmiechnęłam się do niego.
- Cześć - cicho szepnęłam.
- Nie przeszkadzam? - zapytał.
- Nie..
- Nie, właśnie wychodziłem - wtrącił Justin. Podszedł do Eric'a i wyciągnął rękę. Miller uścisnął ją.
- Eric.
- Justin. Jestem bratem Caroline.
- Nie wiedziałem, że Carol ma brata.
- Ona nie lubi się mną chwalić.. Ale ni ważne ja już muszę iść. - Jus uśmiechnął się do Eric'a i obrócił w moim kierunku powoli do mnie podszedł. Przytulił mnie. - Pamięta pokaż, że nie tylko on cie pragnie - szepnął mi do ucha i puścił mnie.
- Dobranoc, miłej zabawy - szatyn powiedział w kierunku mojego współpracownika i opuścił mieszkanie.
- Przepraszam za zamieszanie. Możemy już iść. - uśmiechnęłam się.
Eric przepuścił mnie w drzwiach i poczekał chwilę za mną, gdy je zamykałam. Udaliśmy się w kierunku wyjścia z budynku, wymieniając między sobą nieśmiałe uśmiechy. Gdy wyszliśmy z budynku, wsiedliśmy do zaparkowanego na parkingu czarnego Lamborghini. Eric otworzył mi drzwi, a chwile później siedział już obok mnie i ruszył w kierunku głównej drogi.
Dwadzieścia minut później weszliśmy do restauracji Seven Heaven, która znajdowała się w centrum miasta i była jedną z lepszych. Weszliśmy do środka, od razu podszedł do nas mężczyzna w garniturze i wskazał zarezerwowany przez Eric'a stolik. Gdy mężczyzna odszedł, Eric odsunął mi krzesło i pomógł* usiąść. Podziękowałam mu i patrzyłam jak siada. Chwilkę później, do naszego stolika przyszedł kelner. Od razu pomyślałam o ostatniej kolacji z Justin'em, gdy powiedział, że dobrą metodą jest pokazanie, że nie tylko on mnie pragnie.
- Dobry wieczór. - uśmiechnął się do nas. - Może najpierw czegoś by się państwo napili?
- Tak, oczywiście - przytaknął Eric i spojrzał w moim kierunku. - Czego byś się napiła Caroline?
- Poproszę wino. Czerwone, wytrawne. - uśmiechnęłam się w kierunku kelnera.
- Dobrze. Poprosimy butelkę czerwonego Allende - Eric powiedział w kierunku kelnera. Chłopak wyglądał na nie więcej niż dwadzieścia pięć lat. Był wysoki i szczupły - A za posiłek, jak na razie podziękujemy.
- Oczywiście. Za chwilę wrócę z winem. - ostatni raz się uśmiechnął i odszedł.
- Więc, masz jeszcze jakieś rodzeństwo oprócz brata - Eric spytał niespodziewanie.
- Nie. Justin jest moimi.. jedynym bratem - uśmiechnęłam się - A Ty? Masz rodzeństwo ?
- Mam siostrę. Młodszą, jest mniej więcej w twoim ..
- Proszę bardzo. - kelner podszedł i podał nam po kieliszku. Nalał na po odrobinie na spróbowanie.
Eric napił się łyk i przytaknął głową, następnie kelner spojrzał na mnie. Chwyciłam kieliszek w dłoń i powoli przysunęłam go do ust. Zamknęłam oczy i powąchałam alkohol. Wzięłam mały łyk i cicho mruknęłam zachwycona smakiem wina. Gdy otworzyłam oczy, u obu mężczyzn widziałam pożądanie. O to właśnie mi chodziło.
- Jak ma pan na imię? - zwróciłam się od kelnera, powtarzając kwestię z poprzedniej kolacji.
- David. Mam na imię David. - wyjąkał i uśmiechnął się.
- Wino jest wyśmienite, David. - wyszeptałam. On tylko przytaknął głową i uśmiechnął się.
- Dziękuję - powiedział Eric, gdy David wypełnij ponownie nasze kieliszki winem i z uśmiechem na twarzy mnie obserwował.
- Oczywiście. Gdy państwo czegoś potrzebowali, proszę wołać. - uśmiechnął się i wolnym krokiem się oddalił. Chwyciłam ponownie kieliszek i upiłam łyk.
- Wzbudzasz wielkie zainteresowanie u facetów. - powiedział Eric, a ja prawie zakrztusiłam się winem.
- Nie zauważyłam tego.
- Nie? To nie możliwe. Jesteś piękną i inteligentną kobietą. Kto by takiej nie chciał. - w odpowiedzi tylko wzruszyłam ramionami, zdziwiona jego słowami. - I bywasz czasami dość nie śmiała. Co dodaje Ci uroku.
- Dziękuję - wyszeptałam i zarumieniłam się.
- Bardzo lubię jak się rumienisz - zaśmiał się i wyciągnął dłoń by wierzchem dłoni przejechać po moim policzku. Kurde.. Zauważył.
- Nie rumienie się. To od alkoholu. - szybko wybrnęłam z sytuacji, na co on się zaśmiał.
- Tak, tak. Oczywiście. - chwycił w dłoń kieliszek i wziął łyk wina.
Czas leciał szybko. Rozluźniliśmy się i dobrze rozumieliśmy. Co chwilę znajdowaliśmy coraz to nowe tematy do rozmowy. Szczerze mówiąc miałam nadzieję na coś więcej. Że może wreszcie się ustatkuję, przestane się bać mężczyzn. Eric to fantastyczny facet. Zniewalająco przystojny. Samo patrzenie na niego zapierało dech w piersiach.
Siedzieliśmy chwilę w ciszy, kończąc butelkę wina, którą praktycznie sama całą wypiłam. Eric, zmarszczył brwi, patrząc gdzieś za mnie.
- Coś nie tak? - spojrzałam na niego podejrzliwie i popatrzyłam w tym samym kierunku co on.
- Czy to nie twój brat? - wychrypiał.
Tak. Tam faktycznie stał Justin. Ubrany jak zwykle zabójczo seksowne. Była z nim kobieta. Szczupła, trochę starsza od niego, ale nie dużo. Cicho się śmiali i przytulali. Szczerze, byłam zazdrosna. Nawet nie wiem dlaczego. Nie lubiłam patrzeć, gdy u jego boku znajdowała się jaką kobieta. Szybko się otrząsnęłam i spojrzałam na Eric'a.
- Tak, to faktycznie mój brat. Wiesz.. Powinnam już się zbierać, jest już późno - wychrypiałam nieśmiało.
- Tak, w porządku. - uśmiechnął się do mnie i zawołał kelnera.
Po dwudziestej drugiej, staliśmy już pod drzwiami mojego mieszkania. Byłam strasznie zdenerwowana tym, że zaraz będę musiał się z nim pożegnać, że nawet nie mogłam znaleźć kluczy w mojej torebce. Ręce mi się trzęsły i czułam, że zaczyna robić się się strasznie gorąco.
- Spokojnie - Eric chwycił jedną z moich dłoni i przyciągnął ją do swoich ust, składając na niej delikatny pocałunek. - Spokojnie - wyszeptał. Wypuściłam z płuc powietrze i zamknęłam na chwilę oczy. Gdy je otworzyłam, idealnie piękna twarz Eric'a była bardzo blisko mojej. Mężczyzna wodził nosem po moim policzku, czasem delikatnie ocierając swoim o mój i podrażniając swoim zarostem moją delikatną skórę. Zamknęłam oczy i cicho zaciągnęłam się jego zapachem. Jedną dłoń położyłam na jego policzku i delikatnie przejechałam po jego zaroście. Poczułam jak jego usta składają delikatny pocałunek w kąciku moich. Parę sekund później jego usta delikatnie cmoknęły moje. Pocałunek się przedłużył. Jego dłonie znalazły się na tyle moich pleców. Przesunęłam moją dłoń w jego włosy i delikatnie za nie pociągnęłam, przez co delikatnie ugryzł mnie w wargę. Z wrażenia opuściłam torebkę, przerywając nasz namiętny pocałunek.
* chodzi mi o to, że wysunął jej krzesło, a jak usiadła to przysunął ją do stołu :P
Możliwe, że w następnym rozdziale pojawi się długo wyczekiwany moment. Tylko pytanie czy to będzie z Justin'em..
30 komentarzy = nowy rozdział
- Przyszedłem w złym momencie. Rozumiem - sztucznie się uśmiechnął.
- No troszeczkę.
- Na kogo czekasz? Kto jest tym szczęściarzem?
- Eric. Pracuje z nim. - uśmiechnęłam się.
- Super. Kolacja czy drink?
- Drink.
- Pamiętasz wszystko. Umiesz flirtować więc to wykorzystaj - zaśmiał się szczerze.- A teraz przytul - rozłożył ramiona, a ja wtuliłam się w jego klatkę piersiową. Pachniał jak zawsze niesamowicie. Chwile trwaliśmy w uścisku, gdy nagle usłyszeliśmy pukanie do drzwi i odchrząkanie. Szybko oderwałam się od szatyna i obróciłam w kierunku drzwi. Kurwa. W drzwiach stał nie kto inny jak Eric. Głośno przełknęłam ślinę i uśmiechnęłam się do niego.
- Cześć - cicho szepnęłam.
- Nie przeszkadzam? - zapytał.
- Nie..
- Nie, właśnie wychodziłem - wtrącił Justin. Podszedł do Eric'a i wyciągnął rękę. Miller uścisnął ją.
- Eric.
- Justin. Jestem bratem Caroline.
- Nie wiedziałem, że Carol ma brata.
- Ona nie lubi się mną chwalić.. Ale ni ważne ja już muszę iść. - Jus uśmiechnął się do Eric'a i obrócił w moim kierunku powoli do mnie podszedł. Przytulił mnie. - Pamięta pokaż, że nie tylko on cie pragnie - szepnął mi do ucha i puścił mnie.
- Dobranoc, miłej zabawy - szatyn powiedział w kierunku mojego współpracownika i opuścił mieszkanie.
- Przepraszam za zamieszanie. Możemy już iść. - uśmiechnęłam się.
Eric przepuścił mnie w drzwiach i poczekał chwilę za mną, gdy je zamykałam. Udaliśmy się w kierunku wyjścia z budynku, wymieniając między sobą nieśmiałe uśmiechy. Gdy wyszliśmy z budynku, wsiedliśmy do zaparkowanego na parkingu czarnego Lamborghini. Eric otworzył mi drzwi, a chwile później siedział już obok mnie i ruszył w kierunku głównej drogi.
Dwadzieścia minut później weszliśmy do restauracji Seven Heaven, która znajdowała się w centrum miasta i była jedną z lepszych. Weszliśmy do środka, od razu podszedł do nas mężczyzna w garniturze i wskazał zarezerwowany przez Eric'a stolik. Gdy mężczyzna odszedł, Eric odsunął mi krzesło i pomógł* usiąść. Podziękowałam mu i patrzyłam jak siada. Chwilkę później, do naszego stolika przyszedł kelner. Od razu pomyślałam o ostatniej kolacji z Justin'em, gdy powiedział, że dobrą metodą jest pokazanie, że nie tylko on mnie pragnie.
- Dobry wieczór. - uśmiechnął się do nas. - Może najpierw czegoś by się państwo napili?
- Tak, oczywiście - przytaknął Eric i spojrzał w moim kierunku. - Czego byś się napiła Caroline?
- Poproszę wino. Czerwone, wytrawne. - uśmiechnęłam się w kierunku kelnera.
- Dobrze. Poprosimy butelkę czerwonego Allende - Eric powiedział w kierunku kelnera. Chłopak wyglądał na nie więcej niż dwadzieścia pięć lat. Był wysoki i szczupły - A za posiłek, jak na razie podziękujemy.
- Oczywiście. Za chwilę wrócę z winem. - ostatni raz się uśmiechnął i odszedł.
- Więc, masz jeszcze jakieś rodzeństwo oprócz brata - Eric spytał niespodziewanie.
- Nie. Justin jest moimi.. jedynym bratem - uśmiechnęłam się - A Ty? Masz rodzeństwo ?
- Mam siostrę. Młodszą, jest mniej więcej w twoim ..
- Proszę bardzo. - kelner podszedł i podał nam po kieliszku. Nalał na po odrobinie na spróbowanie.
Eric napił się łyk i przytaknął głową, następnie kelner spojrzał na mnie. Chwyciłam kieliszek w dłoń i powoli przysunęłam go do ust. Zamknęłam oczy i powąchałam alkohol. Wzięłam mały łyk i cicho mruknęłam zachwycona smakiem wina. Gdy otworzyłam oczy, u obu mężczyzn widziałam pożądanie. O to właśnie mi chodziło.
- Jak ma pan na imię? - zwróciłam się od kelnera, powtarzając kwestię z poprzedniej kolacji.
- David. Mam na imię David. - wyjąkał i uśmiechnął się.
- Wino jest wyśmienite, David. - wyszeptałam. On tylko przytaknął głową i uśmiechnął się.
- Dziękuję - powiedział Eric, gdy David wypełnij ponownie nasze kieliszki winem i z uśmiechem na twarzy mnie obserwował.
- Oczywiście. Gdy państwo czegoś potrzebowali, proszę wołać. - uśmiechnął się i wolnym krokiem się oddalił. Chwyciłam ponownie kieliszek i upiłam łyk.
- Wzbudzasz wielkie zainteresowanie u facetów. - powiedział Eric, a ja prawie zakrztusiłam się winem.
- Nie zauważyłam tego.
- Nie? To nie możliwe. Jesteś piękną i inteligentną kobietą. Kto by takiej nie chciał. - w odpowiedzi tylko wzruszyłam ramionami, zdziwiona jego słowami. - I bywasz czasami dość nie śmiała. Co dodaje Ci uroku.
- Dziękuję - wyszeptałam i zarumieniłam się.
- Bardzo lubię jak się rumienisz - zaśmiał się i wyciągnął dłoń by wierzchem dłoni przejechać po moim policzku. Kurde.. Zauważył.
- Nie rumienie się. To od alkoholu. - szybko wybrnęłam z sytuacji, na co on się zaśmiał.
- Tak, tak. Oczywiście. - chwycił w dłoń kieliszek i wziął łyk wina.
Czas leciał szybko. Rozluźniliśmy się i dobrze rozumieliśmy. Co chwilę znajdowaliśmy coraz to nowe tematy do rozmowy. Szczerze mówiąc miałam nadzieję na coś więcej. Że może wreszcie się ustatkuję, przestane się bać mężczyzn. Eric to fantastyczny facet. Zniewalająco przystojny. Samo patrzenie na niego zapierało dech w piersiach.
Siedzieliśmy chwilę w ciszy, kończąc butelkę wina, którą praktycznie sama całą wypiłam. Eric, zmarszczył brwi, patrząc gdzieś za mnie.
- Coś nie tak? - spojrzałam na niego podejrzliwie i popatrzyłam w tym samym kierunku co on.
- Czy to nie twój brat? - wychrypiał.
Tak. Tam faktycznie stał Justin. Ubrany jak zwykle zabójczo seksowne. Była z nim kobieta. Szczupła, trochę starsza od niego, ale nie dużo. Cicho się śmiali i przytulali. Szczerze, byłam zazdrosna. Nawet nie wiem dlaczego. Nie lubiłam patrzeć, gdy u jego boku znajdowała się jaką kobieta. Szybko się otrząsnęłam i spojrzałam na Eric'a.
- Tak, to faktycznie mój brat. Wiesz.. Powinnam już się zbierać, jest już późno - wychrypiałam nieśmiało.
- Tak, w porządku. - uśmiechnął się do mnie i zawołał kelnera.
Po dwudziestej drugiej, staliśmy już pod drzwiami mojego mieszkania. Byłam strasznie zdenerwowana tym, że zaraz będę musiał się z nim pożegnać, że nawet nie mogłam znaleźć kluczy w mojej torebce. Ręce mi się trzęsły i czułam, że zaczyna robić się się strasznie gorąco.
- Spokojnie - Eric chwycił jedną z moich dłoni i przyciągnął ją do swoich ust, składając na niej delikatny pocałunek. - Spokojnie - wyszeptał. Wypuściłam z płuc powietrze i zamknęłam na chwilę oczy. Gdy je otworzyłam, idealnie piękna twarz Eric'a była bardzo blisko mojej. Mężczyzna wodził nosem po moim policzku, czasem delikatnie ocierając swoim o mój i podrażniając swoim zarostem moją delikatną skórę. Zamknęłam oczy i cicho zaciągnęłam się jego zapachem. Jedną dłoń położyłam na jego policzku i delikatnie przejechałam po jego zaroście. Poczułam jak jego usta składają delikatny pocałunek w kąciku moich. Parę sekund później jego usta delikatnie cmoknęły moje. Pocałunek się przedłużył. Jego dłonie znalazły się na tyle moich pleców. Przesunęłam moją dłoń w jego włosy i delikatnie za nie pociągnęłam, przez co delikatnie ugryzł mnie w wargę. Z wrażenia opuściłam torebkę, przerywając nasz namiętny pocałunek.
* chodzi mi o to, że wysunął jej krzesło, a jak usiadła to przysunął ją do stołu :P
~*~
Cześć Skarby!
Może na początku Was przeproszę. Miałam dodać rozdział, gdy pojawi się 25 komentarzy. Przepraszam, że nie dodałam, ale nie miałam czasu go napisać, gdyż miałam gości.
Bardzo Was przepraszam.
To już koniec rozdziału piętnastego.
Jak wrażenia? Zaskoczeni ostatnią sceną? Czy będą następne randki?
Co z tego wyniknie?
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
30 komentarzy = nowy rozdział
PS Proszę Was o komentarze tylko dla tego, że chcę znać waszą opinie. Cz opowiadanie wam się podoba i czy mam pisać je dalej :)
poniedziałek, 10 lutego 2014
15. "Może miałabyś ochotę pójść ze mną na drinka?" (część 1)
Po szybkim śniadaniu u Justin'a udałam się do biura. Wykonałam moje codzienne obowiązki przed przyjściem Eric'a. Dzień minął spokojnie. Co chwilę wymieniałam z moim szefem nieśmiałe uśmiechy i skryte spojrzenia. On mi się podobał, nawet bardzo. Seksowny, przystojny i miły. Ideał. W taki sposób minął cały tydzień. Od czasu mojej lekcji podrywu nie widziałam się z Justin'em. odbyliśmy tylko parę krótkich rozmów przez telefon. Jus miał dużo klientek i nie miał czasu dla mnie, niestety. Nawet Louis był cały czas zajęty. Był tak zakochany w sowim cudownym chłopak, że praktycznie ze mną nie rozmawiał. Tylko praca i wieczorne spotkania z chłopakiem. Ale nic nie mówiłam. Cieszyłam się, że wreszcie jest szczęśliwy.
Nadszedł piątek, jak co rano wstałam po ósmej i przygotowałam się do pracy. Dzień nie zapowiadał się zbyt dobrze. Padał deszcz, co zniszczyło mój dobry humor. Parę minut przed dziewiątą, była już w firmowej 'kuchni'c i przygotowywałam Eric'owi kawę. Niestety zapomniała parasola i byłam mokra od deszczu, szybko się wysuszyłam i poszłam z kawą do gabinetu. Postawiłam ją na jego biurku i udałam się po pocztę do recepcji. Odebrałam ją i wróciłam do gabinetu, w którym już czekał na mnie Miller. Szczerze uśmiechnęłam się na jego widok. Najwidoczniej to zauważył, bo zaśmiał się.
- Witaj Caroline - powiedział swoim niskim głosem i uśmiechnął się do mnie, pokazując rząd białych zębów.
- Dzień dobry - cały czas się uśmiechając, podeszłam do jego biurka i podałam mu pocztę. Odebrał ją i skinął głową w podziękowaniu.
- Miałaś jakieś problemy w dotarciu do firmy? - spytał zatroskany.
- Jakoś dałam radę, przejechać przez tę ulewę. Tylko zapomniałam parasola i wchodząc tu byłam mokra. - zarumieniłam się, gdy przetworzyłam w głowie to co właśnie powiedziałam. Eric cicho się zaśmiał.
- Mnie takie coś nie spotkało, jestem suchy, jak na razie.. - ostanie słowa wyszeptał pod nosem śmiejąc się. - Ale widzę, że już jesteś sucha.
- Tak, tak - czułam jaka jestem czerwona ze wstydu. Usiadałam przy moim biurku i zabrałam się do pracy.
Cały dzień mi się dłużył, starał się unikać spojrzenia Eric'ka. Było mi wstyd za to co powiedziałam. Nareszcie wybiła długo oczekiwana przeze mnie godzina siedemnasta, co oznaczało koniec pierwszego tygodnia mojego stażu. Spakowałam moje rzeczy do torebki i wyłączyłam komputer. Eric też zaczął się zbierać i sprzątać biurko.
- Miłego weekendu - powiedziałam stojąc w drzwiach wyjściowych od gabinetu.
- Poczekaj - powiedział i podszedł do mnie. Obróciłam się w jego kierunku i spojrzał w górę na jego twarz. - Może.. może miałabyś ochotę pójść ze mną na drinka? No wiesz.., żeby uczcić twój pierwszy tydzień stażu? - Czy on mi właśnie zaproponował pójście na drinka?! O matko! Uśmiechnęłam się i przytaknęłam głową.
- Bardzo chętnie - powiedziałam z małą chrypką w głosie.
- Super! To przyjadę po Ciebie o dziewiętnastej, w porządku? - spytał z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Tak. Do zobaczenia. - obróciłam się i wyszłam, zostawiając go samego. Wychodząc z budynku zobaczyłam, że niestety nadal padało. Szybko pobiegłam do samochodu i bez zastanowienia ruszyłam do mojego mieszkania.
Weszłam do pustego mieszkania. Rozebrałam buty i poszłam do kuchni zjeść szybki obiad. Miałam półtorej godziny na przygotowanie się. Trochę mało, ale musiałam dać radę. Zjadłam szybko spaghetti z poprzedniego dnia i włożyłam brudne naczynia do zmywarki.
Nie wiedziałam dokąd zabierze mnie Eric i jak ma się ubrać. Postawiłam na pudrową, rozkloszowaną sukienkę do połowy ud z dekoltem w szpic. Do tego cieliste, sandałki na platformie i w ty samym kolorze kopertówkę. Wzięłam szybki prysznic i umyłam włosy. Obsuszyłam ciało i założyłam cielistą bieliznę. Włosy wyszyłam i wyprostowałam. Zrobiłam delikatny makijaż i pomalowałam usta błyszczykiem. Już ubrana stanęłam przed lustrem i uznałam, że wyglądam zbyt elegancko. Zadzwonił dzwonek do drzwi co oznaczało, że już za późno na przebranie się. Chwyciłam torebkę i wrzuciłam do niej najpotrzebniejsze rzeczy. Szybkim krokiem podeszłam do drzwi. Poprawiłam włosy i chwyciłam za klamkę. Otworzyłam drzwi. Zobaczyłam nonszalancko opartego o framugę drzwi Justin'a z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Justin! Co Ty tu robisz?
- Chyba nie cieszy Cie mój widok.
Nadszedł piątek, jak co rano wstałam po ósmej i przygotowałam się do pracy. Dzień nie zapowiadał się zbyt dobrze. Padał deszcz, co zniszczyło mój dobry humor. Parę minut przed dziewiątą, była już w firmowej 'kuchni'c i przygotowywałam Eric'owi kawę. Niestety zapomniała parasola i byłam mokra od deszczu, szybko się wysuszyłam i poszłam z kawą do gabinetu. Postawiłam ją na jego biurku i udałam się po pocztę do recepcji. Odebrałam ją i wróciłam do gabinetu, w którym już czekał na mnie Miller. Szczerze uśmiechnęłam się na jego widok. Najwidoczniej to zauważył, bo zaśmiał się.
- Witaj Caroline - powiedział swoim niskim głosem i uśmiechnął się do mnie, pokazując rząd białych zębów.
- Dzień dobry - cały czas się uśmiechając, podeszłam do jego biurka i podałam mu pocztę. Odebrał ją i skinął głową w podziękowaniu.
- Miałaś jakieś problemy w dotarciu do firmy? - spytał zatroskany.
- Jakoś dałam radę, przejechać przez tę ulewę. Tylko zapomniałam parasola i wchodząc tu byłam mokra. - zarumieniłam się, gdy przetworzyłam w głowie to co właśnie powiedziałam. Eric cicho się zaśmiał.
- Mnie takie coś nie spotkało, jestem suchy, jak na razie.. - ostanie słowa wyszeptał pod nosem śmiejąc się. - Ale widzę, że już jesteś sucha.
- Tak, tak - czułam jaka jestem czerwona ze wstydu. Usiadałam przy moim biurku i zabrałam się do pracy.
Cały dzień mi się dłużył, starał się unikać spojrzenia Eric'ka. Było mi wstyd za to co powiedziałam. Nareszcie wybiła długo oczekiwana przeze mnie godzina siedemnasta, co oznaczało koniec pierwszego tygodnia mojego stażu. Spakowałam moje rzeczy do torebki i wyłączyłam komputer. Eric też zaczął się zbierać i sprzątać biurko.
- Miłego weekendu - powiedziałam stojąc w drzwiach wyjściowych od gabinetu.
- Poczekaj - powiedział i podszedł do mnie. Obróciłam się w jego kierunku i spojrzał w górę na jego twarz. - Może.. może miałabyś ochotę pójść ze mną na drinka? No wiesz.., żeby uczcić twój pierwszy tydzień stażu? - Czy on mi właśnie zaproponował pójście na drinka?! O matko! Uśmiechnęłam się i przytaknęłam głową.
- Bardzo chętnie - powiedziałam z małą chrypką w głosie.
- Super! To przyjadę po Ciebie o dziewiętnastej, w porządku? - spytał z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Tak. Do zobaczenia. - obróciłam się i wyszłam, zostawiając go samego. Wychodząc z budynku zobaczyłam, że niestety nadal padało. Szybko pobiegłam do samochodu i bez zastanowienia ruszyłam do mojego mieszkania.
Weszłam do pustego mieszkania. Rozebrałam buty i poszłam do kuchni zjeść szybki obiad. Miałam półtorej godziny na przygotowanie się. Trochę mało, ale musiałam dać radę. Zjadłam szybko spaghetti z poprzedniego dnia i włożyłam brudne naczynia do zmywarki.
Nie wiedziałam dokąd zabierze mnie Eric i jak ma się ubrać. Postawiłam na pudrową, rozkloszowaną sukienkę do połowy ud z dekoltem w szpic. Do tego cieliste, sandałki na platformie i w ty samym kolorze kopertówkę. Wzięłam szybki prysznic i umyłam włosy. Obsuszyłam ciało i założyłam cielistą bieliznę. Włosy wyszyłam i wyprostowałam. Zrobiłam delikatny makijaż i pomalowałam usta błyszczykiem. Już ubrana stanęłam przed lustrem i uznałam, że wyglądam zbyt elegancko. Zadzwonił dzwonek do drzwi co oznaczało, że już za późno na przebranie się. Chwyciłam torebkę i wrzuciłam do niej najpotrzebniejsze rzeczy. Szybkim krokiem podeszłam do drzwi. Poprawiłam włosy i chwyciłam za klamkę. Otworzyłam drzwi. Zobaczyłam nonszalancko opartego o framugę drzwi Justin'a z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Justin! Co Ty tu robisz?
- Chyba nie cieszy Cie mój widok.
~*~
Cześć!
No i mam pierwszą część 15 rozdziału.
Jak myślicie co zdarzy się na randce Caroline i Eric'a?
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
25 komentarzy = druga część rozdziału
wtorek, 4 lutego 2014
14. "Przecież ja nie narzekam."
Parę minut po osiemnastej stałam już przed mieszkaniem szatyna, ubrana w rozkloszowaną, granatową sukienkę do połowy ud, bez pleców. Do tego czerwone szpilki i delikatny makijaż również ze szminką w kolorze czerwieni. Wyglądałam zwyczajnie, nie jakoś zachwycająco. Zadzwoniłam do drzwi i czekałam, aż Justin otworzy. Chwilę później otworzyły się drzwi, w których zobaczyłam chłopaka ubranego w białą dopasowaną koszulę, która podkreślała jego posturę i muskularną sylwetkę, a do tego ciemne jeansy. Był ubrany wieczorowo, jego wygląd zapierał dech w piersi. Zmierzył mnie wzrokiem i przygryzł wargę.
- Wyglądasz...
- Tak, wiem, zwyczajnie, prosto - przerwałam mu.
- Nie. Pięknie, zachwycająco. Wow..
- Nie musisz mnie okłamywać Justin, znam prawdę. Jestem zwyczajną, brzydką dziewczyną, która.. - Justin coś mruknął pod nosem, złapał mnie za kark i przysunął swoje usta do moich warg. Zaskoczona pisnęłam, co przerodziło się w cichy jęk, gdy szatyn przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie. Po chwili jego język wdarł się do jej buzi i pogłębił pocałunek.
- Czy ty zawsze musisz się tak kłócić ? - spytał.
Wzięłam głęboki oddech i odsunęłam się od niego.
Justin delikatnie położył dłoń na moich niemal całkowicie odkrytych plecach i poprowadził między restauracyjnymi stolikami. Kelner wskazał nam stolik i poinformował, że za chwilę podejdzie. Szatyn odsunął mi krzesło i poczekał aż usiądę, a następnie zajął miejsce na przeciwko. Podniosłam menu i zaczęłam przeglądać pozycje. Po chwili do naszego stolika podszedł kelner i zapytał nas o napoje.
- Poproszę whisky - powiedział Justin, a następnie spojrzał na mnie - a, dla mojej siostry kieliszek czerwonego wina - spojrzał na kelnera, który skinął głową.
Nie mógł on mieć więcej niż dwadzieścia trzy lata, ale uśmiechnął się do mnie i mrugnął.
- Przyjemność po mojej stronie. Zaraz wrócę z pani winem - uśmiechnął się i odszedł.
- Jeśli przebywanie ze mną w takim miejscu, jest dla ciebie krępujące, nie powinieneś mnie tu przyprowadzać - wysyczałam.
- Dlaczego miał bym być skrępowany? Przecież siedzę w restauracji z tak piękną kobietą - zmarszczył brwi, a następnie posłał mi szczery uśmiech.
- Taa.. - prychnęłam - Nazwałeś mnie siostrą, więc chyba nie chcesz być widziany z tak zwyczajną dziewczyną jak ja.
- Nie chcę więcej słyszeć, że mówisz o sobie 'zwykła dziewczyna', bo jest wręcz przeciwnie. Każdy facet chciałby mieć Cię w swoich ramionach. - powiedział hardo - Łącznie ze mną - wyszeptał pod nosem. Łącznie ze mną? Co to miało znaczyć? - No dobrze, więc teraz czas na pierwszy podryw. Musisz poflirtować z kelnerem.
- Co ?! - krzyknęłam szeptem - Chyba sobie żartujesz, ja nie potrafię.
- Mówię serio. Nie zauważyłaś jak zmienił podejście do ciebie jak dowiedział się, że jesteśmy rodzeństwem? Pożerał cie wzrokiem.
- Nie! Chyba zwariowałeś. - pokręciłam głową. - Co ja niby osiągnę flirtując z nieznajomym ?
- Wiele, ale przede wszystkim pokażesz osobie z którą jesteś na randce, że inni cię pragną.
- Nie potrafię flirtować. Wiec to nie zadziała.
- Chyba po to tu jestem, żeby Cie nauczyć. Są dwa rodzaje flirtu. Mowa ciała i przekomarzanie. Dzisiaj spróbujemy tego pierwszego. Jeśli będziesz używała właściwych sygnałów, żaden facet Ci się nie oprze.
Cicho prychnęłam, wiedziałam że nie dam rady, ale nie chciałam się kłócić.
- Więc co mam robić?
-To łatwe Carol. Zachowuj się jak zawsze, rozmawiaj, śmiej się, ale dodawaj kilka subtelnych detali. Nawiązuj i utrzymuj kontakt wzrokowy, to pokaże, że nie jesteś zdenerwowana i że czujesz się komfortowo. - poinstruował mnie.
- Kontakt wzrokowy? To wszytko? Przecież to potrafię.
- Nie, to nie wszystko. Zwracaj jego uwagę. Pokaż mu wszystkie zalety jakie masz. Żeby zauważył twoje oczy ,musisz utrzymywać kontakt wzrokowy, ale do tego potem szybko spojrzeć spod powiek. Faceci szaleją, gdy kobiety są zawstydzone.
- Okej, wstydliwa.. Coś jeszcze ?
- Przyciągnij uwagę uśmiechem, sposobem jedzenia i picia. Przygryzaj i oblizuj wargi. - uśmiechnął się i obliznął wargi, zarumieniłam się, miałam ochotę go pocałować.. Caroline. - Na kobiety też to działa - zaśmiał się, a ja zakryłam twarz włosami. - Okej. Nadchodzi twój cel z naszymi napojami. Daj mały pokaz Caroline.
Okej, umiem to zrobić. Wolne ruchy, namiętny wzrok. Dam radę. Kelner podał mi kieliszek, który po chwili podniosłam, spojrzałam na niego i upiłam mały łyk alkoholu. Przymknęłam powieki i mruknęłam zanim odstawiłam kieliszek. Otworzyłam oczy i uśmiechnęłam się.
- Przepraszam, jak masz na imię? - zwróciłam się do kelnera.
- Mark - jego jabłko Adama poruszyło się widoczne, gdy przełykał ślinę. - Mam na imię Mark - uśmiechnął się do mnie delikatnie.
- Wspaniałe wino, Mark. Dziękuje. Za chwilę złożymy zamówienie - Mark skinął i uśmiechnął się w odpowiedzi.
- Oczywiście. Jeśli mogę w czymkolwiek pomóc, proszę pytać - powiedział do mnie - Za chwilę wrócę, by przyjąć państwa zamówienie - odszedł. Justin zaśmiał się i zaczął cicho klaskać dłońmi w uznaniu.
- Brawo. Mogła byś poprosić by skoczył z mostu, a on by to zrobił. Jak się czułaś, rak go uwodząc?
- Okropnie.
- Daj spokój. Bądź szczera ze sobą - uśmiechnął się biorąc łyk whisky, ja również wzięłam łyk wina. Miał rację. Nie byłam szczera.
- To mi.. schlebiało. Poczułam sie silniejsza.
- Dokładnie. Pamiętaj, nie ma niczego złego w niewinnym flirtowaniu. A teraz zawołaj tego kelnera, bo jestem strasznie głodny.
Wieczór minął nam na doskonałej rozmowie i cichym podśmiewaniu się z zauroczonego we mnie Mark'a. Po zjedzeniu przepysznej kolacji, poprosiliśmy naszego kelnera o rachunek. Wyrwałam z ręki Justin'a rachunek i sięgnęłam do torebki po portfel.
- Nie Caroline. Ja zapłacę.
- Ja. Mam pieniądze, spokojnie.
- Ja też mam. - wyrwał mi z ręki rachunek i wyciągnął z portfela gotówkę. - No patrz, Twój kelner nawet zostawił numer telefonu - zaśmiał się Justin pokazując mi zostawioną wizytówkę restauracji i dopisanym numerem Mark'a. Byłam w szoku. Po raz pierwszy udało mi się kogoś poderwać. Chciałam ją zabrać, ale Justin podarł ją na kawałki i wrzucił do mojego kieliszka po winie. Uśmiechnął się do mnie i wstał. Odsunął mi krzesło i pomógł mi wstać. Chwycił moją dłoń i udaliśmy się w kierunku wyjścia z restauracji. Po drodze mijając Mark'a, uśmiechającego się znacząco, odwzajemniłam uśmiech.
- Dlaczego podarłeś tą kartę?!
- Po co Ci jego numer? Przecież on był tylko naszym króliczkiem doświadczalnym - zaśmiał się i przepuścił w drzwiach. Na dworze było ciepło, jak przystało na połowę lipca. Kiedy szliśmy w kierunku samochodu obserwowałam kątem oka Justin'a. On jest wspaniałym facetem i trochę żal mi tego, że nie może ułożyć sobie normalnego życia, przez to jaką ma pracę. Ale to jego wybór, niech robi co chce. Gdy doszliśmy do samochodu, Justin otworzył mi drzwi i poczekał aż wsiądę. Złapałam jego ramię i przybliżyłam usta do jego ucha.
- Dziękuję. - wyszeptałam, chciałam cmoknąć jego policzek, ale jego usta wyglądały tak kusząco. Przez kilka sekund staliśmy z przyciśniętymi wargami, zarzuciłam ręce na kark Jus'a i mocniej wpiłam się w jego usta. Jego ręce powędrowały do moich nagich pleców. Zaczął delikatnie pocierać rękoma moje plecy. Nie powinnam była go pocałować. Zjechałam rękoma na jego klatkę piersiową i delikatnie go od siebie odsunęłam. Dotknęłam palcami moich ust.
- Przepraszam - powiedziałam zakłopotana.
- Za co? Przecież ja nie narzekam - zaśmiał się, a ja zakryłam twarz włosami czując że robię się czerwona. - Hej, kochanie.. Nie zakrywaj swojej pięknej buzi, lubię twoje rumieńce - podciągnął moją brodę do góry i złożył delikatny pocałunek w rogu moim ust.
Wsiadłam do samochodu, a szatyn zamknął moje drzwi. Parę sekund później siedział już obok mnie zapinając pas. Ruszyliśmy w kierunku jego mieszkania, w trochę niezręcznej ciszy.
- Wyglądasz...
- Tak, wiem, zwyczajnie, prosto - przerwałam mu.
- Nie. Pięknie, zachwycająco. Wow..
- Nie musisz mnie okłamywać Justin, znam prawdę. Jestem zwyczajną, brzydką dziewczyną, która.. - Justin coś mruknął pod nosem, złapał mnie za kark i przysunął swoje usta do moich warg. Zaskoczona pisnęłam, co przerodziło się w cichy jęk, gdy szatyn przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie. Po chwili jego język wdarł się do jej buzi i pogłębił pocałunek.
- Czy ty zawsze musisz się tak kłócić ? - spytał.
Wzięłam głęboki oddech i odsunęłam się od niego.
Justin delikatnie położył dłoń na moich niemal całkowicie odkrytych plecach i poprowadził między restauracyjnymi stolikami. Kelner wskazał nam stolik i poinformował, że za chwilę podejdzie. Szatyn odsunął mi krzesło i poczekał aż usiądę, a następnie zajął miejsce na przeciwko. Podniosłam menu i zaczęłam przeglądać pozycje. Po chwili do naszego stolika podszedł kelner i zapytał nas o napoje.
- Poproszę whisky - powiedział Justin, a następnie spojrzał na mnie - a, dla mojej siostry kieliszek czerwonego wina - spojrzał na kelnera, który skinął głową.
Nie mógł on mieć więcej niż dwadzieścia trzy lata, ale uśmiechnął się do mnie i mrugnął.
- Przyjemność po mojej stronie. Zaraz wrócę z pani winem - uśmiechnął się i odszedł.
- Jeśli przebywanie ze mną w takim miejscu, jest dla ciebie krępujące, nie powinieneś mnie tu przyprowadzać - wysyczałam.
- Dlaczego miał bym być skrępowany? Przecież siedzę w restauracji z tak piękną kobietą - zmarszczył brwi, a następnie posłał mi szczery uśmiech.
- Taa.. - prychnęłam - Nazwałeś mnie siostrą, więc chyba nie chcesz być widziany z tak zwyczajną dziewczyną jak ja.
- Nie chcę więcej słyszeć, że mówisz o sobie 'zwykła dziewczyna', bo jest wręcz przeciwnie. Każdy facet chciałby mieć Cię w swoich ramionach. - powiedział hardo - Łącznie ze mną - wyszeptał pod nosem. Łącznie ze mną? Co to miało znaczyć? - No dobrze, więc teraz czas na pierwszy podryw. Musisz poflirtować z kelnerem.
- Co ?! - krzyknęłam szeptem - Chyba sobie żartujesz, ja nie potrafię.
- Mówię serio. Nie zauważyłaś jak zmienił podejście do ciebie jak dowiedział się, że jesteśmy rodzeństwem? Pożerał cie wzrokiem.
- Nie! Chyba zwariowałeś. - pokręciłam głową. - Co ja niby osiągnę flirtując z nieznajomym ?
- Wiele, ale przede wszystkim pokażesz osobie z którą jesteś na randce, że inni cię pragną.
- Nie potrafię flirtować. Wiec to nie zadziała.
- Chyba po to tu jestem, żeby Cie nauczyć. Są dwa rodzaje flirtu. Mowa ciała i przekomarzanie. Dzisiaj spróbujemy tego pierwszego. Jeśli będziesz używała właściwych sygnałów, żaden facet Ci się nie oprze.
Cicho prychnęłam, wiedziałam że nie dam rady, ale nie chciałam się kłócić.
- Więc co mam robić?
-To łatwe Carol. Zachowuj się jak zawsze, rozmawiaj, śmiej się, ale dodawaj kilka subtelnych detali. Nawiązuj i utrzymuj kontakt wzrokowy, to pokaże, że nie jesteś zdenerwowana i że czujesz się komfortowo. - poinstruował mnie.
- Kontakt wzrokowy? To wszytko? Przecież to potrafię.
- Nie, to nie wszystko. Zwracaj jego uwagę. Pokaż mu wszystkie zalety jakie masz. Żeby zauważył twoje oczy ,musisz utrzymywać kontakt wzrokowy, ale do tego potem szybko spojrzeć spod powiek. Faceci szaleją, gdy kobiety są zawstydzone.
- Okej, wstydliwa.. Coś jeszcze ?
- Przyciągnij uwagę uśmiechem, sposobem jedzenia i picia. Przygryzaj i oblizuj wargi. - uśmiechnął się i obliznął wargi, zarumieniłam się, miałam ochotę go pocałować.. Caroline. - Na kobiety też to działa - zaśmiał się, a ja zakryłam twarz włosami. - Okej. Nadchodzi twój cel z naszymi napojami. Daj mały pokaz Caroline.
Okej, umiem to zrobić. Wolne ruchy, namiętny wzrok. Dam radę. Kelner podał mi kieliszek, który po chwili podniosłam, spojrzałam na niego i upiłam mały łyk alkoholu. Przymknęłam powieki i mruknęłam zanim odstawiłam kieliszek. Otworzyłam oczy i uśmiechnęłam się.
- Przepraszam, jak masz na imię? - zwróciłam się do kelnera.
- Mark - jego jabłko Adama poruszyło się widoczne, gdy przełykał ślinę. - Mam na imię Mark - uśmiechnął się do mnie delikatnie.
- Wspaniałe wino, Mark. Dziękuje. Za chwilę złożymy zamówienie - Mark skinął i uśmiechnął się w odpowiedzi.
- Oczywiście. Jeśli mogę w czymkolwiek pomóc, proszę pytać - powiedział do mnie - Za chwilę wrócę, by przyjąć państwa zamówienie - odszedł. Justin zaśmiał się i zaczął cicho klaskać dłońmi w uznaniu.
- Brawo. Mogła byś poprosić by skoczył z mostu, a on by to zrobił. Jak się czułaś, rak go uwodząc?
- Okropnie.
- Daj spokój. Bądź szczera ze sobą - uśmiechnął się biorąc łyk whisky, ja również wzięłam łyk wina. Miał rację. Nie byłam szczera.
- To mi.. schlebiało. Poczułam sie silniejsza.
- Dokładnie. Pamiętaj, nie ma niczego złego w niewinnym flirtowaniu. A teraz zawołaj tego kelnera, bo jestem strasznie głodny.
Wieczór minął nam na doskonałej rozmowie i cichym podśmiewaniu się z zauroczonego we mnie Mark'a. Po zjedzeniu przepysznej kolacji, poprosiliśmy naszego kelnera o rachunek. Wyrwałam z ręki Justin'a rachunek i sięgnęłam do torebki po portfel.
- Nie Caroline. Ja zapłacę.
- Ja. Mam pieniądze, spokojnie.
- Ja też mam. - wyrwał mi z ręki rachunek i wyciągnął z portfela gotówkę. - No patrz, Twój kelner nawet zostawił numer telefonu - zaśmiał się Justin pokazując mi zostawioną wizytówkę restauracji i dopisanym numerem Mark'a. Byłam w szoku. Po raz pierwszy udało mi się kogoś poderwać. Chciałam ją zabrać, ale Justin podarł ją na kawałki i wrzucił do mojego kieliszka po winie. Uśmiechnął się do mnie i wstał. Odsunął mi krzesło i pomógł mi wstać. Chwycił moją dłoń i udaliśmy się w kierunku wyjścia z restauracji. Po drodze mijając Mark'a, uśmiechającego się znacząco, odwzajemniłam uśmiech.
- Dlaczego podarłeś tą kartę?!
- Po co Ci jego numer? Przecież on był tylko naszym króliczkiem doświadczalnym - zaśmiał się i przepuścił w drzwiach. Na dworze było ciepło, jak przystało na połowę lipca. Kiedy szliśmy w kierunku samochodu obserwowałam kątem oka Justin'a. On jest wspaniałym facetem i trochę żal mi tego, że nie może ułożyć sobie normalnego życia, przez to jaką ma pracę. Ale to jego wybór, niech robi co chce. Gdy doszliśmy do samochodu, Justin otworzył mi drzwi i poczekał aż wsiądę. Złapałam jego ramię i przybliżyłam usta do jego ucha.
- Dziękuję. - wyszeptałam, chciałam cmoknąć jego policzek, ale jego usta wyglądały tak kusząco. Przez kilka sekund staliśmy z przyciśniętymi wargami, zarzuciłam ręce na kark Jus'a i mocniej wpiłam się w jego usta. Jego ręce powędrowały do moich nagich pleców. Zaczął delikatnie pocierać rękoma moje plecy. Nie powinnam była go pocałować. Zjechałam rękoma na jego klatkę piersiową i delikatnie go od siebie odsunęłam. Dotknęłam palcami moich ust.
- Przepraszam - powiedziałam zakłopotana.
- Za co? Przecież ja nie narzekam - zaśmiał się, a ja zakryłam twarz włosami czując że robię się czerwona. - Hej, kochanie.. Nie zakrywaj swojej pięknej buzi, lubię twoje rumieńce - podciągnął moją brodę do góry i złożył delikatny pocałunek w rogu moim ust.
Wsiadłam do samochodu, a szatyn zamknął moje drzwi. Parę sekund później siedział już obok mnie zapinając pas. Ruszyliśmy w kierunku jego mieszkania, w trochę niezręcznej ciszy.
~*~
Jest nowy rozdział.
Krótki dlatego że nie chciałam mieszać wątków.
Następny rozdział pojawi się już niedługo.
A tak na pocieszenie, że rozdział krótki, zdradzę Wam, że za jakieś 2 rozdziały pojawi się długo wyczekiwany przez was moment <3
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
(20 komentarzy=nowy rozdział)
czwartek, 30 stycznia 2014
13. "Jaki seksowny tyłeczek"
Obudziłam się słysząc budzik w mojej komórce. Justin słodko spał obejmując mnie w tali. Delikatnie uwolniłam się z jego silnych objęć i wstałam z łóżka. Szybko wybiegłam z sypialni do salonu i wygrzebałam z torebki telefon, który dzwonił strasznie głośno. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 8.02 i rzuciłam komórkę na kanapę. Po chwili zorientowałam się, że stoję nago. Z powrotem pobiegłam do pokoju Jus'a mając nadzieje, że jeszcze śpi i mnie nie zobaczy . Weszłam do pomieszczenia i skierowałam wzrok w kierunku łóżka w którym nikogo nie było. Cholera, już się obudził. Szybko wskoczyłam na łóżko okrywając moje nagie ciało.
- Mmmm.. Jaki seksowny tyłeczek - usłyszałam za chichot Justina, gdy wchodziłam na łóżko. Wzięłam poduszkę i rzuciłam nią w niego, na co głośno się zaśmiał. Miał na sobie tylko dresowe spodnie, zaczął kierować się w stronę łóżka. Mocniej przycisnęłam pościel do mojego ciała, wiedziałam co zamierza zrobić. Usiadł na łóżku i delikatnie się do mnie uśmiechnął.
- Nie zakrywaj się - wyszeptał - nie masz się czego wstydzić. Lubię twoje ciało.
- Ale ja go nie lubię i nie będę paradować nago po twoim mieszkaniu. Byłam tylko wyłączyć budzik.
- Wiesz, mi by nie przeszkadzało gdybyś chodziła cała naga.. To by było takie .. - uderzyłam go pięścią w ramię - Ałł ! Za co to? - zaśmiał się.
- Za twoje głupie żarty - odpowiedziałam również się śmiejąc. Justin przysunął się bliżej mnie i odgarnął kosmyk włosów z mojej twarzy.
- Lubię jak się uśmiechasz. Masz taki piękny uśmiech - zarumieniłam się co od razu zauważył i cicho się zaśmiał. Palcem wskazującym przejechał po konturach mojej twarzy i przysunął swoją twarz bliżej mojej. Chwycił mój podbródek i delikatnie podciągnął moją twarz do góry. Mój oddech przyspieszy, zawsze tak reagowałam, gdy miał mnie pocałować, co było bardzo krępujące. Poczułam jego ciepły oddech na moich ustach, już chciałam posmakować jego ust, gdy nagle zadzwonił mój telefon. Justin gwałtownie odsunął się ode mnie. Sytuacja zrobiła się niezręczna.
- To mój telefon - powiedziałam - Mógłbyś iść go wyłączyć, była bym ci wdzięczna - delikatnie się uśmiechnęłam.
- Pewnie - powiedział trochę zachrypniętym głosem. Po chwili opuścił sypialnie. Gwałtownie wypuściłam powietrze z moich płuc, Było mi trochę głupio z sytuacji, która zaistniała chwilę temu. Szybko się otrząsnęłam. Zeszłam z łóżka i udałam się w kierunku garderoby. Szybko założyłam na siebie jedną z koszulek Justina i zabierając po drodze moją torbę, poszłam do łazienki ubrać się i umalować. Po 20 minutach stałam już gotowa do wyjścia. Zostało mi 20 minuty by dojechać do pracy.
- Justin, ja już będę lecieć - weszłam do kuchni i podeszłam do chłopaka, który właśnie szykował śniadanie.
- Nie zostaniesz..? właśnie szykuje śniadanie..
- Nie mogę, za 20 minut muszę być w firmie, anie mogę się spóźnić w pierwszy dzień mojego stażu.
- No tak rozumiem. Wpadniesz później, tak? Zaczynamy dzisiaj lekcję podrywania?
- Ach, tak oczywiście, przyjadę tu wieczorem. Pracujesz dzisiaj?
- Nie. Odpocznę sobie i wymyśle Ci pierwszą lekcję - zaśmiał się.
- Dobra. To ja uciekam - podeszłam do niego i ucałowałam jego policzek. Następnie szybko zarzuciłam na siebie płaszcz i wyszłam z mieszkania kierując się do mojego białego Audi.
Po drodze skontaktowałam się z Lou i umówiłam się z nim, że dziś w nocy znów mnie nie będzie i pozwoliłam aby jego cudowny chłopak spał ponownie u nas.
Chwilę przed 9 byłam już w firmowej kuchni, robiąc mojemu szefowi kawę. Weszłam do gabinetu, gdzie Eric już był i rozmawiał przez telefon. Uśmiechnął się do mnie, co odwzajemniłam. Jaki on jest przystojny. Postawiłam kubek z kawą na jego biurku i usiadłam przy moim. Po paru minutach skończył rozmawiać i schował komórkę do kieszeni spodni.. Miał na sobie ciemne jeansy i białą koszule z rękawami podwiniętymi do łokcia. Wyglądał bardzo seksownie.
- Witaj Caroline - wychrypiał swoim idealnie niskim głosem i uśmiechnął się do mnie szczerze, co odwzajemniłam.
- Dzień dobry panie Miller.. - zmarszczył brwi. Kurde, miałam mówić do niego przecież po imieniu. - znaczy Eric. - od razu się uśmiechnął i przytaknął głową.
Chwilę rozmawialiśmy na tego jakie jeszcze mam obowiązki i przeszliśmy do pracy. Kolo 12 Eric poprosił bym przyniosła nam lunch, a on w między czasie uda się na krótkie spotkanie z resztą kierowników. Udałam się do małej restauracji na rogu i zamówiłam na po jakimś daniu na wynos. Pół godziny później byłam z powrotem. Eric zjawił się kilka minut po mnie, dziękując mi za przyniesienie lunch'u. Oboje usiedliśmy i zaczęliśmy jeść, ucinając sobie przy tym miłą pogawędkę na temat pracy. Po szybkim posiłku, kontynuowaliśmy pracę. Czas leciał szybko, praca była przyjemna i nie dłużyła mi się. Nim się obejrzałam, była już 17 co wskazywało na koniec dzisiejszego dnia pracy. Pożegnałam się z Eric'em i wyszłam z budynku.
Pojechałam do mieszkania, w którym nikogo nie było. Wzięłam szybki prysznic, umyłam włosy. Wysuszyłam się i wyszłam z łazienki. Usłyszałam dźwięk mojego telefonu sygnalizujący wiadomość SMS. Od razu uśmiechnęłam się, gdy zobaczyłam że jest od Justina.
"Obowiązkowa sukienka i szpilki. Zaczynamy podrywanie. Bądź u mnie po 18."
- Mmmm.. Jaki seksowny tyłeczek - usłyszałam za chichot Justina, gdy wchodziłam na łóżko. Wzięłam poduszkę i rzuciłam nią w niego, na co głośno się zaśmiał. Miał na sobie tylko dresowe spodnie, zaczął kierować się w stronę łóżka. Mocniej przycisnęłam pościel do mojego ciała, wiedziałam co zamierza zrobić. Usiadł na łóżku i delikatnie się do mnie uśmiechnął.
- Nie zakrywaj się - wyszeptał - nie masz się czego wstydzić. Lubię twoje ciało.
- Ale ja go nie lubię i nie będę paradować nago po twoim mieszkaniu. Byłam tylko wyłączyć budzik.
- Wiesz, mi by nie przeszkadzało gdybyś chodziła cała naga.. To by było takie .. - uderzyłam go pięścią w ramię - Ałł ! Za co to? - zaśmiał się.
- Za twoje głupie żarty - odpowiedziałam również się śmiejąc. Justin przysunął się bliżej mnie i odgarnął kosmyk włosów z mojej twarzy.
- Lubię jak się uśmiechasz. Masz taki piękny uśmiech - zarumieniłam się co od razu zauważył i cicho się zaśmiał. Palcem wskazującym przejechał po konturach mojej twarzy i przysunął swoją twarz bliżej mojej. Chwycił mój podbródek i delikatnie podciągnął moją twarz do góry. Mój oddech przyspieszy, zawsze tak reagowałam, gdy miał mnie pocałować, co było bardzo krępujące. Poczułam jego ciepły oddech na moich ustach, już chciałam posmakować jego ust, gdy nagle zadzwonił mój telefon. Justin gwałtownie odsunął się ode mnie. Sytuacja zrobiła się niezręczna.
- To mój telefon - powiedziałam - Mógłbyś iść go wyłączyć, była bym ci wdzięczna - delikatnie się uśmiechnęłam.
- Pewnie - powiedział trochę zachrypniętym głosem. Po chwili opuścił sypialnie. Gwałtownie wypuściłam powietrze z moich płuc, Było mi trochę głupio z sytuacji, która zaistniała chwilę temu. Szybko się otrząsnęłam. Zeszłam z łóżka i udałam się w kierunku garderoby. Szybko założyłam na siebie jedną z koszulek Justina i zabierając po drodze moją torbę, poszłam do łazienki ubrać się i umalować. Po 20 minutach stałam już gotowa do wyjścia. Zostało mi 20 minuty by dojechać do pracy.
- Justin, ja już będę lecieć - weszłam do kuchni i podeszłam do chłopaka, który właśnie szykował śniadanie.
- Nie zostaniesz..? właśnie szykuje śniadanie..
- Nie mogę, za 20 minut muszę być w firmie, anie mogę się spóźnić w pierwszy dzień mojego stażu.
- No tak rozumiem. Wpadniesz później, tak? Zaczynamy dzisiaj lekcję podrywania?
- Ach, tak oczywiście, przyjadę tu wieczorem. Pracujesz dzisiaj?
- Nie. Odpocznę sobie i wymyśle Ci pierwszą lekcję - zaśmiał się.
- Dobra. To ja uciekam - podeszłam do niego i ucałowałam jego policzek. Następnie szybko zarzuciłam na siebie płaszcz i wyszłam z mieszkania kierując się do mojego białego Audi.
Po drodze skontaktowałam się z Lou i umówiłam się z nim, że dziś w nocy znów mnie nie będzie i pozwoliłam aby jego cudowny chłopak spał ponownie u nas.
Chwilę przed 9 byłam już w firmowej kuchni, robiąc mojemu szefowi kawę. Weszłam do gabinetu, gdzie Eric już był i rozmawiał przez telefon. Uśmiechnął się do mnie, co odwzajemniłam. Jaki on jest przystojny. Postawiłam kubek z kawą na jego biurku i usiadłam przy moim. Po paru minutach skończył rozmawiać i schował komórkę do kieszeni spodni.. Miał na sobie ciemne jeansy i białą koszule z rękawami podwiniętymi do łokcia. Wyglądał bardzo seksownie.
- Witaj Caroline - wychrypiał swoim idealnie niskim głosem i uśmiechnął się do mnie szczerze, co odwzajemniłam.
- Dzień dobry panie Miller.. - zmarszczył brwi. Kurde, miałam mówić do niego przecież po imieniu. - znaczy Eric. - od razu się uśmiechnął i przytaknął głową.
Chwilę rozmawialiśmy na tego jakie jeszcze mam obowiązki i przeszliśmy do pracy. Kolo 12 Eric poprosił bym przyniosła nam lunch, a on w między czasie uda się na krótkie spotkanie z resztą kierowników. Udałam się do małej restauracji na rogu i zamówiłam na po jakimś daniu na wynos. Pół godziny później byłam z powrotem. Eric zjawił się kilka minut po mnie, dziękując mi za przyniesienie lunch'u. Oboje usiedliśmy i zaczęliśmy jeść, ucinając sobie przy tym miłą pogawędkę na temat pracy. Po szybkim posiłku, kontynuowaliśmy pracę. Czas leciał szybko, praca była przyjemna i nie dłużyła mi się. Nim się obejrzałam, była już 17 co wskazywało na koniec dzisiejszego dnia pracy. Pożegnałam się z Eric'em i wyszłam z budynku.
Pojechałam do mieszkania, w którym nikogo nie było. Wzięłam szybki prysznic, umyłam włosy. Wysuszyłam się i wyszłam z łazienki. Usłyszałam dźwięk mojego telefonu sygnalizujący wiadomość SMS. Od razu uśmiechnęłam się, gdy zobaczyłam że jest od Justina.
"Obowiązkowa sukienka i szpilki. Zaczynamy podrywanie. Bądź u mnie po 18."
~*~
I jest nowy rozdział. Wiem, że krótki.
Przepraszam, że dopiero teraz, ale wiecie mam koniec semestru i musiałam wszystko pozaliczać. Ale od poniedziałku zaczynam ferie!
Postaram się dodawać częściej.
Jak wam się podobał rozdział?
Jak myślicie, jak będzie wyglądać pierwsza lekcja podrywani?
Obiecuję, że akcja niedługo się rozkręci.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Przepraszam za błędy.
niedziela, 19 stycznia 2014
12. '' Mógłbyś mnie nauczyć..'' (część 2)
Jego przyrodzenie wystawało ponad poziom wody. Był duży i nabrzmiały. Spojrzałam na niego, w jego oczach było widać iskierki rozbawienia z mojego zdumienia, ale i podniecenie. Uśmiechnęłam się do niego i ponownie sięgnęłam po żel. Wycisnęłam go na dłoń i znów spojrzałam na szatyna. Czekał na mój ruch. Zatarłam dłonie, by wytworzyć pianę, nie spuszczaliśmy z siebie wzroku. Sięgnęłam i oplotłam dłonią jego członka. Justin nabrał powietrza i przymknął oczy. Chłopak położył dłoń na mojej, by pokazać mi co mam zrobić. Poruszył dłonią w górę i w dół. Puścił moją dłoń. Zaczęłam poruszać dłonią w górę i w dół, delikatnie przy tym ściskając. Znów zamknął oczy, a oddech mu przyspieszył. Wysunął biodra w moim kierunku, na co chwyciłam go mocniej i ponownie przejechałam dłonią w górę i w dół, powtarzając tę czynność kilka razy. Jęk wydobył się z jego gardła.
- Nie musisz tego robić.. Jeśli nie chcesz.. - wyjęczał gardłowo, co brzmiało bardzo seksownie. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy przez chwilę. Justin chwycił moją dłoń, która chwilę wcześniej obejmowała jego członek i pocałował delikatnie jej wewnętrzną stronę. Następnie pocałował zewnętrzną stronę i szedł pocałunkami w górę ręki. Ramię, bark, obojczyk, szyja, szczęka i wreszcie usta. Delikatnie musnął moje nabrzmiałe wargi, potem już z większą siłą wpił się w nie i wdarł językiem do mojej buzi. Jedną dłoń położył na moim karku, przyciągając mnie bliżej, a drugą na dole moich pleców. W ten sposób siedziałam dokładnie moim centrum na jego twardym przyrodzeniu. Dłoń szatyna znalazła się między naszymi ciałami. Oderwałam się od jego ust i spojrzałam na niego ze zdziwieniem. Nie wiedziałam co miał zamiar zrobić. Popatrzył na mnie uspokajają i dłonią chwycił swojego kolegę. Podrażnił jego główką moją łechtaczkę, na co zareagowałam głębokim westchnięciem. Następnie 'bawił się' nim przy moim wejściu i doprowadzał mnie prawie na szczyt.
Leżeliśmy w łóżku patrząc sobie w oczy. Dłonią gładziłam policzek Justin'a czując pod palcami delikatny zarost. Oboje myliśmy nadzy przykryci jedynie delikatną narzutą.
- Justin..
- Tak?
- Może.. mógłbyś mnie nauczyć..
- Czego?
- No wiesz.. podrywać?
- Hmm.. podrywać. Czemu nie. Ale ja nie umiem podrywać.
- Jak nie umiesz. Czy Ty nie widzisz co robisz z kobietami?
- Nie. Ja ich nie podrywam. Taki mam po prostu urok - uśmiechnął się szeroko.
- No ro jak? Nauczysz mnie?
- Mogę. Ale jutro co ? Dzisiaj jest trochę za późno tym bardziej, że jesteś zmęczona.
- Nie jestem zmęczona. - Jus zaśmiał się i położył na plecach. - Justinnnn.. proszęę..- udawał, że nie zwraca na mnie uwagi i zamknął oczy. Hmm, tak chcesz się bawić? Okej. Usiadłam na niego okrakiem na co otworzył zdziwiony oczy, lecz zaraz z powrotem je zamknął. Palcem wskazującym zaczęłam obrysowywać kontury jego twarzy. Następnie nosa i jego pełnych, malinowych ust. Szatyn chwycił mój palec między swoje zęby i zaśmiał się siadając. Puścił mój palec i pocałował wnętrze dłoni. Z pocałunkami szedł w górę mojej ręki, a gdy doszedł do szyi mocną się w nią wessał robiąc mi malinkę.
- Justin! - szybko go odtrąciłam.
- No co? To tylko malinka - zaśmiał się i pocałował ją, na co również się zaśmiałam. Zszedł pocałunkami na mój dekolt, a następnie na piersi. Całował je, pieścił i ssał sutki na co cicho jęknęłam. Między nogami poczułam jego rosnącą erekcję na co zareagowałam westchnięciem. Złapałam w dłonie twarz brązowookiego, bo nie mogłam dłużej wytrzymać nie smakując jego ust. Mocno wpiłam się w jego usta przy okazji poruszając dolną partią mojego ciała. Chłopak zareagował warknięciem i przygryzł moją wargę. Przejął kontrolę wkładając swój język do mojej buzi i łapiąc za pośladki położył mnie na łóżku i zawisł nade mną.Oderwał swoje usta od moich i popatrzył mi prosto w oczy delikatnie się uśmiechając. Cmoknął moje usta i nachylił się nad moim uchem szepnął: Czas spać kochanie. Położył się obok mnie i przyciągnął do swojej klatki piersiowej. Mruknęłam coś pod nosem zła na niego i po chwili odpłynęłam w sen.
- Nie musisz tego robić.. Jeśli nie chcesz.. - wyjęczał gardłowo, co brzmiało bardzo seksownie. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy przez chwilę. Justin chwycił moją dłoń, która chwilę wcześniej obejmowała jego członek i pocałował delikatnie jej wewnętrzną stronę. Następnie pocałował zewnętrzną stronę i szedł pocałunkami w górę ręki. Ramię, bark, obojczyk, szyja, szczęka i wreszcie usta. Delikatnie musnął moje nabrzmiałe wargi, potem już z większą siłą wpił się w nie i wdarł językiem do mojej buzi. Jedną dłoń położył na moim karku, przyciągając mnie bliżej, a drugą na dole moich pleców. W ten sposób siedziałam dokładnie moim centrum na jego twardym przyrodzeniu. Dłoń szatyna znalazła się między naszymi ciałami. Oderwałam się od jego ust i spojrzałam na niego ze zdziwieniem. Nie wiedziałam co miał zamiar zrobić. Popatrzył na mnie uspokajają i dłonią chwycił swojego kolegę. Podrażnił jego główką moją łechtaczkę, na co zareagowałam głębokim westchnięciem. Następnie 'bawił się' nim przy moim wejściu i doprowadzał mnie prawie na szczyt.
Leżeliśmy w łóżku patrząc sobie w oczy. Dłonią gładziłam policzek Justin'a czując pod palcami delikatny zarost. Oboje myliśmy nadzy przykryci jedynie delikatną narzutą.
- Justin..
- Tak?
- Może.. mógłbyś mnie nauczyć..
- Czego?
- No wiesz.. podrywać?
- Hmm.. podrywać. Czemu nie. Ale ja nie umiem podrywać.
- Jak nie umiesz. Czy Ty nie widzisz co robisz z kobietami?
- Nie. Ja ich nie podrywam. Taki mam po prostu urok - uśmiechnął się szeroko.
- No ro jak? Nauczysz mnie?
- Mogę. Ale jutro co ? Dzisiaj jest trochę za późno tym bardziej, że jesteś zmęczona.
- Nie jestem zmęczona. - Jus zaśmiał się i położył na plecach. - Justinnnn.. proszęę..- udawał, że nie zwraca na mnie uwagi i zamknął oczy. Hmm, tak chcesz się bawić? Okej. Usiadłam na niego okrakiem na co otworzył zdziwiony oczy, lecz zaraz z powrotem je zamknął. Palcem wskazującym zaczęłam obrysowywać kontury jego twarzy. Następnie nosa i jego pełnych, malinowych ust. Szatyn chwycił mój palec między swoje zęby i zaśmiał się siadając. Puścił mój palec i pocałował wnętrze dłoni. Z pocałunkami szedł w górę mojej ręki, a gdy doszedł do szyi mocną się w nią wessał robiąc mi malinkę.
- Justin! - szybko go odtrąciłam.
- No co? To tylko malinka - zaśmiał się i pocałował ją, na co również się zaśmiałam. Zszedł pocałunkami na mój dekolt, a następnie na piersi. Całował je, pieścił i ssał sutki na co cicho jęknęłam. Między nogami poczułam jego rosnącą erekcję na co zareagowałam westchnięciem. Złapałam w dłonie twarz brązowookiego, bo nie mogłam dłużej wytrzymać nie smakując jego ust. Mocno wpiłam się w jego usta przy okazji poruszając dolną partią mojego ciała. Chłopak zareagował warknięciem i przygryzł moją wargę. Przejął kontrolę wkładając swój język do mojej buzi i łapiąc za pośladki położył mnie na łóżku i zawisł nade mną.Oderwał swoje usta od moich i popatrzył mi prosto w oczy delikatnie się uśmiechając. Cmoknął moje usta i nachylił się nad moim uchem szepnął: Czas spać kochanie. Położył się obok mnie i przyciągnął do swojej klatki piersiowej. Mruknęłam coś pod nosem zła na niego i po chwili odpłynęłam w sen.
~*~
I oto jest druga część dwunastego rozdziału!
Jak wam się podobał rozdział?
Trochę pewnie jesteście zaskoczeni, że do niczego większego nie doszło.
Musicie jeszcze trochę poczekać, ale obiecuje, że nastąpi to już niedługo ;)
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Proszę Was o komentarze, bo chce wiedzieć ile osób to czyta.
Przepraszam za błędy.
Do następnego! <3
sobota, 11 stycznia 2014
12. "Sypialnia czy łazienka?" (część 1)
MUZYKA
Zadzwoniłam do drzwi od mieszkania Justina i czekałam, aż je otworzy. Po chwili ujrzałam rozebranego od pasa w górę Justin'a i od razu się uśmiechnęłam. Rzuciłam się mu na szyję i mocno przytuliłam.
- Widzę, że ktoś się za mną stęsknił - zażartował sobie i również mnie przytulił. Puściłam go i weszłam do wnętrza mieszkania. Nie wiem czemu, ale czułam się tutaj jak u siebie. Udałam się w kierunku kuchni, a szatyn szedł zaraz za mną. wstawiłam wodę na herbatę i obróciłam się w kierunku chłopaka. Opierał się o wysepkę i obserwował co robię. Uśmiechnęłam się do niego szeroko, co odwzajemnił.
- Od jutro zaczynam staż w Rolling Stone.
- Ooo, ktoś postanowił się wziąć do pracy - zaśmiał się, na co szturchnęłam go w ramię również się śmiejąc.
- Tak więc, mogę u ciebie nocować?
- Możesz, ale czemu nie możesz u siebie?
- Bo Christian u nas śpi.. - wyszeptałam i zalałam sobie kubek wrzątkiem - też chcesz herbaty?
- Nie, dziękuje.
Chwilę jeszcze rozmawialiśmy, ja w tym czasie wypiłam herbatę, a potem włożyłam brudny kubek do zmywarki. Usiedliśmy z Jus'em w salonie przed telewizorem i postanowiliśmy obejrzeć film. Szatyn włączył swój ulubiony film "To tylko sex" i usadowił się obok mnie na kanapie. Położyłam się na jego klatce piersiowej i mocno go przytuliłam. On jeździł ręką po moich plecach, co było bardzo przyjemne. W czasie oglądania komedii co jakiś czas podnosiłam głowę i trącałam moim nosem o nos Justin'a. Chłopak za każdym razem próbował mnie pocałować, ale ja mu na to nie pozwalałam. Pod koniec seansu, Justin zaczął dobierać się do mojej szyi. Całował ją, przygryzał i ssał. Próbował pocałować moje usta, ale ja cały czas odwracałam głowę. Widziałam, że się wkurzał i już tego nie wytrzymywał.
- No, daj mi buziiakaa - wyjęczał.
- Nie Justin. Oglądamy film - chłopak sięgnął po pilot i wyłączył telewizor - Justin!
- No co? Już nic nie oglądamy - zaśmiał się. Ja się nie odezwałam. Usiadłam w rogu kanapy i udałam obrażoną krzyżując ręce na piersi. - Hej nie obrażaj się.. - popatrzył na mnie błagalnym wzrokiem. Przysunął się do mnie i pocałował mój policzek. Uśmiechnęłam się i obróciłam twarz w jego kierunku. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy i przysunęliśmy się do siebie. Brązowooki spojrzał na moje usta i ponownie na moje oczy. Położyłam dłoń na jego policzku i przyciągnęłam go do siebie delikatnie muskając jego usta. Położył dłoń na moim karku i jeszcze bliżej mnie przyciągnął. Przejął kontrolę i wsunął mi swój język do mojej buzi. Drugą dłoń położył nad moimi pośladkami. Złapał nie za udo i położył na swoich kolanach, tak że siedziałam na nim okrakiem. Całowaliśmy się namiętnie i zachłannie, ale równocześnie delikatnie i z czułością. Justin podniósł nas z kanapy i na chwilę oderwał swoje usta on moich.
- Sypialnia czy łazienka? - wydyszał.
- Łazienka.
Jus ponownie wpił się w moje usta i ruszył w kierunku łazienki. Postawił mnie na zimnych płytka i uwolnił moje usta od jego. Popatrzył prosto w moje oczy i cmoknął moje usta. Włączył wodę w wannie i stanął za mną. chwycił za zamek mojej sukienki i odpiął ją. Sukienka spadła na podłogę, a ja zostałam w samych majtkach. Justin złożył delikatny pocałunek na moim ramieniu i obrócił mnie przodem do siebie. Zasłoniłam rękoma moje piersi. Mimo, że Justin widział mnie już nago i tak się wstydziłam. Chłopak zsunął z siebie spodnie i został w samych bokserkach. Delikatnie musnął moje usta i wierzchem swojej dłoni przejechał od mojego policzka przez szyję, obojczyk, ramię do samej dłoni, którą chwycił i odsłonił moje piersi. Opuściłam wzrok i spojrzałam na ziemię. On uniósł mój podbródek palcem wskazującym i spojrzał głęboko w moje oczy. Uśmiechnął się i pocałował mój policzek. Zdjął swoje bokserki i wszedł do wanny. Szybko pozbyłam się majtek i dołączyłam do niego. Usiadłam przodem do chłopaka, między jego nogami. Patrzyliśmy na siebie, ale się nie odzywaliśmy. Wiedziałam, że Justin czeka na mój ruch. Chciałam przejść dalej, z resztą chciałam już mieć TO za sobą. Ale ja wiem, że nie jestem jeszcze gotowa, chociaż..
Z wbudowanej w ścianie półeczki obok wanny wzięłam butelkę z żelem i wycisnęłam trochę na dłoń. Położyłam dłonie na klatce Jus'a i rozmasowałam płyn na jego ciele zaczynając od klatki piersiowej poprzez obojczyk, ramiona i barki. Wróciłam na klatkę piersiową i zjechałam na mięśnie brzucha, każdy po kolei dokładnie 'badając'. Moje dłonie zjechały jeszcze niżej.
! CZYTASZ=KOMENTUJESZ !
Zadzwoniłam do drzwi od mieszkania Justina i czekałam, aż je otworzy. Po chwili ujrzałam rozebranego od pasa w górę Justin'a i od razu się uśmiechnęłam. Rzuciłam się mu na szyję i mocno przytuliłam.
- Widzę, że ktoś się za mną stęsknił - zażartował sobie i również mnie przytulił. Puściłam go i weszłam do wnętrza mieszkania. Nie wiem czemu, ale czułam się tutaj jak u siebie. Udałam się w kierunku kuchni, a szatyn szedł zaraz za mną. wstawiłam wodę na herbatę i obróciłam się w kierunku chłopaka. Opierał się o wysepkę i obserwował co robię. Uśmiechnęłam się do niego szeroko, co odwzajemnił.
- Od jutro zaczynam staż w Rolling Stone.
- Ooo, ktoś postanowił się wziąć do pracy - zaśmiał się, na co szturchnęłam go w ramię również się śmiejąc.
- Tak więc, mogę u ciebie nocować?
- Możesz, ale czemu nie możesz u siebie?
- Bo Christian u nas śpi.. - wyszeptałam i zalałam sobie kubek wrzątkiem - też chcesz herbaty?
- Nie, dziękuje.
Chwilę jeszcze rozmawialiśmy, ja w tym czasie wypiłam herbatę, a potem włożyłam brudny kubek do zmywarki. Usiedliśmy z Jus'em w salonie przed telewizorem i postanowiliśmy obejrzeć film. Szatyn włączył swój ulubiony film "To tylko sex" i usadowił się obok mnie na kanapie. Położyłam się na jego klatce piersiowej i mocno go przytuliłam. On jeździł ręką po moich plecach, co było bardzo przyjemne. W czasie oglądania komedii co jakiś czas podnosiłam głowę i trącałam moim nosem o nos Justin'a. Chłopak za każdym razem próbował mnie pocałować, ale ja mu na to nie pozwalałam. Pod koniec seansu, Justin zaczął dobierać się do mojej szyi. Całował ją, przygryzał i ssał. Próbował pocałować moje usta, ale ja cały czas odwracałam głowę. Widziałam, że się wkurzał i już tego nie wytrzymywał.
- No, daj mi buziiakaa - wyjęczał.
- Nie Justin. Oglądamy film - chłopak sięgnął po pilot i wyłączył telewizor - Justin!
- No co? Już nic nie oglądamy - zaśmiał się. Ja się nie odezwałam. Usiadłam w rogu kanapy i udałam obrażoną krzyżując ręce na piersi. - Hej nie obrażaj się.. - popatrzył na mnie błagalnym wzrokiem. Przysunął się do mnie i pocałował mój policzek. Uśmiechnęłam się i obróciłam twarz w jego kierunku. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy i przysunęliśmy się do siebie. Brązowooki spojrzał na moje usta i ponownie na moje oczy. Położyłam dłoń na jego policzku i przyciągnęłam go do siebie delikatnie muskając jego usta. Położył dłoń na moim karku i jeszcze bliżej mnie przyciągnął. Przejął kontrolę i wsunął mi swój język do mojej buzi. Drugą dłoń położył nad moimi pośladkami. Złapał nie za udo i położył na swoich kolanach, tak że siedziałam na nim okrakiem. Całowaliśmy się namiętnie i zachłannie, ale równocześnie delikatnie i z czułością. Justin podniósł nas z kanapy i na chwilę oderwał swoje usta on moich.
- Sypialnia czy łazienka? - wydyszał.
- Łazienka.
Jus ponownie wpił się w moje usta i ruszył w kierunku łazienki. Postawił mnie na zimnych płytka i uwolnił moje usta od jego. Popatrzył prosto w moje oczy i cmoknął moje usta. Włączył wodę w wannie i stanął za mną. chwycił za zamek mojej sukienki i odpiął ją. Sukienka spadła na podłogę, a ja zostałam w samych majtkach. Justin złożył delikatny pocałunek na moim ramieniu i obrócił mnie przodem do siebie. Zasłoniłam rękoma moje piersi. Mimo, że Justin widział mnie już nago i tak się wstydziłam. Chłopak zsunął z siebie spodnie i został w samych bokserkach. Delikatnie musnął moje usta i wierzchem swojej dłoni przejechał od mojego policzka przez szyję, obojczyk, ramię do samej dłoni, którą chwycił i odsłonił moje piersi. Opuściłam wzrok i spojrzałam na ziemię. On uniósł mój podbródek palcem wskazującym i spojrzał głęboko w moje oczy. Uśmiechnął się i pocałował mój policzek. Zdjął swoje bokserki i wszedł do wanny. Szybko pozbyłam się majtek i dołączyłam do niego. Usiadłam przodem do chłopaka, między jego nogami. Patrzyliśmy na siebie, ale się nie odzywaliśmy. Wiedziałam, że Justin czeka na mój ruch. Chciałam przejść dalej, z resztą chciałam już mieć TO za sobą. Ale ja wiem, że nie jestem jeszcze gotowa, chociaż..
Z wbudowanej w ścianie półeczki obok wanny wzięłam butelkę z żelem i wycisnęłam trochę na dłoń. Położyłam dłonie na klatce Jus'a i rozmasowałam płyn na jego ciele zaczynając od klatki piersiowej poprzez obojczyk, ramiona i barki. Wróciłam na klatkę piersiową i zjechałam na mięśnie brzucha, każdy po kolei dokładnie 'badając'. Moje dłonie zjechały jeszcze niżej.
~*~
Cześć kochani!
Pierwsza część rozdziału już jest.Druga pojawi się za pewne niedługo.
Jak myślicie co się stanie? Czy Caroline odważy się na więcej?
! CZYTASZ=KOMENTUJESZ !
Widzę, że czytacie, ale nie komentujecie.
Proszę Was o komentarze, by dowiedzieć się jaka jest wasza opinia i czy jest sens pisać to opowiadanie dalej, czy nie.
Przepraszam za błędy.
Subskrybuj:
Posty (Atom)